Biegłam najszybciej jak mogłam, jednak moja kondycja nie była za najlepsza. Olimpiada za kilka chwil miła się zacząć, a ja nie byłam kompletnie przygotowana. Dlaczego to zawsze ja muszę mieć takiego pecha?! Och, co za koszmar! Diana podbiegła na salę aby zająć swoje miejsce, a ja i Gilbert jak huragan wbiegliśmy do pomieszczenia, w którym czekała już cała grupa wraz z Panną Stacy. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę tym samym powodując, że poczułam się bardzo nieswojo. Moje policzki oblały się soczystym rumieńcem, dłonie drżały ze stresu i strasznie rozbolał mnie brzuch.
- Co jest?! - usłyszałam nagle głos Cola. Podskoczyłam z przerażenia i spojrzałam na stojącego obok blondyna. Co on tu robi? Z resztą co ja się dziwię. Cole zawsze chodzi tam gdzie nie powinien, a chce. - Jak wy wyglądacie?! - głośno się zaśmiał. Zdezorientowana spojrzałam na siebie i bruneta. Moja koszula nadal nie była dobrze zapięta. Okazało się, że zapięłam o jeden guzik za daleko przez co koszula układała się krzywo i jej przód wypadał mi ze spódniczki. Moje włosy były nieco rozczochrane, a jedna z podkolanówek się zsunęła. Ja wyglądałam jak wielkie nieszczęście, a Gilbert mimo porozwalanych na wszystkie strony loków i z nie zawiązanym krawatem, który wisiał na jego szyi wyglądał doskonale. Jak?! Natychmiast nerwowo zaczęłam się poprawiać. Jaki wstyd!
- Trzęsiesz się jak pomarańczowa galareta. - zaśmiał się Cole, a ja zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Ten blondwłosy półgłówek czasami potrafił być bardzo irytujący. - Chodź pomogę ci.
- Pospieszcie się! - krzyknęła Panna Stacy, jak wychodziliśmy z pomieszczenia. - Za chwilę zaczynamy!
☀️
- Przed nami decydującą runda. Poprawa odpowiedź przesądzi o zwycięstwie. - usłyszawszy te słowa po plecach przeszedł mnie dreszcz. Nie mogę nawalić. Nie mogę. Siedzący obok mnie Gilbert spojrzał na mnie wspierająco i lekko się uśmiechnął. Szczerze mówiąc, zrobiło mi się lepiej. Lekko się rozluźniłam i wzięłam głęboki oddech.
- Co oznacza zwrot memento mori ?
Dzwonek
Nastała cisza. Głośno przełknęłam ślinę. Prawdę mówiąc, nie panowałam nad ręką. Ona sama wcisnęła dzwonek.
- Liceum z Avonley? - głos prowadzącej dochodził jak zza szyby. Był taki głuchy i niewyraźny. Znam odpowiedź, więc dlaczego tak bardzo się waham? Podniosłam głowę starając się wyglądać pewnie, lecz w rzeczywistości wcale taka nie byłam. Wewnątrz mnie nic nie było spokojne. W głowie mi dudniło, a serce niemal wyrwało mi się z klatki piersiowej.
- Pamiętaj o śmierci. -odpowiedziałam słabym głosem, wstrzymując oddech.
- Prawidłowa odpowiedź. Liceum z Avonley przechodzi do następnego etapu!
Na sali słychać było wiwaty i krzyki. Dopiero po chwili doszły do mnie słowa prowadzącej. Nie zaczęłam piszczeć z radości i przytulać się tak jak to robiła reszta mojej drużyny. Spokojnie siedziałam na miejscu patrząc się nieprzytomnym wzrokiem w blat stołu. Całe napięcie spływało ze mnie strumieniami, a oddech się uregulował. Czułam błogi spokój...no prawie. Panna Stacy podbiegła do nas i zaczęła nas wszystkich ściskać z radości. Przestraszyłam się jak wzięła mnie w ramiona, wyrywając mnie tym samym z transu, w którym się znajdowałam.
- Tak bardzo jestem z was dumna! - powtarzała kobieta dusząc mnie w swoich ramionach. - Mówiłam, że dasz radę Aniu! - zwróciła się do mnie ze szczerym uśmiechem na twarzy. Chwyciła za moje dwa warkocze i położyła mi je na ramionach. - Byłaś rewelacyjna! Wszyscy byliście!
- Gratulacje Aniu. - usłyszałam głos za sobą. - Panna Stacy ma rację. Byłaś niesamowita. - odwróciłam głowę i spojrzałam na bruneta, który zdecydowanie stał za blisko mnie. Uśmiechnęłam się i lekko odsunęłam.
CZYTASZ
On jest moimi Skrzydłami/ AWAE
Любовные романыRudowłosa dziewczyna pojawia się w szkole w Avonlea. Miła, uśmiechnięta, prawdziwy wulkan energii. Porusza się po świecie z głową w chmurach i zaraża entuzjazmem ludzi wokół siebie. Poznaje wspaniałych przyjaciół z którymi nigdy nie jest nudno. Ksi...