Minęły dwa tygodnie od tego feralnego dnia. Tak jak codziennie wyszłam z domu i podziwiając naturę, szłam w stronę szkoły. Ten październikowy dzień krył za chmurami ciepłe słońce, nie pozwalając mu oświetlić smutnych ludzkich twarzy.
- „Mówisz, że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę, gdy zaczyna padać. - cytowałam idąc i dotykając gałęzi drzew z których spadały kolorowe liście. - Mówisz, że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu, gdy zaczyna świecić.
Mówisz, że kochasz wiatr, a zamykasz okno, gdy zaczyna wiać.
- przerwałam i dodałam trochę ciszej -
Właśnie dlatego boję się, kiedy mówisz, że mnie kochasz.''- Szekspir. - usłyszałam głos za sobą. Zdziwiona odwróciłam się i ujrzałam tego, którego tak bardzo widzieć nie chciałam. Szedł w moją stronę w skórzanej kurtce i plecakiem przewieszonym przez jedno ramię. Szybko się odwróciłam i jak, gdyby nigdy nic ruszyłam dalej. - Jak długo jeszcze będziesz mnie unikać ? - zapytał doganiając mnie.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam nie odpowiadając na jego pytanie. Mój wzrok wlepionym był w drogę przede mną.
- Idę do szkoły, tak jak ty. - oznajmił z entuzjazmem. - Mam samochód w naprawie, więc....wybrałem się na piechotę.
- Świetnie...- mruknęłam sarkastycznie.
- Mamy chociaż okazję porozmawiać. - uśmiechnął się. - Unikasz mnie. - stwierdził.
- Możesz chociaż przez chwilę nic nie mówić i podziwiać otaczającą nas przyrodę ? - zapytałam podchodząc do skraju drogi, na którym rósł fioletowy wrzos. Zdziwiłam się, bo brunet nic więcej już nie powiedział. Podbiegłam do potężnego kasztanowca i podniosłam dwa kasztany, które były jeszcze w zielonej, kolczastej skorupce. - Jak nie przestaniesz się gapić, to tym razem dostaniesz w twarz kasztanem. - powiedziałam do stojącego za mną bruneta.
- Wolę z książki. - odparł z krzywą miną. - Przynajmniej nie ma kolców. Ale zauważyłem, że tobie też zaczynają wyrastać. - wzruszył ramionami. - Bo jesteś dla mnie trochę za ostra.
- Wiesz co? - zapytałam po chwili, nieco złośliwie. - Kiedy się nie odzywasz, o wiele bardziej mogę cię znieść.
- Oj przestań już. - mruknął i zrobił minkę słodkiego pieska. - Ile będziesz się jeszcze na mnie gniewać?
- Nazwanie mnie.... właśnie tak jak mnie nazwałeś, jest rzeczą niewybaczalną. - powiedziałam przewracając oczami i wyżej podniosłam głowę. - A teraz pośpiesz się ślimaku, bo się spóźnimy.
☀️
- Wuefista dał nam dzisiaj niezły wycisk. - powiedziała Diana, opadając na ławkę w szatni.
- Taak....- jęknęła Ruby, siadając obok niej. - Wszystko mnie boli!
- Szczerze, to ja się dziwię, że wy w ogóle ćwiczycie. - powiedziała Janka wchodząc do szatni.
- Ty nie ćwiczysz już od trzech tygodni. - powiedział Tillie, pokazując trzy palce. - On naprawdę daje się nabrać na te twoje sztuczki z całorocznym okresem?
- Najwyraźniej tak! - zaśmiała się Janka.
- Ogólnie mamy teraz wolną lekcje, bo Pani Sofie jest na wycieczce ze swoją klasą. - oznajmiła Ruby, po czym popiła wodę z różowej butelki.
- Serio?! - zapytałyśmy zdziwione i pełne entuzjazmu.
- Jak dobrze! - krzyknęła Tillie. - Bo nie nauczyłam się na dzisiejszą kartkówkę.
- W takim razie co robimy? - zapytałam wciągając bluzę przez głowę.
- Och, wiem! - krzyknęła Ruby wstając na równe nogi. - Gilbert ma teraz trening. Musimy na niego pójść! To sprawa życia i śmierci!
CZYTASZ
On jest moimi Skrzydłami/ AWAE
RomanceRudowłosa dziewczyna pojawia się w szkole w Avonlea. Miła, uśmiechnięta, prawdziwy wulkan energii. Porusza się po świecie z głową w chmurach i zaraża entuzjazmem ludzi wokół siebie. Poznaje wspaniałych przyjaciół z którymi nigdy nie jest nudno. Ksi...