3. Wschody słońca pośród kwiatów.

142 18 2
                                    

··················································································································

***

Czas oczekiwania na Potter'a wydłużał się, prowadząc do niemałego zirytowania. Młodszy obiecywał walczyć o szczęście razem, w potem nie wywiązywał się z swoich słów. Pozostało pięć minut do rozpoczęcia sesji, a Potter wciąż się nie zjawiał, dodatkowo jego telefon został wyłączony. Nie mając większego wyboru samotnie ruszył ku gabinetowi, gdy jego telefon odezwał się. Niepewnie odebrał połączenie od nieznanego numeru, a głos kobiety poinformował o zaistniałej sytuacji. Niewiele myśląc udał się do szpitala, gdzie uzyskał odpowiednie informacje. Wraz z lekarką ruszył w stronę izby przyjęć.

- Za dziesięć minut proszę się stawić na prześwietleniu - rzekła kobieta, wskazując łóżko Potter'a, będące częściowo zasłonięte jasną kotarą.

Z wahaniem ruszył w lewą stronę i jednym ruchem odsłonił dzielącą ich płachtę. Widok poturbowanego, aczkolwiek całego mężczyzny przyniósł mu ulgę.

- Cześć - rzekł niemrawo okularnik, jakby wstydząc się sprawiania kłopotów.

- Pokaż się.

Ukucnął naprzeciw niego, aby dokładnie zlustrować twarz Gryfona. Kilka zadrapań na policzku wydawały się niegroźne, podejrzewał jednak, że pod opatrunkiem widniejącym na szyi mężczyzny kryją się szwy. Otrzymał informację, że pod ubraniem widoczne są siniaki. Delikatnie ułożył chłodne palce na nieuszkodzonej skórze drugiego, przez co niewielki uśmiech pojawił się na twarzy młodszego.

- Wszystko w porządku. Przepraszam, że..

- Nie ważne. Chodź muszą ci zrobić prześwietlenie.

Zgodnie z zaleceniem wykonano potrzebne badania, a po godzinie wspólnie opuścili szpital. Wolnym krokiem zmierzali w stronę stacji metra, gdy ciche pytanie rozbrzmiało między nimi.

- Wiesz, że cię kocham, prawda?

Spojrzenie lodowatych oczu skrzyżowało się z wyczerpanym wzrokiem bruneta.

- Wiem, Potter. Doskonale o tym wiem.

***

Zatopił długie palce w kręconych włosach mężczyzny, a wraz z wykonaniem delikatnych ruchów rozniósł się cichy pomruk zadowolenia. Trwali tak jeszcze przez chwilę dopóki budzik nie zakomunikował o przymusie wstania.

- Mam dzisiaj kilka spotkań na mieście.

Potter kiwnął twierdząco głową, zatapiając twarz w poduszce, czym wzbudził cichy śmiech blondyna. Ten nie mając większego wyboru wygrzebał się z łóżka i spędził dobry kwadrans pod prysznicem. Następnie przyodział czarne eleganckie spodnie oraz opinający t-shirt w białym kolorze. W końcu zabrał się za przygotowywania pełnowartościowego śniadania, ale tego dnia nawet aromat kawy nie był w stanie wyciągnąć Wybrańca z łóżka. Samotnie spożył posiłek, zażył przepisane lekarstwa i był gotowy do wyjścia. Problem stanowił kaleki Potter, który wciąż nie zdołał opuścić sypialni.

- Potter - ułożył na jego głowie dłoń, a zamknięte powieki uchyliły się, ukazując mu zaspane, zielone tęczówki.

- Muszę już wyjść. Poradzisz sobie?

- Nie jestem dzieckiem.

- Jak sobie chcesz. Do zobaczenia po południu.

Złożył na jego czole przelotny całus i wyszedł z mieszkania, pozostawiając młodszego w totalnej ciszy. Rozbudzony brunet wreszcie ruszył w stronę kuchni, gdzie ujrzał naleśniki oraz dzbanek czarnej jak smoła kawy. Po posiłku przystąpił do zwykłych czynności, co przy usztywnionej ręce okazało się nie małym wyczynem. Głupie zaścielenie łóżka zajęło mu ponad dziesięć minut, dlatego nowa rzeczywistość już od pierwszego dnia została znienawidzona przez okularnika. Później opuścił mieszkanie i pieszo udał się do pobliskiego marketu, gdzie zakupił wymagane przez Malfoy'a składniki, a gdy powrócił do domu zasiadł na kanapie i z pomocą komputera małżonka próbował obejrzeć serial dla rozluźnienia, jednak gdy włączył przeglądarkę jego oczom ukazała się szwedzka strona oferująca wynajem lub kupno domu. Z trudnością zrozumiał treść pewnego ogłoszenia, ponieważ to Malfoy był tym, który w miarę krótkim czasie opanował język i zdębiał. Właściciel kryształowych oczu już od jakiegoś czasu rozglądał się za unikatowymi propozycjami. Znalazł również strony dotyczące rozpoczęcia własnej działalności.

Do samego przyjścia jasnowłosego nie mógł się na niczym skupić, a gdy ten wreszcie powrócił do mieszkania zaczął temat niemalże od razu.

- Chcesz kupić dom? - zapytał spokojnie, jednakże Ślizgon spiął się na jego słowa. Przez moment milczeli, obserwując nawzajem swoje oczy.

- Miałem ci powiedzieć za jakiś czas.

- Co planujesz?

- Nie jesteś zły? - jego pytanie spotkało się z wzruszeniem ramionami. Nie sądził, że Gryfon tak zareaguje na jego decyzje.

- Chciałbym otworzyć pensjonat, gdzieś gdzie wchody słońca będą przebijać się przez kwiaty zasiane w ogrodzie.

Malfoy od wyjazdu do Rosji nosił w sobie pokłady niezwykłej delikatności, wymieszanej z czystą perfekcją.

- Jesteś tak cholernie autentyczny w tym co robisz.

Wyciągnął w jego stronę dłoń, która szybko spotkała się z chłodem palców starszego.

- Obiecaj mi jedną rzecz - lekkie kiwnięcie głowy, dało jasnowłosemu możliwość kontynuacji - Zanim wszystko zacznie się na dobre poukładamy to, co jest między nami.

- Tylko wtedy będziemy mogli oglądać wschody słońca pośród kwiatów.

***

··················································································································

czarna poetka.

III. Chłopiec z przeszłością  | Draco Malfoy/Harry Potter - wolno pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz