- Liczę na to, że większość Ślizgonów będzie chciała wziąć udział w Turnieju. Te punkty zagwarantują nam wygranie Pucharu Domów, skoro na Puchar Quidditcha nie mamy co liczyć, ze względu na odwołanie rozgrywek. Profesor McGonagall nie chce kontuzji żadnego potencjalnego reprezentanta, z czym się zgadzam. Gryffindor za wszelką cenę chce nas pokonać, więc obawiam się, że mecze byłyby dość... ostre. – Lyanna Terra stoi na środku naszego Pokoju Wspólnego. Ta kobieta wybrała sobie nieludzką porę na takie ogłoszenia. Kto to widział, żeby o 10 rano, w NIEDZIELĘ wyciągać ludzi z łóżek?
- Pani profesor, obawiam się, że Ślizgoni nie wezmą udziału w rozgrywkach w Stanach. Przecież nabory prowadzą byli Gryfoni, nie zapominając o tym, że ich dzieci się uczą w tej szkole. – Woła Anastasia Dakowyh, dziewczyna z ostatniego roku. Terra spogląda na nią spod przymrużonych powiek.
- Panno Dakowyh, pani Potter oraz pan Wood są świetnymi byłymi zawodnikami i genialnymi trenerami, którzy również chcą zwycięstwa Hogwartu, więc do drużyny wybiorą najlepszych, nie zważając na przynależność czy też pochodzenie. Taka jest ich praca. – Ana kiwa głową, a ja unoszę rękę.
- Pani profesor, czy można być jednocześnie zawodnikiem jak i reprezentantem w Turnieju? – Pytam. Jestem świetnym szukającym i dobrze mi idzie Transmutacja, myślę, że podołam. Terra uśmiecha się do mnie.
- Oczywiście panno Nott. Im mniej osób naraz weźmiemy, tym lepiej. Dlatego preferowalibyśmy, aby reprezentanci byli jednocześnie zawodnikami, jednak, jak wiemy, nie zawsze sport idzie w parze z rozumem, co zazwyczaj reprezentują Gryfoni, jesteśmy w stanie zabrać 15 uczniów. Czy są jeszcze jakieś pytania? –Ręka Albusa wystrzeliwuje w górę.
- Na jakiej zasadzie jesteśmy zwolnieni z egzaminów?-
- Każdy reprezentant Turnieju dostanie Wybitny z przedmiotu do którego zostanie wybrany. Z reszty przedmiotów dostanie Powyżej Oczekiwań, jednakże, może przystąpić do egzaminu jeżeli liczy na Wybitny. To wszystko? Świetnie. Rozejdźcie się. – Profesorka opuszcza Pokój. Otulam się szczelniej szlafrokiem i zmierzam w kierunku dormitorium.
- Ej Tori! Za godzinę jesteśmy umówieni w Pokoju Życzeń. Idziesz z nami? – Przede mną staje Potter.
- Ta, żebym mogła popatrzeć na obściskujących się Scorpiusa i Rose. Marzę o tym. Zresztą, mówiłam ci, że nie chcę cię widzieć. – Odpowiadam i chcę odjeść, jednak Albus łapie mnie za nadgarstek.
- Victorie, proszę cię. Przestań. – Jaki on jest głupi! Próbuję wyszarpać rękę z jego uścisku ale nie potrafię. – Przepraszam! Przepraszam, okay?-
- Myślisz, że twoje durne „przepraszam" coś zmieni? Myślałam, że się przyjaźnimy, a ty mnie olałeś. Masz mi to wytłumaczyć. – Potter patrzy się na mnie oczami przepełnionymi bólem, jednak nie odzywa się. Myśli, że jego mina skrzywdzonego szczeniaczka naprawi to wszystko?
– Uh, nie produkuj się. Nie chcesz mówić, to nie mów. Ale już nie mamy o czym rozmawiać. – Udaje mi się oswobodzić rękę i odchodzę do dormitorium. Mam zamiar wziąć ze sobą książki i zacząć zakuwać do tego Turnieju. Wiem, że jestem najlepsza w Hogwarcie z Transmutacji, jednak uczniowie innych szkół mogą być dużo lepsi. A ja nie mogę pozwolić sobie na porażkę. Przebieram się szybko z piżamy i do torby pakuję podręcznik, zeszyt i kilka długopisów. Różdżkę wkładam do kieszeni i wychodzę z dormitorium, do którego jednak prawie od razu wracam. Na środku PW stoją Al, Scor i Dustin, a ja nie chcę się na nich natknąć. Spod łóżka wyciągam mojego Pioruna 3007. Kilka witek z ogona odgięło się, ale naprawię to wieczorem. Otwieram okno, wchodzę na parapet i przerzucam nogę przez trzon miotły. Spoglądam w dół i widzę tylko spokojną taflę jeziora. Jedyne co jest minusem Slytherinu, to to, że Pokój Wspolny znajduje się tuż pod powierzchnią wody, a dormitoria zaraz nad nią. Nie chciałabym tam przypadkiem wpaść, panicznie boję się głębokości. Biorę głęboki wdech i odpycham się mocno nogami od kamiennego parapetu. Lubię ten wiatr we włosach, oraz słońce muskające moją twarz. Zanim decyduję się wylądować zataczam małe koło w poszukiwaniu osamotnionego miejsca i znajduję. Obniżam lot i opadam na trawę tuż obok młodej brzozy. Nie tylko ja postanowiłam spędzić dzień na Błoniach. Pełno uczniów rozłożyło się na trawie. Kilku czyta książki, część rozmawia z przyjaciółmi, jednak zdecydowana większość pluska się na płyciźnie jeziora. Rozwalam się w cieniu brzózki i z torby wyciągam podręcznik. Wzdycham ciężko, kiedy tylko go otwieram. W tym roku widzę, że profesor Reeves ma zamiar uczyć nas zmiany wyglądu. Jest to całkiem ciekawe, dlatego zagłębiam się w pierwszy rozdział.
-Nott, nie rozumiem jednego. – Wzdrygam się i książka wypada mi z rąk. Podnoszę wzrok i widzę Dustina wpatrującego się na mnie.
- Merlinie, nie strasz mnie tak. -
- Z Albusem masz spinę, do Sorpiusa rozumiem dlaczego nie chcesz się odzywać, to samo tyczy się Weasley. Ale co zrobiłem Ci ja i Ronnie? – Nic mi nie zrobili. Zupełnie nic. A ja się od nich odcięłam. Jest mi tak głupio w tym momencie.
- Przepraszam Dust... Ja... Nic mi nie zrobiliście. To ja odjebałam kaszę. – Chłopak siada obok mnie i zarzuca mi rękę na barki.
- Przestań się odcinać za każdym razem gdy ktoś inny coś odjebie. Jestem tu dla ciebie, jasne? -
Proszę bardzo! Kolejny rozdział dla Was! Dajcie znać co sądzicie, możecie podsyłać innym to opowiadanie, no róbta co chceta ogółem! Trzymajcie się w zdrowiu i #zostańwdomu <3
YOU ARE READING
Ambicja oraz Spryt
FanficByłam przerażona. Doskonale wiedziałam, że trafię do Slytherinu, nie mogło być inaczej, w moich żyłach płynęła przecież krew Theodora Notta. Jednak miałam nadzieję, że jednak krew mojej matki, przekona Tiarę Przydziału, że powinnam trafić do Domu Lw...