1. I tak stworzyliśmy paczkę znajomych z dwóch nienawidzących się domów

154 11 3
                                    

- Tori! Wstawaj bo spóźnisz się na pociąg! Tata nie będzie wiecznie czekał! – Odgarniam włosy z twarzy i patrzę na zegar który wskazuje 9 rano. Przecież mam jeszcze pełno czasu!
- Już wstaję! – Wołam do mamy. Zwlekam swoje ciężkie zwłoki z łóżka i podchodzę do szafy z której wyciągam czarne jeansy i pierwszy lepszy sweter, które od razu na siebie zakładam. Dzisiaj wracam do Hogwartu na mój piąty rok nauki. Piąty rok! Zbliżają się SUMy na które nie jestem kompletnie gotowa. Przeczesuję włosy szczotką i zaglądam w lustro. No... Ujdzie. Spoglądam jeszcze na ramkę ze zdjęciem przedstawiającym mnie, Zabiniego, Pottera, Malfoya, Weasley i Longbottom. Uśmiechamy się i machamy do profesor Skamander która robiła nam tą fotografię na ostatnich zajęciach z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami w zeszłym roku. I już dzisiaj ich wszystkich spotkam! Mój wzrok zatrzymuje się na twarzy Scorpiusa. Jest tak cholernie przystojny... Uśmiecham się lekko. W tym roku nareszcie powiem mu co czuję. Jak bardzo uwielbiam jego towarzystwo i jak bardzo uwielbiam go. Biorę do ręki torbę w której mam szatę i schodzę do kuchni gdzie (po zapachu sądząc) czeka już na mnie śniadanie.
- Tori, jesteś już. Siadaj skarbie, zaraz wychodzimy. – Ojciec gładzi mnie po włosach, a ja patrzę na niego zdziwiona.
- Tak szybko? – Pytam i nakładam sobie na talerz dwa tosty. – Przecież pociąg odjeżdża o 11 tato, nie o 10... - Dodaję i nalewam soku do szklanki.
- Wiem, ale Blaise pytał czy zgarniemy młodego po drodze, bo on ma konferencję lekarzy czy coś, a Angelina jest w Paryżu na meczu. – Podróż na pociąg z Zabinim, czy ten dzień może być lepszy? Z Dustinem znamy się od pierwszego dnia szkoły. Po ceremonii przydziału usiedliśmy razem z Albusem i z nim obok siebie. Tydzień później dołączył do nas Scorpius, zaraz po tym jak przyłapał nas na podrzuceniu Filchowi do herbaty proszku usypiającego ze sklepu Weasleyów. Nikt do końca nie wie dlaczego przyłączyły się do nas dwie gryfonki, Veronica i Rose. Na drugim roku razem z Longbottom siedziałyśmy razem na szlabanie u jej ojca za kradzież mandragory. Tak naprawdę to ja to zrobiłam bo chciałam zanieść ją Dustinowi do dormitorium, a Veronica mnie nakryła i zmusiła do odłożenia jej na miejsce, zostałyśmy przyłapane gdy odkładałam doniczkę przez okno do szklarni i razem poniosłyśmy konsekwencję. Następnego dnia zwyczajnie dosiadła się do naszego stolika w bibliotece a za nią przyszła Weasley. I tak stworzyliśmy paczkę znajomych z dwóch nienawidzących się domów. Wszyscy profesorowie cieszyli się z tego, byli przekonani, że nasza przyjaźń zażegna wreszcie spór między Slytherinem i Gryffindorem, jednak niewiele to zmieniło. Wojna dalej była zacięta, gdy tylko była możliwość dopiec drugiemu domowi to od razu było to wykorzystywane. Nienawiść powiększyła się jeszcze bardziej gdy Slytherin odebrał Gryffindorowi puchar Quidditcha dwa lata temu i do tej pory go nie oddaliśmy, może ze względu na to, że nasza drużyna zyskała wielu świetnych zawodników. W tym mnie, Scorpiusa, Albusa i Dustina. Nie chwaląc się wcale, przez kapitana naszej drużyny którym została Agnes Flint zostałam okrzyknięta najlepszym szukającym od czasów samego Harry'ego Pottera, a gdyby nie to że został aurorem mógłby grać w reprezentacji Wielkiej Brytanii. Uśmiecham się na samą myśl o Quidditchu, w tym roku znowu zdobędziemy puchar, nie widzę innej opcji. Wchodzę do samochodu a tata ładuje mój kufer do bagażnika. Mama macha mi jeszcze gdy odjeżdżamy. Zobaczymy się dopiero na święta.


No i o to jest! Pierwszy rozdział, nie licząc prologu :P
Jestem ciekawa waszych opinii, komentujcie, gwiazdkujcie i zostańcie w domu!
Dużo zdrowia i cierpliwości, przetrwamy tego cholernego wirusa!

Ambicja oraz SprytWhere stories live. Discover now