ɪ ʟɪᴋᴇᴅ ʏᴏᴜ, ᴡᴏʟꜰɪᴇ

237 24 6
                                    

Jimin poczuł jak poraz kolejny raz jego serce łamie się na miliony kawałeczków. Naprawdę był przygnębiony przez stan wilkołaka, przecież nigdy nie chciał by ten musiał cierpieć w taki, albo jakikolwiek inny sposób. Złapał go za policzki i przyciągnął go do siebie, tym samym zmuszając Kima by spojrzał w jego oczy. 
– Nie zwalaj całej winy na siebie, nie jesteś w tym sam. Wiem jak to boli, gdy stracisz kogoś bliskiego, ale musisz pokazać tym co przeżyli, że nadajesz się na bycie głową stada i jakiś tam głupi zdrajca nie zdoła Cię złamać. Wiem, że utrata bliskich osób wydaje się najgorszą rzeczą, ale jestem pewny, że oni by nie chcieli byś się teraz załamywał. – Wypowiedział te słowa delikatnie, choć dalej stanowczo. Nawet nie myślał o tym, że twarz wilkołaka znajdywała się tylko o kilka milimetrów dalej od tej jego. To nie miało teraz znaczenia, chciał po prostu by jego przyjaciel poczuł się lepiej. Sam czuł się okropnie, ale wiedział że Taehyung cierpi z tego powodu jeszcze bardziej.

Tae pokiwał głową, po chwili przymykając swe oczy, by pozwolić kolejnym łzom na spłynięcie po jego policzkach. Naprawdę nie chciał wyglądać przy nim na słabego, chociaż w rzeczywistości taki był; słaby, niezbyt stabilny psychicznie. Wszystko było spowodowane śmiercią jego ojca, która miejsce miała kilka lat temu, kiedy był jeszcze nastoletnim gówniarzem, który naprawdę nie przejmował się innymi. Oczywiście często uciekał z domu, co nie podobało się jego rodzicom, którzy naprawdę się o niego martwili. Wtedy w mieście żyły jeszcze wampiry, które przerażały całe stado wilkołaków, chociaż tak naprawdę nic wielkiego nie robiły. Kiedy jego ojciec, który był głową całej watahy zginął, sprawił iż jego syn stał się przywódcą, chociaż tak naprawdę nie był na to gotowy. Teraz bał się, iż nie poradzi sobie z tym wszystkim i zawiedzie swoją matkę, która wierzyła w jego możliwości, jakich (według niego) nie posiadał.

Dwudziestolatek odsunął się trochę od wilkołaka, ścierając jego łzy swoją zimną dłonią. 
– Wszystko będzie dobrze. Znajdziemy osobę, która zabiła Twoich przyjaciół i obiecuję Ci, że zapłaci za to co zrobił. – Uśmiechnął się smutno, ponownie na krótko przytulając swojego przyjaciela. Nie wiedział kiedy zaczął go traktować jak przyjaciela, a nawet kogoś bliższego, ponieważ już dwa razy ucałował jego policzek. Mimo, że karcił się za to w myślach, miał nadzieję iż wilkołak go przez to nie odrzuci, co było bardzo prawdopodobne, ponieważ w jakimś stopniu dalej był jego wrogiem. Ponownie odsunął się od Kima i złapał go za dłoń, lekko ciągnąc go w stronę komputera, na którym widniał chiński znak, którego nie potrafił rozszyfrować. 
– Wiem tylko, że to imię, ale nie potrafię stwierdzić jakie. Nie mam tu żadnego sprzętu, który pomógłby mi stwierdzić czyje jest to imię, a na policję nie pójdę, ponieważ dowiedzieliby się o naszym istnieiu. Jesteś w stanie to rozpoznać?

Wilkołak spojrzał na znak, który miał być imieniem któregoś z członków jego stada, marszcząc swoje brwi. Niestety, ale w ogóle nie znał języka chińskiego, co wcale nie pomagało mu w rozszyfrowaniu blizny, jaką morderca pozostawił na ciałach swoich ofiar. Nie przypominała mu ona dosłownie niczego, dlatego z niczym też nie mógł jej skojarzyć, co tylko go denerwowało. Przecież skoro ktoś z jego watahy był mordercą, to powinien to rozpoznać, a teraz, kiedy mu się to nie udało, zrozumiał, że jednak nie zna tak dobrze swoich "przyjaciół" 
– Nic mi to nie przypomina. – Warknął bardziej do siebie niż do niego, po chwili odchodząc od monitora, nie mogąc już dłużej na to patrzeć. Świadomość, że blizna znajdowała się na skrawku martwego ciała nastolatka wcale go nie pocieszała.

Park westchnął zrezygnowany, przecierając twarz dłońmi. 
– A co jeśli to wcale nie jest imię i szukamy czegoś zupełnie innego? – Zmarszczył lekko brwi, siadając przy komputerze. Tępo zaczął wpatrywać się w monitor, szukając odpowiedzi w martwym obiekcie, które wcale nie zamierzało mu odpowiadać (co było oczywiste). 
– Szkoda, że nie mam znajomego w policji. Pewnie mógłby nam z tym pomóc, a teraz mamy kompletne zero! Zajebiście! – Uniósł się lekko, czym zdziwił nawet samego siebie, bo zazwyczaj różowowłosy był spokojną "osobą". Przygryzł swoją dolną wargę do krwi, mając nadzieję, że coś uda mu się ustalić, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Dwudziestolatek był przez to lekko załamany, ale starał się tego nie okazywać, ponieważ to nie on potrzebuje pomocy, tylko jego przyjaciel. "Przyjaciel", którego polubił troszkę za bardzo.

Ciemnowłosy był odrobinę zaskoczony nagłym uniesieniem się Jimina, który do tej pory wydawał mu się być kimś całkowicie spokojnym. Kimś, kto nie pozwalał, by jego negatywne emocje opuszczały jego ciało (zwłaszcza te oznaczające jakikolwiek nawet ten najmniejszy gniew). Wilkołak westchnął cicho, po chwili ponownie podchodząc do swego towarzysza i opierając się o jego ramię, co było bardzo spontanicznym czynem. Dopiero później zaczął bać się o to, że ten odtrąci go lub poczuje się przez to niekomfortowo. Mimo wszystko nadal trwał w tej samej pozycji, twierdząc, że, gdyby ją zmienił, mogłoby to wyglądać dziwnie. 
– Na pewno go znajdziemy, tylko... może nam to zająć trochę więcej czasu. – Powiedział, chcąc tym przynajmniej odrobinę uspokoić swego "wroga", który chyba za bardzo się tym przejmował. Oczywiście, śmierć wilkołaków była też jego problemem, ale to Tae najbardziej ją przeżywał, mając nadzieję, iż w ciągu najbliższych kilku dni nie dojdzie do kolejnego zabójstwa. 
– Postaram się pomóc, dobrze? Może ktoś ze stada zauważył u któregoś z nas jakieś dziwne zachowanie, czy coś. Zapytam o to, gdy tylko kogoś spotkam. – Dodał.

– Albo poszukaj kogoś z tym znakiem. Może wydawać się to absurdalne, ale mam przeczucie, że morderca ma z tym jakieś powiązanie. Każdy seryjny morderca pozostawia po sobie ślad, by w końcu go dopadli. Tylko dlaczego to musiało spotkać Ciebie i te pięć ofiar, które pewnie byli Twoimi przyjaciółmi? Naprawdę tego nie rozumiem, nie wydajesz się być złą "osobą", więc nie wiem dlaczego ktokolwiek chciałby Cię skrzywdzić... – Odparł, spuszczając swoją głowę w dół. Jimin już taki był, że za bardzo przejmował się osobami, na których mu zależy. A tą właśnie "osobą" był Taehyung, który skradł jego nie bijące serduszko, do czego wolał się nie przyznawać. Może w przyszłości by to zrobił, ale nie sądził iż to jest taki dobry pomysł, ponieważ jak wampir i wilkołak może się ze sobą spotykać? A zwłaszcza "osoby" o tej samej płci? Dwudziestolatek nawet nie znał orientacji seksualnej swojego towarzysza, więc nie robił sobie większych nadziei, stwierdzając iż ten jest heteroseksualny.

– Tak zrobię, w końcu na pewno go znajdziemy. – Przytaknął obejmując go lekko ramieniem. Za każdym razem, kiedy tylko dotykał Jimina, czuł że jego ciało drży, chociaż tak naprawdę nie wiedział dlaczego to wszystko miało miejsce. Na razie wolał nie dopuszczać do siebie myśli, że mógł zakochać się w wampirze, który był jego odwiecznym wrogiem. Może i byłoby mu to łatwiej pojąć, gdyby nie to, że teraz nie miał czasu na myślenie o miłości, swoją głowę zaprzątając jedynie tajemniczymi morderstwami, które okropnie go niepokoiły. W końcu skoro prawdziwy wróg żył wśród wilkołaków, z pewnością bez większego problemu się ich pozbywał, nie wzbudzając podejrzeń innych. Myśl o tym jedynie utwierdzała go w przekonaniu, że będzie im bardzo trudno odnaleźć "osobę" która była zdrajcą. Był jednak gotowy poświęcić nawet swoje życie, by dowiedzieć się kto za tym wszystkim stał. 
– Nikt mnie nie skrzywdzi. – Mruknął po chwili, wolną ręką drapiąc się w okolicach karku.

– Tego nie wiesz, ja zresztą też nie. Może głównym celem jesteś Ty? Jeśli jest to zdrajca, może chcieć objąć Twoje stanowisko, prawda? – Spojrzał na Kima, uśmiechając się smutno. Naprawdę nie chciał by stała mu się krzywda. Nie wybaczyłby tego sobie, ponieważ za bardzo go polubił. Pewnie, gdyby w jakiś sposób dowiedział się o śmierci swojego przyjaciela, udałby się do jakiegoś stada wilkołaków by po prostu go rozszarpały i zabiły. 
– Nie chcę żebyś umarł... Polubiłem Cię, wilczku. – Dodał swoim smutnym tonem, którego tak bardzo starał się uniknąć, ale nie był w stanie. Za bardzo go przerażała myśl, iż może stracić kogoś bliskiego, nawet jeśli ta osoba była dla niego kompletnie obca. Różowowłosy nigdy nie był ufny, ale z jakiegoś powodu zaufał swojemu "wrogowi".

– Poradzę sobie, na pewno. – Odrzekł, odwzajemniając jego uśmiech, przy okazji pokazując mu swoje wysunięte kły, których teraz nie zamierzał chować, bojąc się, że w każdej chwili może stanąć twarzą w twarz z mordercą, którego tożsamości nawet nie znał. Musiał być o wiele bardziej czujny niż wcześniej, dokładnie obserwując zachowanie swoich przyjaciół, by wyłonić spośród nich zdrajcę. Oczywiście na pewno znalazłoby się wiele osób, które pragnęły wskoczyć na jego miejsce, jednak nigdy nie zwracał na to większej uwagi, stwierdzając, że to nic takiego. Nie chciał, aby młodszy się o niego martwił, chociaż wiedział, że i tak nie mógł na to nic poradzić. 
– Nie umrę, hm? – Mruknął ciszej, wpatrując się w jego oczy, w których dał radę dostrzec smutek.
– Też bardzo Cię polubiłem, dlatego postaram się przeżyć. – Zaśmiał się, chcąc tym poprawić humor różowowłosego.

ᴇɴᴇᴍɪᴇs || ᴠᴍɪɴWhere stories live. Discover now