Rozdział 4. Lepiej, żeby o tym zapomniał.

718 58 4
                                    

- Pola! Widziałaś mój czarny stanik?! Ten sportowy! - krzyknęłam do współlokatorki z łazienki, bo dopiero co skończyłam brać prysznic.
Słyszałam, że kilka domków ma problem z ciepłą wodą i muszą chodzić do łazienki na świetlicy, żeby się umyć. My miałyśmy to szczęście, że z naszym wszystko było okej.
W końcu postanowiłam wyjść z pomieszczenia, wcześniej zdejmując ręcznik z głowy. Przetarłam swoją twarz i wyszłam do dziewczyny. - Ciekawe co ten kretyn dzisiaj wymy- na tym skończyłam swoją wypowiedź, bo spojrzałam przed siebie i zauważyłam Tomka, który rozmawiał z Polą. Chyba domyślił się, że mówię o nim. - Dzień dobry. - grzecznie się z nim przywitałam, kompletnie zapominając, że stoję tam w samym ręczniku. Wtedy o tym nie myślałam, bo byłam skupiona na oczach siatkarza.

- Dzień dobry. - może go nie lubię, ale nie mogę zaprzeczyć, że jest przystojny. Bo jest, i to kurewsko. - Więc wszystko wiadomo, tak? - tym razem zwrócił się do czarnowłosej, a ona kiwnęła twierdząco głową. Już miał wychodzić, ale jeszcze odwrócił się w naszą stronę i spojrzał na mnie. - Leży na krześle. - mrugnął do mnie i wskazał głową w głąb naszego domku, gdzie faktycznie na oparciu krzesła był mój stanik.

- O kurwa. - szepnęłam i padłam na twarz na moje łóżko. Krzyknęłam w poduszkę ze złości. Już chyba gorzej być nie może.

- Oli! - Pola wyskoczyła na łóżko zaraz obok mnie i zaczęła mną potrząsać. Dlaczego los mi zesłał taką wariatkę? - On cię rozbierał wzrokiem!

- Tak, albo po prostu mnie nim zabijał. Powolną i męczeńską śmiercią. - nie wiem czy cokolwiek zrozumiała z mojego bełkotu. Wtedy byłam zbyt załamana, żeby podnieść głowę i po prostu wyraźnie coś jej powiedzieć.

- Dobra, ubieraj się i idziemy. Dam sobie rękę uciąć, że dadzą nam wycisk. - tego chyba się obawiałam. To mogła być zemsta opiekuna za moje niedojrzałe zachowanie. Chociaż nie wyglądał na złego. Na rozbawionego też nie.

- Ale wstyd... Lepiej, żeby o tym zapomniał.

Po piętnastu minutach już wszyscy się zebrali w wyznaczonym miejscu. Było to tam, gdzie wczoraj mieliśmy ognisko. Uznaliśmy, że to będzie idealne miejsce zbiórki, więc tak już zostanie do końca obozu.
Z całych sił starałam się ignorować wzrok Tomka, który miałam wrażenie, że był skierowany na mnie. Nie wiem o co mu chodziło, ale zdecydowanie czułam się przez niego skrępowana. Nie byłam tylko pewna czy to dobrze, czy źle.

- Także po wielu naradach, zgodnie ustaliliśmy, że kapitanem naszej drużyny zostanie Oliwka! Gratulacje! - wyszczerzyłam oczy, bo ja wcale nie zgłaszałam się do tej roli. Nie chciałam tego. Fajdek musiał się pomylić, bo to nie mogłam być.
Przeleciałam wzrokiem po wszystkich uczestnikach, ale na końcu mój wzrok i tak spoczął na błękitnych oczach siatkarza. Jego uśmiech wydawał się podejrzany, co tylko upewniło mnie, że to on za tym stał.

Chce wojny, to będzie ją miał.

- Zapraszamy na środek. - kiwnął głową w moim kierunku i od niechcenia tam poszłam. Raz się żyje. - Zastępcą zostanie Julia. Również zapraszam do nas. - jak się okazało, była to jedna z blondynek, które wyglądały na typowe plastiki szkolne. No nic. To też będę musiała jakoś przeżyć.

Po całym tym zebraniu, trzeba było szybko wytypować trzy osoby, które najlepiej poradziłyby sobie w pierwszym zadaniu, a mianowicie w strzelaniu z łuku.
Jako kapitam musiałam zaufać trzem chłopakom, którzy zapewniali mnie, że to wygramy. Nie znałam ich kompletnie, ale zgodziłam się na to. Co będzie to będzie. To tylko zabawa.
Oprócz tego słyszałam, że wygrana drużyna dostanie fory przy ostatecznej konkurencji. Ogólnie, dzienne zadania miały na celu zbieranie jak największej ilości zwycięstw, co miało ułatwić nam zdobycie pucharu obozu.
Wiem, brzmi to dziecinnie, ale chyba właśnie na tym polega rywalizacja tutaj.

---

Wyszyscy w napięciu obserwowaliśmy tablicę z wynikami. Wszystkie trzy drużyny. Trochę obawiałam się, że przegramy, aczkolwiek chyba będzie mi to nawet na rękę. Nie zależy mi jakoś super, żebyśmy to my zwyciężyli.

- Uwaga moi kochani. Ogłaszam wyniki. Trzecie miejsce zajęła drużyna czerwona! - pani Skowron nie powinna dostawać mikrofonu do ręki. Ma wystarczająco donośny i skrzeczący głos, że doskonale poradzi sobie bez tego. - Drugie miejsce grupa żółta, tym samym niebiescy wygrywają zadanie pierwsze!

Że co? Że my? Jak? Spojrzałam na swoją grupę, a oni wszyscy zaczęli się cieszyć. Nie ukrywam, że ja też, ale przez chwilę byłam w niemałym szoku.
Kiedy drużyna wciąż jeszcze winszowała, ja poszłam dokładnie sprawdzić wyniki. Wszystko zapisałam sobie na kartce, żeby wiedzieć kto i ile punktów zdobył. Przyda to się na później.
Po jakiś trzydziestu minutach zebraliśmy się z naszymi opiekunami przy ognisku i zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Przez chwilę przestałam żałować, że tu jestem i po prostu napawałam się chwilą.

- Umie ktoś grać na gitarze? - lekkoatleta zapytał całej grupy, ale nikt się nie zgłosił.
Nie wiem co mnie podkusiło, ale moja ręka powędrowała do góry. - Zajebiscie! Trzymaj!

Fajdek podał mi gitarę, sam chwycił za harmonijkę, a jakiejś dziewczynie dał tamburyn.
Powoli zaczęłam ją nastrajać, a w tym czasie ktoś rzucił pomysł, żeby zagrać 'Ale to już było'. Nie prostestowałam, bo nawet w miarę znałam ten kawałek, także zaczęłam grać. Szkoda, że nikt nie znał słów zwrotki. Wszyscy pewnie znali tylko refren.
I tak zaczęło się nasze świętowanie. Ognisko, gitara, radość. Poczułam, że chcę tutaj być. Postaram się dla siebie, nie dla mojej mamy.

Co jakiś czas czułam na sobie wzrok jednego z opiekunów, Tomka. Dostrzegałam w jego spojrzeniu taką małą iskierkę. Nie wiem co to było, ale krępowało mnie to trochę.
W końcu przestałam na niego patrzeć i skupiłam się na grze na gitarze. Nikt już nie rzucał propozycji, więc zaczęłam przygrywać utwory The Lumineers. Nawet nie zauważyłam, że prawie wszyscy już sobie poszli i zostałam tylko ja. No nie tylko, bo był jeszcze siatkarz. Co za szczęście.

- Dobrze grasz. - wow. Pochwalił mnie. Nie wiem, powinnam się cieszyć?

- Wiem. - posłałam mu ironiczny uśmiech i grałam dalej, ignorując jego towarzystwo. - Musisz się tak patrzeć? - strasznie mnie to irytowało z czego on sobie doskonale zdawał sprawę.

- Muszę. - westchnęłam tylko i kontynuowałam. Naprawdę chciałam żeby sobie już poszedł. Czy to tak wiele?

- Kretyn. - szepnęłam do siebie i przestałam. Odłożyłam gitarę i spojrzałam na niego. To był błąd. On jest w cholerę przystojny, a jego oczy pięknie świecą przy tym ognisku.

- Dla ciebie zawsze.

Wakacyjna Miłość · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz