☀️ 12. Zimowe roztargnienie. ☀️

250 22 9
                                    

Środa. Wieczorem, gdy kładłam się spać miałam wrażenie że przede mną jeszcze wiele godzin słodkiego snu. Myślałam, że wstanę z łóżka wypoczęta i w dobrym nastroju. Jednak zdradziecka noc postanowiła odejść zbyt wcześnie. Budzik, stojący na szafce obok łóżka brzęczał niemiłosiernie  doprowadzając mnie do bólu głowy. Gwałtownie wyciągnęłam rękę w jego stronę i go wyłączyłam. Wtuliłam twarz w poduszkę i delektowałam się błogą ciszą. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Było ciemno i ponuro, jak to w zimowy poranek. Usiadłam na łóżku, a moje bose stopy zetknęły się z miękkim dywanem. Rozleniwionym krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niego mundurek, w którym miałam wystąpić na dzisiejszej olimpiadzie. Lekko go otrzepałam i położyłam na łóżku. Olimpiada. Och, jeszcze jakiś czas temu byłam taka podekscytowana, a teraz opanował mnie tylko strach. Był to ważny konkurs, a ja mam na nim reprezentować swoją szkołę. Jednak nie przejmowałam się samą olimpiadą, a...Gilbertem. Tak, znowu ten nieszczęsny Blythe. Pierwszy raz od dłuższego czasu będę musiała być tak blisko niego. Przez ostatnie tygodnie sprawnie się unikaliśmy, a teraz musimy grać w jednej drużynie. Jednak niech nie myśli, że to oznacza koniec naszej rywalizacji. Co to, to nie!

- Dlaczego zawsze, kiedy chce wyglądać dobrze to nagle wszystkie najładniejsze ubrania zaczynają tajemniczo znikać? - mruknęłam gniewnie pod nosem, przegrzebując ubrania w szafie. Zdenerwowana wyrzuciłam wszystkie rzeczy na podłogę i nerwowo zaczęłam je przebierać w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Olimpiada odbywa się dopiero na piątej lekcji, więc w mundurek przebiorę się w szkole. Jednak chciałabym się dobrze prezentować także przez konkursem. W pewnym momencie w stercie kolorowych ubrań coś rzuciło mi się w oczy. Zaskoczona chwyciłam zielony materiał i położyłam go sobie na kolanach. Och, tej bluzy już dawno nie powinno być w mojej szafie. A właściwie to w ogóle nie powinno jej tam być. Mowa oczywiście o bluzie Gilberta. Tak...najwidoczniej jeszcze jej nie oddałam. Kompletnie o niej zapomniałam, a ten denerwujący chłopak nawet się o nią nie upomniał. Chwyciłam ją w dłonie i przyjrzałam się jej. Mimo, że wyprana spędziła w mojej szafie kilka tygodni nadal pachniała jego perfumami. Albo mi się wydawało?

- Świetnie. - mruknęłam oddalając bluzę od twarzy aby nie czuć jej zapachu. - Niby jak ja teraz mu ją oddam?! - skarciłam się w duchu za swoje zapominalstwo. Oczywiście nigdy, ale przenigdy nie przyznam, nawet Dianie, że jakaś część mnie miała taką malutką ochotę zatrzymać tą bluzę. A co gorsza to nawet nie wiem dlaczego. Rzuciłam materiał na łóżko z miną jakbym zobaczyła obrzydliwego robaka i wróciłam do szukania ubrań. W końcu rozczarowana zdecydowałam się na zwykłe czarne spodnie i zieloną obcisłą lazurową bluzkę. Moje niesamowicie niesforne tego dnia włosy splotłam w dwa dobierane warkocze. Niezdarnie wcisnęłam wszystkie ubrania z powrotem do szafy i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam tak...zwyczajnie. A moje włosy nie stały się ani odrobinę ciemniejsze. Westchnęłam z rezygnacją.

- Dzień dobry Marylo! - przywitałam się z uśmiechem, siadając przy stole w kuchni.  Oparłam brodę na ręce i rozejrzałam się po pomieszczeniu. - A Mateusza jeszcze nie ma? - zapytałam nakładając sobie jajecznicę na talerz, co wykonywałam szybko i niezdarnie. Zamiast na talerz wylądowała na blacie stołu.

- Zaraz przyjdzie. Aniu uważaj! No na litość boską, zabrudziłaś tą jajecznicą cały stół! - odparła surowo kobieta, kładąc na blat talerz z pieczywem. - - Coś zepsuło się w samochodzie przez ten mróz i teraz to naprawia , aby móc zawieść cię do szkoły. - oznajmiła podając mi ścierkę.

- Przecież mogę pójść pieszo. - powiedziałam z pełną buzią, próbując posprzątać bałagan, który narobiłam. Jajecznica znajdowała się nie tylko na stole, ale i pod nim.

- Chyba nie wyjrzałaś dzisiaj przez okno. - stwierdziła, siadając naprzeciwko i patrząc na mnie podejrzliwie.

- Nie wyjrzałam. - oznajmiłam biorąc następny kęs jedzenia. - Jestem jednocześnie podekscytowana i przerażona dzisiejszą olimpiadą i nawet nie zbliżyłam się w jego stronę. Myślisz, że dobrze mi pójdzie? Boję się, że coś pokręcę. Znasz mnie Marylo. Zawsze umiem coś popsuć. Nawet rzeczy, których teoretycznie popsuć się nie da. Nie jestem pewna czy dobrze postępuję w ogóle na niej występując. Co prawda zawsze chciałam reprezentować szkołę na jakimś ważnym wydarzeniu, ale teraz ta wizja budzi we mnie lęk i robi bałagan w moich i tak niepoukładanych myślach. Na pewno coś pokręcę. Ja po prostu...

On jest moimi Skrzydłami/ AWAEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz