Czas w Hogwarcie płynął dość szybko, zanim się obejrzałam nadszedł dzień naborów do drużyny quidditcha. Tak więc stałam na środku boiska z uwagą wpatrując się w Ginny Potter i Olivera Wood'a. Widać, że wiek robi swoje, w włosach mężczyzny pojawiły się siwe pasma, co jednak nie było ujmą dla jego wyglądu. Kobieta jednak reprezentowała się niesamowicie dobrze, mimo drobnych zmarszczek na jej twarzy. Dalej była niesamowicie szczupła, a jej długie, rude włosy jaśniały płomiennym blaskiem.
- Witajcie! Wszyscy wiemy po co się tu zebraliśmy. Żeby oszczędzić na czasie, proszę, abyście podzielili się na grupy. – Woła pan Wood i wskazuje na okręgi ustawione na trawie.
- Ścigający tam, obrońcy tutaj, pałkarze w tamtym kole, a szukających zapraszam do ostatniego kręgu. – Pani Potter wskazuje odpowiednie miejsce dla każdej grupy. Ludzie zaczynają się przepychać, aby tylko trafić tam gdzie mają i najlepiej na sam przód. Chcą się pokazać. Spokojnie ruszam do swojego koła. Jest nas tylko czwórka, ja, James, Dakota oraz Frank. Czyli wszyscy reprezentanci swoich domowych drużyn. W myślach oceniam swoje szanse. Największym zagrożeniem jest dla mnie Potter, niestety zdolności gry przekazał mu najsilniejszy plemnik jego ojca, a utrwalenie ich wypił wraz z mlekiem matki. Dakota Jones jest szybka, ale nie ma skłonności do ryzyka co, na moje szczęście, prawdopodobnie nie dopuści jej do teamu. Zaś Holstein... Cóż. Od śmierci Diggory'ego Hufflepuff nie miał dobrego szukającego. W pozostałych okręgach sytuacja wcale nie jest taka przejrzysta. Na oko licząc pozostałe grupy liczą po 20-30 osób, co oznacza, że nabory trochę potrwają.
Podchodzi do nas pan Wood.
- Was jest najmniej, więc zaczniemy tutaj. Wsiadajcie na miotły, chcę zobaczyć jak się ruszacie w powietrzu. – Przerzucam nogę przez mojego Pioruna i mocno odbijam się od ziemi, reszta rusza zaraz za mną. Robimy dwa spokojne okrążenia wokół boiska.
- A teraz postarajcie się rozwinąć maksymalną prędkość! – Pochylam się nad trzonkiem miotły i przyśpieszam. Obrazy zaczynają coraz szybciej prześlizgiwać mi się przed oczami.
- No dajesz Nott, tylko na tyle Cię stać? – Woła James i wyprzedza mnie. Czy on naprawdę nie pamięta ile razy z nim wygrałam? Nagle zauważam coś złotego przed moimi oczami. Znicz? Lecę zaraz za małą piłeczką, która w zawrotnym tempie macha skrzydełkami. Kulka zanurza się w dół, nie zwalniając, lecz nie tylko ja ją zauważyłam. Lecimy miotła w miotłę z Potterem, wiedząc, że od tego zależy kogo przyjmą. Pikujemy w dół coraz ostrzej i szybciej, trawa do której zmierzamy robi się coraz lepiej widoczna. Żadne z nas nie ma zamiaru zrezygnować. Znicz nagle podrywa się do góry, a my naśladujemy jej ruch, co wcale nie jest takie łatwe, ręce aż pieką mnie od wysiłku, który musiałam włożyć w to, aby unieść się w górę. Potterowi poszło to odrobinę łatwiej, bo wyprzedza mnie o kilka centymetrów, jednak nie mogę pozwolić mu wygrać! Po sekundach ponownie równamy się ze sobą, a po kolejnych dwóch wyprzedzam go o milimetry. Oboje rozpaczliwie wyciągamy przed siebie dłonie ale piłeczka nagle znika.
- Zapraszam na ziemię! – Woła Wood, a my zdezorientowani zmierzamy ku niemu i całą czwórką lądujemy.
- Jones i Holstein, wypadacie. Nawet nie zauważyliście znicza. – Mówi pani Potter. Zdenerwowana Dakota rzuca miotłą.
- Nic nie mówiliście, że mamy łapać znicza! Kazaliście rozwinąć prędkość! -
- Trzymajcie mnie, blondie jesteś na tej pozycji od trzech lat, serio nie wiesz, co jest twoim zadaniem?-
- Dziękuję James. – Mówi Ginny. – Panno Jones, w trakcie meczu znicz może pojawić się w każdym momencie, nie zważając na to, czy aktualnie uciekasz przed tłuczkiem, czy może ziewasz. Musicie go dostrzec i złapać. Proszę opuścić boisko. – Dakota wściekła zbiera miotłę z ziemi, a Frank tylko wzrusza ramionami i odchodzi.
- A co z nami? – Pytam. Pan Wood i pani Potter wymieniają się spojrzeniami.
- Cóż, pokazaliście, że nie boicie się prędkości, ani ryzyka. Świetnie latacie i czujecie się w tym pewnie. Zobaczymy jak współgracie z resztą drużyny i w listopadzie podejmiemy decyzję. – Mówi kobieta i podchodzi do kręgu gdzie czekają już ścigający. Wood uśmiecha się do nas i podąża za nią.
- Dobra robota Nott. – Mówi James i przybija mi piątkę. Szczerzę się do niego.
- Najlepsi szukający od czasu twojego ojca. -
- Ale wiesz, że i tak tylko jedno wystartuje?- Pyta.
- Wiem. Niech wygra najlepszy. – Dźgam go w żebro i zmierzam na trybuny. – Chodź, pooglądamy te łamagi. – Siadamy w najwyższych rzędach, żeby wszystko dobrze widzieć. Ze Slytherinu na ścigających zgłosili się Scorpius, Albus i nasza kapitan Agnes. Jest jeszcze kilka osób, które były ze mną na naborach, gdy starałam się o pozycję ścigającego w drużynie Domu Węża, ale raczej nie były bardzo dobre. Widzę też sporo Gryfonów, pojedyncze osoby z Ravenclawu i może z pięć z Hufflepuffu. Wood dzieli ich na cztery grupy, dwie odsyła z powrotem do kręgu, a reszta wznosi się w powietrze. Robią dokładnie to samo co my, dwa spokojne okrążenia, dwa w pełnej prędkości, a potem miotły dosiada Wood i zajmuje miejsce obrońcy.
- Wiecie co jest waszym zadaniem! Tak jak podzieliliśmy was na grupy, tak w tym momencie jesteście drużynami! – Woła pani Potter i wyrzuca w powietrze kafla, którego od razu łapie Malfoy. Jest świetnie zgrany z Albusem, z którym został przydzielony do teamu. Dołączyła jeszcze do nich Gryfonka, chyba z trzeciego roku, z którą próbują się dogadać. Przerzucają między sobą piłkę i wymijają Agnes, która próbuje zabrać im kafla. Po chwili Al zgarnia pierwszego gola.
- To mój brat! – Woła James zrywając się na nogi. Śmieję się z niego. Po chwili gry do dalszego etapu przechodzi Potter, Malfoy i niejaka Gomez z Hufflepuffu, co ciekawe, świetnie gra, ale w reprezentacji jej nie widziałam.
- Jessie w tym roku chciała się dostać, ale odwołali rozgrywki. – Mówi James.
- Możesz nie czytać mi w myślach dupku? – Prycham.
- Jak sobie życzysz Królowo Śniegu. -No i jest kolejny rozdzialik, jak zwykle spóźniony o jeden dzień, ale ta praca w czwartki... Wybaczcie! Standardowo proszę Was o opinię na temat moich wypocin, komentujcie gwiazdkujcie... Zresztą sami wiecie! Zostańcie w domach i trzymajcie się w zdrowiu, do następnego! <3
YOU ARE READING
Ambicja oraz Spryt
FanfictionByłam przerażona. Doskonale wiedziałam, że trafię do Slytherinu, nie mogło być inaczej, w moich żyłach płynęła przecież krew Theodora Notta. Jednak miałam nadzieję, że jednak krew mojej matki, przekona Tiarę Przydziału, że powinnam trafić do Domu Lw...