Will
Podczas gdy Nico miał nieodparte wrażenie, że całe jego życie zamieniło się w rozległe gruzowisko, Will, akurat tego samego poniedziałku, przeżywał najbardziej ekstatyczne chwile swojego życia.
Jak zawsze, gdy targały mną emocje zamknąłem się w "świątyni" Apolla - bibliotece. Łagodne światło słońca wpadające przez niewielkie witraże znajdujące się pod sufitem oświetlało drobinki kurzu, znajdujące się tu prawdopodobnie w większym stężeniu niż tlen. Było tak wspaniale cicho, wdychałem zapach papieru pochylając się nad książką do medycyny, uśmiechałem się do siebie i zachowywałem bezwzględną ciszę, nawet jeśli ściany były wygłuszone przez grube foliały ustawione w wysokie wieże, w prawdziwie artystycznym nieładzie.
Chciałem docenić spokój jaki tu panował. Nikt (z moim wyjątkiem) nie odważyłby się na wtargnięcie tu z powodu wyraźnego zakazu ojca. Dlaczego więc z takim spokojem paliłem w tym, niemal czczonym, miejscu?
Ojciec chował w bibliotece coś więcej niż tylko książki i dokumenty. Miałem szansę przekonać się o tym zeszłego lata.
Ciepły lipcowy wiatr wyrwał mnie z łóżka o śmiesznie wczesnej porze. Nie przeszkadzało mi to. Poranki były jedyną porą dnia, która niezależnie od tego jak okropnie się czułem, napełniała mnie nadzieją. Z braku innych zajęć nasłuchując czy aby na pewno cała rodzina obecna w domu jeszcze tkwi w ciepłych objęciach Morfeusza, wślizgnąłem się do biblioteki.
Jak zwykle oddałem się pasjonującemu liczeniu książek i układaniu ich na różne sposoby. Zdecydowanie miało to w sobie coś z nerwicy natręctw albo może po prostu lubiłem porządek, który nigdy nie był mi dany w żadnym innym miejscu w tym budynku.
Akurat przekładałem książki ułożone alfabetycznie, tak, aby teraz stały na półkach według wielkości i kolorów, kiedy drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
Przekonany, że to ojciec wpadł po papiery, ukryłem się za zdobionym, mahoniowym regałem.
Zorientowawszy się jednak, że słychać kroki nie jednej osoby, a aż dwóch, wyjrzałem ostrożnie między półkami.
Oto ojciec stał po środku pomieszczenia, oświetlany przez witrażową rozetę. Nie słyszałem co powiedział, ponieważ odwrócił się do mnie plecami, za to twarz drugiej osoby widziałem bardzo dokładnie.
Mężczyzna wyglądał na wysportowanego, ale nie jak kulturysta, bardziej jak biegacz lub szermierz (i nie pytajcie skąd wiem, jaką budowę mają szermierze). Jego twarz była okrągła, ale nie wyglądała na pulchną. Oczy miał niebieskie i głęboko osadzone, a włosy jasne, proste i krótko ścięte. Duży nos, małe usta i proste brwi nadawały jego twarzy skrajnie poważny wyraz, niemal znużony. Całości dopełniał starannie uprasowany garnitur, który nijak nie zgrywał się z pomarańczowo-czerwonymi adidasami.
Pierwsza myśl? Pieprzony Oktawian August. Ojciec Octawiana i Julii. Założyciel Roman Corps, wartej miliony firmy produkującej broń i wspomagającej żołnierzy.
Druga myśl? Co do cholery ma z tym szemranym interesem wspólnego mój ojciec, Apollo.
Uśmiech zagościł na twarzy biznesmena kiedy mój ojciec wręczył mu białą kopertę.
CZYTASZ
Sunflowers ~solangelo school AU~( ⏭️)
FanfictionNico di Angelo zmaga się ze szkołą, sadystycznym ojcem, emocjami, których nie potrafi zrozumieć oraz zdolnością przewidywania daty i sposobu śmierci osoby, którą dotknie. Will Solace śmiertelnie (dosłownie) zranił dziewczynę, która go kochała, wyzn...