Rozdział 1. Szczoteczka do zębów jest?

867 52 0
                                    

- Nie wierzę, że to robię. - szepnęłam do siebie i po oddaniu bagażu, wsiadłam do autobusu i zajęłam jedno z wolnych miejsc na samym przodzie. Z tego co zdążyłam zauważyć, na samym tyle usiadła jakaś grupa chłopaków ze swoją świtą dziewczyn. Cóż, przynajmniej będzie ciekawie. Z takimi zawsze tak jest. Typowe pustaki, które myślą że wszystko im wolno. Wiem, bo sama zadawałam się z takimi osobami.
Oparłam głowę o szybę i zaczęłam myśleć o tym wszytskim. Jak to będzie wyglądać i czy uda mi się to w ogóle przeżyć. Tym bardziej, że to obóz sportowy. Wiem, że będą nas tu cisnąć. Dlatego tak bardzo zdziwił mnie widok tłustego nastolatka, który siedział naprzeciw mnie i jadł żelki, wpychając je sobie na siłę do buzi. Zwróciłam też uwagę na niską, przestraszoną dziewczynę w dwóch, rudych kucykach. Nie wyglądała na szczególnie wysportowaną, więc co tu robiła?
Przestałam rozglądać się jak głupia po autobusie i swój wzrok skierowałam na to, co działo się za szybą. Widziałam grupkę ludzi, która stała i rozmawiała ze sobą, co jakiś czas śmiejąc się z czegoś. I dałabym sobie głowę uciąć, że widziałam Ewę Swobodę i Marcina Lewandowskiego. Ja rozumiem, że to obóz sportowy, ale jak takie gwiazdy tu będą, to ja mogę nawet cały rok zostać.

- Dzień dobry młodzieży! - do środka weszła jakaś kobieta, na oko czterdziestolatka. Pierwsze wrażenie pozytywne, więc mam nadzieję, że uda mi się z nią dogadać. - Jak już wiecie, spędzimy razem dwa miesiące. Nie powiem wam gdzie dokładnie jedziemy, ani kto będzie z nami w tym roku. Niech to będzie dla was niespodzianka. Ja nazywam się Beata Skowron i obóz sportowy uważam za otwarty! - po autokarze rozległy się słabe brawa i może jeden czy dwa gwizdy.

Kiedy ruszyliśmy, pojawiły się pierwsze wątpliwości, jeśli chodzi o ten cały wyjazd. Głupi chyba by niczego się nie obawiał. To nie było też tak, że się bałam. Nie ja. Podczas całego liceum nauczyłam się odwagi i pewności siebie, to drugie to na pewno.
Dopiero we wrześniu kończyłam osiemnaście lat, więc nie miałam zbytnio wyboru, żeby nie pojechać i sprzeciwić się matce. Dla niej wciąż byłam tą zbuntowaną małolatą, która musiała się jej słuchać.
Szkoda, że nie widziała mojego świadectwa z czerwonym paskiem. Miałam cholerne wyróżnienie, a ona to zignorowała i nawet nie przyszła na moje zakończenie roku. Szkoda, że zapomniała o rocznicy śmierci taty, którą spędziłam sama w domu, oglądając albumy ze zdjęciami. Szkoda, że to ja byłam zła córką, a ona nie zdawała sobie sprawy jak chujową jest matką. Ale została mi tylko ona.

- Cześć! - wzdrygnęłam się na piskliwy głos dziewczyny, która nagle się do mnie przysiadła. Spojrzałam na nią i zauważyłam blondynkę z tapetą na twarzy. - Tak myślałam z przyjaciółmi, że może byś się do nas dosiadła? Siedzimy na samym tyle. - czyli jedna ze świty elity obozu. Jestem pewna, że to właśnie ich grupa będzie sprawować taką rolę tutaj.

- Nie, dzięki. - posłałam w jej stronę sztuczny uśmiech i wróciłam do słuchania muzyki i przeglądania telefonu. - Nie potrzebuję towarzystwa sztucznych lasek i napakowanych chłopczyków, którzy mają orzech zamiast mózgu. - usłyszałam tylko jej ciche prychnięcie w odpowiedzi zanim odeszła. Chociaż nawet mnie to zbytnio nie interesowało.

Spojrzałam na szybę, w której odbijało się moje odbicie. Blond włosy, trochę za ramioma, lekko kręcone, chociaż bardziej przypominały fale niż loki. Duże, niebieskie oczy. Pełne, malinowe usta. Lekko wystające kości policzkowe i ten cholernie idealny nos. Czasami miałam wrażenie, że jestem trochę za perfekcyjna. Nie miałam żadnych kompleksów, a nawet moja cera była nieskazitelna.
Byłam dość wysoka, bo miałam jakieś sto siedemdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Do tego jeszcze wysportowana sylwetka i szybki metabolizm.
Jedyną rzeczą, której w sobie nie lubiłam, to była ogromna blizna, która zaczynała się na biodrze i kończyła na wysokości pępka, na talii. Planowałam zrobić sobie w tym miejscu tatuaż, ale jeszcze nie wpadłam na pomysł co by to mogło być.
No i jestem jedną z tych osób, które uważają, że tatuaż musi mieć jakieś znaczenie. Bo prawie zawsze ma. Tak jak moje. Jeden w dole pleców, drugi nad kostką i trzeci za uchem. Są to miejsca raczej niewidoczne na codzień, bo nie chciałabym, żeby ktoś je zauważył, tym bardziej mama. Od zawsze była wrogiem tatuaży, piercingu. Wszystkiego. Chyba nawet moim.

- Szczoteczka do zębów jest? - usłyszałam pytanie kolejnej osoby, tym razem innej dziewczyny, która miała niesamowicie melodyjny i przyjemny głos. Odwróciłam się w jej stronę i zobaczyłam śliczną, czarnowłosą nastolatkę.

- Co? - nie wiedziałam o co jej chodzi z tą szczoteczką. Zapomniała, czy co?

- Chciałam być oryginalna i zamiast zaczynać znajomość od 'Hej, jestem Pola! Zostaniemy przyjaciółkami?' wolałam powiedzieć coś nowego i świeżego. - zmrużyła oczy i kiwała głową, prawdopodobnie zdając sobie sprawę jak dziwne to było. Ale dla mnie było to raczej pomysłowe i takie niecodzienne, ja bym na to nie wpadła. No i dziewczyna różniła się od tej wcześniejszej pustej laski. Była bardziej prawdziwa.

- Oh, okej. Oliwia. - wyciągnęłam rękę na przywitanie. Może dobrze będzie mieć tu jakąś koleżankę. Przynajmniej nie będę sama.

Wakacyjna Miłość · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz