9. Wybawca w czarnym płaszczu.

108 15 14
                                    

··················································································································

***

            Dzień wydawał się zbyt długi. Słońce z samego rana świeciło zbyt jasno. Nędzne śniadanie smakowało zbyt nijako. Słuchawki, które odcinały chłopaka od świata były zbyt poplątane. Deszcz, który zaskoczył piętnastolatka w drodze do szkoły okazał się zbyt zimny, a widok uśmiechniętego oprawcy zbyt przerażający.

Poczuł jak szafka boleśnie zderza się z jego poranionymi plecami, przez co syk wydobył się z lekko sinych ust. Przerażone spojrzenie jasnych oczu skierował w stronę jakże mrocznego wzroku. Usłyszał znane słowa i na moment przymknął oczy, gdyż czuł, że atak paniki był mu bliski. Zacisnął nerwowo dłoń w pięść i kiwnął twierdząco głową. Niespokojnie wyciągnął z kiszeni ostatnie oszczędności, które szybko zostały skonfiskowane. Zanim na moment uwolnił się od dręczyciela usłyszał jeszcze kilka wyzwisk na temat własnej osoby. Serce wciąż szalało w piersi, a jego przyśpieszony oddech jeszcze przez dobrych kilka minut świszczał głośno. Czuł na sobie spojrzenia innych, jednak zignorował je. Powolnym krokiem ruszył w stronę sali z matematyki. Na lekcjach starał skupiać całą swoją uwagę na tematach oraz wywodach nauczycieli, jednakże nigdy nie przynosiło to skutków. Starał się z całej siły, jednak zawsze przynosił do ośrodka niezaliczone prace. Po otrzymaniu kolejnych wyzwisk oraz nowych siniaków, które mógł ukrywać pod materiałem ubrań powrócił do ośrodka.

           Jak dotąd był najstarszym dzieckiem w instytucji. Dom dziecka przyjął go w swoje szeregi, gdy miał zaledwie trzy lata, dlatego też nie pamiętał twarzy rodziców, ani nie posiadał zbyt wielu szczęśliwych wspomnień z opiekunami w roli głównej. I choć w jego życiu pojawiali się ludzie w postaci rodzin zastępczych, za sprawą swojej przeszłości został odsyłany do ośrodka zaledwie po kilku miesiącach. Wiedział, że jest problemem, dlatego starał się nie przysparzać ich jeszcze więcej. Nie odzywał się zbyt często, dużo się uczył, oczywiście z marnym skutkiem i ukradkiem rozwijał swoją pasję, dodatkowo bardzo pomagał w ośrodku. Chance wydawał się doskonałą kopią Malfoy'a, który posiadał doskonały instynkt przetrwania Potter'a.

Krzyk chłopca dotarł do jego uszu zanim jeszcze zdążył ściągnąć buty. Westchnął ciężko i ruszył w głąb pokoju, przez co momentalnie poczuł uścisk na swych udach. Długie palce wplątał w jasne kosmyki dziecka, szepcząc coś o jego zachowaniu. Ukucnął i starł z policzków siedmiolatka łzy, uśmiechając się do niego. Plecy bardzo go bolały, jednak nie dał po sobie niczego poznać. Jeszcze przez kilka minut pocieszał młodego po czym wspólnie ruszyli ku biurku, przy którym chłopiec musiał odrabiać zadanie domowe. Chance sam miewał kłopoty z nauką, jednak zawsze starał się pomagać młodszym, gdyż chłopak był ich jedynym ratunkiem. Dzięki niemu mogli przetrwać.

Po kilku godzinach zmęczony padł na postrzępiony materac, a martwe spojrzenie utkwił w pobrudzonym suficie. Skrzywił się na myśl o tonie wypracowań, które musiał oddać do końca tygodnia, a nie miał na nie siły. Nie tyle fizycznej, co psychicznej. Egzystencja w szkole doprowadzała go do przepaści, dlatego coraz częściej spoglądał w dół, nie bojąc się upadku. Już był na dnie. Nastolatek z domu dziecka nie miał najmniejszych szans na przyjaciół czy dobre oceny. Tym bardziej na adopcje w tym wieku. Był skazany na wieczną samotnię. Zupełnie, jak Draco i Harry za młodu.

           Wolnym krokiem zmierzał w stronę ośrodka, po kolejnym ciężkim dniu. Rany na plecach zaczęły krwawić, dlatego powrót zajął mu więcej czasu niż powinien, musiał przecież jakkolwiek zamaskować ból i czerwone ślady na koszulce. Wolnym krokiem przemierzał ulicę, gdy dostrzegł niskiego chłopaka w otoczeniu kilku nastolatków. Widząc, jak futerał instrumentu, który trzymał pokrzywdzony spada na ziemie z głuchym trzaskiem, ruszył w ich stronę. Nienawistne spojrzenie wbił w przewodniczącego grupy, który od razu obdarzył go uderzeniem. Kilka chwil później już oboje z ofiarą leżeli na brudnym chodniku. Był żałosny w każdym calu, bo nie mógł nawet nikomu pomóc. Wtedy też stało się coś niespodziewanego. Mężczyzna w czarnym płaszczu okazał się ich wybawcą. Jego postać przepełniona była dostojnością, ostre rysy twarzy dodawały mu charakteru, jednakże to księżycowe oczy, które okalały niemalże białe włosy były w jego wyglądzie najbardziej fascynujące. Przenikliwe, które potrafiły odczytać z osoby każdą informację. Wiadomość o głuchocie nieznajomego tylko sprawiła, że stał się bardziej tajemniczy oraz bardziej intrygujący.

Chance w głębi duszy poczuł, że w przyszłości chciałby stać się takim mężczyzną, lub być choć w części podobny do Dracon'a Malfoy'a. Biła od niego pewność siebie, której piętnastolatek nigdy nie posiadał. Pragnął, aby i on kiedyś mógł ubierać czarne płaszcze i z dumą kroczyć przed siebie. I był gotów zapłacić tą samą cenę, co Ślizgon.

***

··················································································································

czarna poetka.

III. Chłopiec z przeszłością  | Draco Malfoy/Harry Potter WZNOWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz