☀️ 3. Marchewkowy dzień nieszczęść. ☀️

279 26 6
                                    

Nowych dzień, nowe możliwości. Ciepły październikowy poranek i promienie słońca wpadające przez okno do mojego pokoju.

- Czas iść do szkoły - powiedziałam sama do siebie, siedząc na łóżku i podziwiając niesamowite uroki poranka. Słowik siedział na gałęzi mojej wiśni za oknem i przygrywał wesołe piosenki. Lekki ciepły wietrzyk tańczył z liśćmi drzew a kogut piął witając wschodzące słońce. - Zapowiada się wspaniały dzień.

☀️

I tak jak wspaniały dzień się zapowiadał, tak i czar prysł jak tylko przekroczyłam próg szkoły. Już na samym wejściu Józia Pay skomentowała mój dzisiejszy strój i wygłosiła kilka nieprzyjemnych uwag w kwestii moich włosów. Znowu zabłądziłam. Serio, ta szkoła była dla mnie jak labirynt. Do tego, wchodząc po schodach na pierwsze piętro potknęłam się i spektakularnie wylądowałam na tyłku. Żyć nie umierać.

Pierwsza lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie. Nauczyciel przez pół lekcji mówił jak ważny jest jego przedmiot a na drugiej połowie tłumaczył temat i to jeszcze w tak bardzo nudny sposób, że uczniowie mało co nie zasnęli.

Drugą lekcją była biologia. Szczerze mówiąc, lubiłam ten przedmiot. Nauczycielka była miła i bardzo dobrze tłumaczyła.

Następne lekcje jakoś leciały. Mój humor spadł na samo dno i nie miała nawet ochoty się uśmiechnąć. Rozmawiałam z dziewczynami z ponura miną, a na ich pytania czy coś się stało, odpowiadałam zwykłym wzruszeniem ramion.

I oto nadeszła siódma lekcja. Były to zajęcia dodatkowe z języka angielskiego, na które się zapisałam. Kiedy weszłam do klasy od razu coś rzuciło mi się w oczy. W sali siedziały osoby z drugiej klasy liceum. Zaskoczona cofnęłam się i z planem zajęć w dłoni, zerknęłam na numer klasy wiszący na drzwiach. Zgadzał się.

- Czy coś się stało Anno Shirley? - zapytał Pan Phillips.

- Nie, po prostu myślałam że pomyliłam klasy. - powiedziałam wymuszając lekki uśmiech i powstrzymując się od poprawienia nauczyciela. Swoją drogą te uśmiech pewnie wyglądał koszmarnie....

- W taki razie zajmij miejsce. - mruknął, pokazując niedbały ruch ręką na klasę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i to co zobaczyłam, przeraziło mnie. Było tylko jedno wolne miejsce i to obok Gilberta. No pięknie....

Podeszła do ławki i nawet się nie witając usiadłam na krześle z grymasem na twarzy.

- Witaj panienko ognista. - przywitał się pełen entuzjazmu - Nawet się ze mną nie przywitasz ? - zapytał, a jego uśmieszek znowu pojawiły się na twarzy. Serio, co on z nim ma...?!
Najzwyczajniej w świecie go zignorowałam. Nie miała ochoty na rozmowę, a już szczególnie z nim. - Hej, coś się stało? - zapytał już trochę ciszej i nieco zmieszany. Zbyłam go zwykłym wzruszeniem ramion.

Pan Phillips zaczął tłumaczyć różne zagadnienia a w klasie zapadła cisza. Starałam skupić się na tym co mówi nauczyciel, jednak coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkadzał.

- Ej Aniu? - zapytał szeptem - Obraziłaś się na mnie?

- Zamknij się. - mruknęłam, nie przestając pisać w zeszycie. Chłopka jedynie przewrócił oczami, chwycił długopis i zaczął notować. Jednak po chwili się do mnie odwrócił i zlustrował mnie wzrokiem.

- Jesteś smutna. - stwierdził - Coś się stało? - zapytał z.... troską? - Mogę ci w czymś pomóc? - nie odpuszczał.

Starałam się go zignorować, jednak w pewnym momencie chwycił mnie za warkocz i powiedziała :

On jest moimi Skrzydłami/ AWAEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz