Kiedy gdzieś razem wyjeżdżacie

645 24 32
                                    

🥁 Roger 🥁

— [T/I].

— Co?

— [T/I].

— No co?

— [T/I].

— TAYLOR, WYSŁÓW SIĘ JAK NORMALNY CZŁOWIEK CHOCIAŻ RAZ.

— Daleko jeszcze?

Miałaś naprawdę szczerą ochotę walnąć głową w szybę autokaru. Jeden, jedyny raz zgodziłaś się pojechać z chłopakami w trasę, bo uznałaś że czemu by nie? Tak więc wylądowałaś w Ameryce razem z Rogerem marudzącym gorzej niż pięciolatek. Litości...

Freddie, Brian i John siedzieli z przodu i grali bodajże w Scrabble. Wyglądało to na naprawdę ostrą rywalizację, a że nigdy nie byłaś dobra w tej grze, postanowiłaś się nie mieszać. Tak więc wylądowałaś z tyłu pojazdu, modląc się żebyście jak najszybciej dotarli do tego cholernego Nowego Orleanu.

Kierowca chyba spełnił Twoją niemą prośbę, bo już po niespełna pół godzinie rozpakowywałaś walizkę w hotelowym pokoju. Queen miało tu zagrać, a potem mieli trochę czasu dla siebie. Tak więc nawet Cię nie zdziwiło, kiedy do pokoju wpadł Freddie, proponując zwiedzanie miasta.

Żart, zapronowali imprezę. Wielką imprezę. Z okazji wydania nowej płyty, "Jazz". No pięknie...

Pod wieczór miało się zebrać całe mnóstwo osób, a budżet imprezy był jak na Twoje gusta, sporo przesadzony. Jak można wyrzucić na zwykłe przyjęcie te dwieście tysięcy funtów? Ale w sumie, to Queen. Nie powinno Cię to do końca zdziwić.

No dobra, pomyślałaś sobie. To tylko impreza. Co złego może się stać?

*

Była po drugiej w nocy, a Ty od samego początku trwania imprezy przeklinałaś to, że postanowiłaś się na nią wybrać razem z Rogerem. Teraz, kiedy zespół (no i te parę setek ludzi naokoło) byli już lekko wstawieni, mogło się zrobić nieco niebezpiecznie. Ale na szczęście, było tam też trochę w miarę trzeźwych osób, w tym także Ty. Nie wypiłaś dużo, więc mogłaś nadzorować Taylora i poniekąd resztę.

Jednak problemy zaczęły się, gdy zaczęli się rozdzielać. Freddie, dawny specjalista od wizerunku Queen i jakaś dziennikarka udali się na spacer po Francuskiej Dzielnicy. O niego nie martwiłaś się tak bardzo, ten człowiek miał po prostu talent do wychodzenia z kłopotów bez szwanku, a Tony i Sylvie byli dość rozsądni i w każdym razie, nieco mniej zamroczeni.

John zniknął gdzieś już parę godzin temu, ale podejrzewałaś że po prostu zmył się do swojego pokoju w hotelu; nie był typem imprezowicza, raczej introwertykiem. Brian wyszedł z przyjęcia, uprzednio (jako jedyny) mówiąc Ci, gdzie idzie. Postanowił szukać Peaches, kobiety która zauroczyła go dobre kilka lat temu, również w Nowym Orleanie.

Został Ci więc Roger. Czyli tak, Mercury'ego będą nadzorować tamci dwoje, John jest względnie najrozsądniejszy, a Brian był na podobnym, znikomym, poziomie upojenia co Ty. W sumie, to nie problemy się zaczęły, tylko raczej łatwiejsza część. A przynajmniej tak myślałaś.

— [T/I] — zwrócił Twoją uwagę blondyn, cały czas uśmiechnięty od ucha do ucha. — Choodźmy na spa... No teen, na spaacerer.

— Roger, jaki znowu spacer?

Zaczął chaotycznie tłumaczyć jaki to Nowy Orlean nie jest piękny, a Ty przekonywałaś go, że to zły pomysł. Na nieszczęście, finalnie stanęło na tym że idziecie na krótką przechadzkę.

𝐑𝐄𝐋𝐈𝐐𝐔𝐈𝐀𝐄. 𝐪𝐮𝐞𝐞𝐧 𝐩𝐫𝐞𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐜𝐣𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz