Wchodzimy z Dustinem do pustego przedziału.
- Myślisz, że reszta nas znajdzie? W końcu jesteśmy prawie na samym końcu pociągu. – Pytam się ciemnoskórego, na co on tylko wzrusza ramionami.
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że się jednak przyjaźnimy, więc raczej będą nas szukać. – Trochę racji ma... Rozsiadam się wygodnie przy oknie i wyciągam książkę do eliksirów. W tym roku czeka mnie jeszcze więcej nauki, w końcu czekają na mnie SUMy. – No chyba sobie żartujesz. Poważnie będziesz się teraz uczyć? Rok szkolny się jeszcze nie zaczął, przecież Terra nas nie będzie jeszcze męczyć. – Wzdycham poddenerwowana.
- Dustin, w tym roku są cholerne SUMy. Musimy zdać to gówno jak najlepiej. -
- Brzmisz jak Weasley. Przestań bo mnie to przeraża. -
- Ustalmy jedno Zabini. Samo myślenie cię przeraża, tak jak książki i nasza ruda przyjaciółka.-
- Co ja kurwa poradzę, że ona jest niebezpieczna? Agresywna i popaprana, aż mi się nie chce wierzyć, że to kuzynka Albusa... -Drzwi od przedziału otwierają się.
- Która kuzynka, mam ich kilka? – W drzwiach stoi nie kto inny jak sam Potter wraz z bratem i z siostrą.
- Rose. Ona zupełnie nie jest do ciebie podobna, ale do was... - Wskazuje na starszego brata Ala i młodszą siostrę. – Ale do was jest niesamowicie podobna, taka jędza. – James uśmiecha się szeroko i ręką mierzwi swoje, i tak już rozczochrane ,włosy, za to Lily posyła mu mordercze spojrzenie.
- Nie mam zamiaru się z tobą kłócić o nasze więzy rodzinne Zabini. Idę usiąść z moimi NORMALNYMI znajomymi z Ravenclawu. – Dziewczyna odwraca się i odchodzi. Albus siada na na miejsce obok Dustina i wyczekująco patrzy na swojego starszego brata, jednak James tylko kręci głową.
- Zaakceptowałem to, że trafiłeś do Slytherinu oraz twoich przyjaciół, ale bratać się z wami nie będę młody. To zszarga moją reputację. – Prycham pod nosem na te słowa.
- Jaką reputację Potter? Tytuł największego debila w tej szkole już masz. Odpuść sobie i szykuj się, że w tym roku znowu skopiemy wam dupy. – Mówi Dustin.
- Tytuł największego debila w tej szkole zdobyłeś ty Zabini już pięć lat temu i nie chcesz go oddać do tej pory. Potter martwi się o swój tytuł najbardziej napuszonego frajera. – Odwracam się do Jamesa. – Wyjazd z naszego przedziału póki jestem miła – Starszy z braci pokazuje mi z uśmiechem środkowy palec i wychodzi. Kiedy drzwi się zamykają zwracam się do Albusa:
- I jak ci minęły wakacje? Nie odpisałeś na żaden z moich listów. – Spoglądam na niego z wyrzutem jednak on unika mojego spojrzenia.
- W porządku. Byłem trochę zajęty. – Odpowiada i zaczyna rozmawiać z Zabinim na temat quidditcha. Totalnie mnie olał, jakby mnie tu wcale nie było. Nie rozumiem jego zachowania, zawsze byliśmy ze sobą blisko, najlepsi przyjaciele od pierwszego dnia w Hogwarcie, a tutaj takie coś... Obrażona wtykam nos w książkę i zaczynam czytać skład Wywaru Żywej Śmierci. Jednak zanim docieram do połowy strony, drzwi przedziału znowu się otwierają i do środka wchodzi Scorpius trzymający za rękę... Weasley! Kurwa trzymają się za ręce. Za ręce! Witają się z nami i siadają obok mnie. Uśmiechają się do siebie a moje serce pęka na milion małych kawałeczków. Widzę pełne współczucia spojrzenie Dustina i nieodgadniony wzrok Albusa. Tylko oni wiedzieli o moich uczuciach do Malfoya. Przenoszę wzrok na książkę, jednak nie rozumiem ani słowa z tego co czytam. Pełno myśli naraz przepływa mi przez głowę.
- Hej Tori, jak z Nasturcją? Lepiej coś? – Blondyn pyta się mnie, a moje serce zaczyna szybciej bić i wielka gula pojawia się w moim gardle. Do oczu napływają mi łzy, nie wiem czy dlatego, że ON zadał to pytanie, czy dlatego, że je zadał. Nasturcja była moją suczką setera irlandzkiego, ostatnią pamiątką po zmarłej siostrze. Dwa tygodnie temu zmuszeni byliśmy ją pochować.
- Nie żyje. Nie udało nam się jej uratować. – Cisza jaka nastała w przedziale jest prawie nie do wytrzymania.
- Była już stara, taka jest kolej rzeczy Tori. – Mówi Weasley. Zrywam się z miejsca.
- Gówno mnie obchodzi co o tym sądzisz. – Wychodzę na korytarz i idę prosto przed siebie. Jak najdalej od nich. Pociąg właśnie rusza, widzę rodziców machających swoim pociechą. Jak zwykle peron jest przeludniony. Zatrzymuję się przy pierwszym oknie gdzie jest odrobina miejsca. Pociąg nabiera prędkości i po chwili widzę tylko rozmazujący się krajobraz. Tak bardzo nie mogłam doczekać się spotkania z przyjaciółmi, a teraz? Wolałabym siedzieć sama w domu.
- Hej Tori! – Spoglądam w prawo i widzę Veronicę.
- Hej Ronnie. Siedzimy w przedostatnim przedziale. -
- A ty nie idziesz? – Pyta odgarniając z twarzy swoje długie, ciemne włosy. Uśmiecham się do niej lekko.
- Zaraz przyjdę, idę tylko do łazienki. Muszę się ogarnąć. – Odpowiadami wskazuję na swoją twarz. Ta kiwa ze zrozumieniem głową.
- Coś się stało? -
- To Nasturcja. Umarła. – Odchodzę od niej, nie chcę widzieć jej pocieszającego spojrzenia. Wpadam do łazienki i spoglądam w lustro. Wyglądam tragicznie. Wyciągam różdżkę z kieszeni i zaklęciem usuwam zaczerwienienie i opuchliznę z oczu. Wycieram jeszcze nos i resztki łez.
- Ej, pośpiesz się, kolejka jest!- Ktoś łomocze w drzwi. Otwieram je i widzę zaskoczonego Jamesa.
- Hej Potter. Znowu. -
- Hej Nott. Znowu. Wracaj tam. – Mówi i wpycha mnie do łazienki. Zamyka za nami i z kieszeni wyciąga paczkę mugolskich papierosów.
- Co? – Patrzę na niego zszokowana, ale wyciągam jednego szluga, którego odpalam różdżką.
- Możesz sobie używać ile chcesz zaklęć, ale i tak poznam, że płakałaś. Mam dziwną umiejętność rozpoznawania ludzkich emo...-
- Och nie okłamuj mnie, Albus mówił, że uczyłeś się legimencji, więc teraz wypierdalaj z mojej głowy, to prywatne myśli. – Zaciągam się dymem i czuję jak drażni moje gardło i płuca.
- Nic konkretnego nie wyczytałem, tylko to, że jesteś przeraźliwie smutna. I widziałem też rude włosy, czy Rose coś zrobiła? – Szybko kręcę głową.
- Moja suka ostatnio umarła. Była seterką, a one są rude. – Chyba zadowoliła go moja odpowiedź bo nie drąży tematu.
- Niech ci będzie Nott, ale i tak będę miał na ciebie oko. – W milczeniu dopalamy swoje papierosy. Gdy żar jest już przy filtrze gaszę go i wyrzucam przez okno.
- Dzięki Potter. – Wychodzę z łazienki i kieruję się do mojego przedziału. Niech ta szopka znowu się zacznie.
Witajcie w ten piękny, świąteczny poniedziałek! Przy okazji,chciałabym życzyć wam wszystkiego co najlepsze, dużo spokoju w tych niespokojnych czasach i, co najważniejsze, dużo zdrowia, nie dajcie się tej chorobie, musimy ją przetrwać!
Trafił do Was właśnie nowy rozdział, długi i pojawiają się w nim kolejne postacie. Dajcie znać co o nim sądzicie, jak Wam się czyta te rozdziały?
Całuski i uściski od mua <3
YOU ARE READING
Ambicja oraz Spryt
FanficByłam przerażona. Doskonale wiedziałam, że trafię do Slytherinu, nie mogło być inaczej, w moich żyłach płynęła przecież krew Theodora Notta. Jednak miałam nadzieję, że jednak krew mojej matki, przekona Tiarę Przydziału, że powinnam trafić do Domu Lw...