16

372 35 23
                                    

Will

Naciskałem dzwonek przez dobre pół godziny zanim usłyszałem stłumione przekleństwa i szuranie stopami. Drzwi otworzyła mi wysoka, czarnowłosa dziewczyna w puchatym szlafroku i czarną kredką wokół oczu. 

-Oh. 

To by było na tyle z mojej elokwentnej odpowiedzi.

-Oh. - przedrzeźniła mnie czarnowłosa - Wysławiaj się szybciej. 

-Przepraszam, ale czy ty tu mieszkasz? 

Dziewczyna oparła się o framugę, przewracając oczami. Widocznie już zdążyła się zmęczyć rozmową ze mną - co wcale nie było takie trudne, szczególnie z uwagi na godzinę. 

-Do kogo te chwasty? - wskazała na kwiaty, które kupiłem dla Nico w ramach przeprosin. 

Otworzyłem usta, ale zanim zdążyłem się odezwać przez twarz nieznajomej przemknął cień realizacji.

-Poczekaj, chyba wiem. - uśmiechnęła się szeroko i nieco złowieszczo - DI ANGELO!

Jej wrzask był tak głośny, że mógłby obudzić zmarłego, ale w domu wciąż trwała względna cisza. Dopiero po kilku chwilach usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i za dziewczyną stanął nikt inny jak Nico. 

Poczułem, że rumieniec sięga moich uszu. 

Czarnowłosa zniknęła w środku, a ja wpatrywałem się duże, ciemne tęczówki di Angelo. On z kolei wyglądał tak jakby miał zamiar kogoś zabić, ale nie starczyło mu siły. Zauważyłem, że cienie pod jego oczami są jeszcze ciemniejsze niż zwykle (co wydawało mi się niemożliwe). 

-Przepraszam, naprawdę...

-Co to ma być? - chłopak przerwał moje nieumiejętne tłumaczenia, trącając lekko bukiet, który nadal trzymałem.

-Słoneczniki. 

Di Angelo oparł się o framugę, tak samo jak dziewczyna w szlafroku przed chwilą i założył ręce na piersi. Przez chwilę bałem się, że już nic więcej nie powie i karze mi spieprzać, bo każdy normalny człowiek by tak zrobił.

-Ładne. - nie powiedział nic więcej, żadnego "dobrze cię widzieć" ani tym bardziej "wspaniale, że jesteś", ale coś w tonie czarnowłosego kazało mi sądzić, że właśnie to miał na myśli.

W głosie Nico odbijała się ulga, co uświadomiło mi, że on przez ten cały czas na mnie czekał i się o mnie martwił.

Dlaczego? Zależało mu na mnie? Czemu ktoś taki jak on miał interesować się kimś takim jak ja? 

Ponownie zapadła cisza. Bardzo długa, niezręczna cisza. 

Stalibyśmy tam dużo dłużej, gdyby nie di Angelo, który wyrwał mi kwiaty z ręki w bardzo niedelikatny sposób. Stałem jak skamieniały, a Nico wyglądał jakby miał zamiar spoliczkować mnie moim własnym bukietem, ale potem zrobił coś co zaskoczyło mnie chyba jeszcze bardziej. 

Jego blade palce zacisnęły się na kołnierzu mojej koszulki, a drugą ręką, wciąż trzymając słoneczniki, zatrzasnął za sobą drzwi. Stanął na palcach ciągnąc mnie lekko ku sobie, tak, że nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Poczułem od niego ostry zapach nikotyny i cynamonu, ale nie poruszyłem się nawet odrobinę. Di Angelo przyglądał się uważnie mojej reakcji, ale nie czekał aż dam mu pisemną zgodę. 

Kiedy w końcu mnie pocałował byłem najszczęśliwszym człowiekiem w tym głupim wszechświecie. Cokolwiek ostatnio mnie martwiło w tej chwili nie miało znaczenia. Jeśli miałbym wybór: pocałować Nico, a potem zginąć lub nie pocałować Nico, ale przeżyć - nawet bym się nie zawahał. Wybrałbym to pierwsze. 

Wplotłem palce w jego miękkie, czarne włosy, mając nadzieję, że to będzie trwać wiecznie. Usta di Angelo były zimne i popękane, ale nie chciałem się już nigdy od nich odrywać. Jego dłoń przytrzymywała mój kark przez co dostałem gęsiej skórki, a druga wciąż ściskała żółty materiał mojej koszulki. 

Jeszcze kilka minut temu - nie uwierzyłbym.

Nawet teraz traciłem pewność czy to wszystko nie jest tylko snem. 

Nico pierwszy się odsunął, a ja otworzyłem oczy. Musiałem mieć naprawdę głupią minę, bo chłopak parsknął śmiechem, ale szybko spoważniał. 

-Nigdy więcej tak nie rób. - pogroził mi - Jeśli jeszcze raz tak znikniesz...Następnym razem cię potnę, a nie pocałuję. 

Nie byłem pewien czy w jego przypadku to był tylko żart.

Kiwnąłem głową, a on kontynuował:

-Możemy nawet zadzwonić na policję... To w końcu twoje życie. 

-Już w porządku. - westchnąłem - Ufam ci.

Nico przygryzł policzek od środka.

-Koszmarny wybór, Solace. Naprawdę, okropny. 

Uśmiechnąłem się szeroko patrząc jak podnosi słoneczniki.

---

Wreszcie mamy poprawne solangelo.

 Miłego dnia/wieczoru/nocy/życia/czegokolwiek.


Sunflowers ~solangelo school AU~( ⏭️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz