Claire kończyła pakować już swoją drugą walizkę. Kobieta westchnęła po raz kolejny tamtego dnia. Był to dzień jej przeprowadzki razem z mężem i dziećmi na Jorwik. Wyspę, o której praktycznie nic nie wiedziała. Niby nic wielkiego, bo przeprowadzała się w całym życiu wiele razy. Jednak tym razem miała tam teoretycznie zostać na stałe. Niby była zawodowym jeźdźcem i miałaby to być dla niej okazja, aby zacząć uczyć innych i znaleźć sobie osobę, która by ją mogła w przyszłości zastąpić. Jednak mimo wszystko Claire była przyzwyczajona do ciągłych podróży i stałej zmiany otoczenia. A teraz jej mąż uparł się na wyjazd do Jorwik na stałe.
Z jednej strony nawet rozumiała jego stanowisko. W końcu mają dwójkę dzieci, czterolatka i roczną córeczkę dla których takie ciągłe przeprowadzki mogą być problematyczne. Tak byłoby dla nich lepiej, dorastaliby w jednym otoczeniu i mogliby w spokoju uczyć się jazdy konnej. Jednak mimo tego dalej uważała to za ograniczenie dla swojej kariery.
Claire zapięła spakowaną już walizkę i zeszła na parter od razu kierując się do salonu. Tam był już jej mąż i czteroletni synek. Chłopiec jak zwykle bawił się z ojcem. Kobieta stała chwilę na schodach i przyglądała im się. Niby wyglądają jak normalna rodzina, ale prawda była nieco inna. Edward, mąż Clare był pandorianinem, a na ziemi nadal siedzi tylko ze względu, na kobietę, którą kochał. Clare nigdy nie końca nie rozumiała magicznej strony męża. Dla niej magia była czymś pobocznym. Czymś co istnieje w jej życiu, ale nie oddziałuje na nie jakoś bardzo.
-Nie przeszkadzam? - Clare zwróciła się do męża i syna schodząc już ze schodów stawiając walizkę przy schodach.
-Nie, mamo.-synek widząc mamę od razu odszedł od taty i się do niej przytulił. Kobieta kucnęła i również przytuliła synka.
-Gavin, jesteś już spakowany?
-Nie, bawiłem się z tatą.
-To na co czekasz? Idź i się pakuj.-mama uśmiechnęła się do dziecka, a po czym chłopczyk szybko pobiegł do siebie do pokoju i zaczął się pakować. Kiedy syn małżeństwa zniknął za drzwiami swojego pokoju, Clare podeszła do męża i go przytuliła. Edward uśmiechnął się do żony i zerknął przelotnie na drzwi do pokoju syna.
-Jesteś już spakowana?
-Tak, ale dalej nie rozumiem, dlaczego chcesz jechać akurat tam.-mruknęła kobieta odsuwając się od męża.- Przecież mogliśmy bez problemu wyjechać do stanów, albo gdziekolwiek.
-Clare zaufaj mi. Tam jest naprawdę wspaniale, zresztą to miejsce ma bardzo dobre konie, a to jest chyba wspaniała wiadomość dla ciebie.
-To wiem, ale dalej nie rozumiem dlaczego tak się uparłeś na Jorwik. Są też inne kraje z wspaniałymi końmi.
-Powiedzmy, że mam tam kilku starych przyjaciół. Zresztą będziesz miała tam okazję zabłysnąć talentem.
-Mhm...Po chwili Gavin podbiega do rodziców z uśmiechem na twarzy i przytula się do nich. Edward uśmiecha się do żony i czterolatka. Clare spojrzała na chłopczyka po czym zerknęła na śpiącą na kanapie córeczkę.
-Gotowy Gavin?-ojciec kucnął przy dziecku i się do niego uśmiechnął. Chłopiec pokiwał głową na potwierdzenie.
-Dobrze, to chodź.-Edward ruszył z synem do korytarza. Claire chwilę patrzyła na męża i syna po czym poszła jeszcze do sypialni. Kobieta zabrała z pomieszczenia torebkę, a kiedy przechodziła obok schodów zabrała jeszcze walizkę. Następnie ruszyła do korytarza i założyła kurtkę oraz buty.Kobieta wyszła z domu i spojrzała na samochód. Edward pakował już ich walizki do bagażnika, a ich dzieci siedziały na tylnych siedzeniach. Claire podeszła do męża i chwilę przyglądała się jego pracy.
-Gotowa?
-Oczywiście, tylko liczę, że mi się tam spodoba.
-Jestem tego akurat pewien. To naprawdę wspaniałe miejsce.
-W to ci wierzę. Masz bilety?
-Tak, są w schowku.-Edward zamknął bagażnik i podszedł do żony.
-Wsiadaj i jedziemy. Chyba nie chcesz się spóźnić na lot?
-Oczywiście, że nie.
CZYTASZ
Sekret Aideen
FanfictionPo śmierci Elizabeth i odczytaniu pamiętnika Catherine, Strażnicy Aideen nie wiedzą za co się wziąć. Do tego, oprócz wcześniejszych problemów, zaczynają pojawiać się następne. Fripp dalej jest w śpiączce, a stan Evergrey'a powoli się pogarsza. Do t...