Rozdział 2. Jeśli się utopi, będziemy mieć spokój.

801 50 4
                                    

Po kilkugodzinnej podróży w końcu dojechaliśmy na miejsce. Z tego co zauważyłam, byliśmy w lesie. Czyli w miejscu, za którym nie przepadałam. Przecież tu można złapać jakiegoś kleszcza i jeszcze te upierdliwe komary. Zdecydowanie nie byłam fanką natury.

- Okej! Cała grupa do mnie! - krzyknęła do nas pani Beata, a wszyscy posłusznie ustaliliśmy się w jednej grupie i czekaliśmy na to, co ma do powiedzenia. - Bagaże zostawiacie w autokarze, pojadą na miejsce noclegu. My pójdziemy tam pieszo, żebym mogła wam opowiedzieć co nieco o tym miejscu. - kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam, co pewnie zrobiło też kilka innych osób. - No to w drogę!

Kiedy w końcu ruszyliśmy wyłączyłam się kompletnie i szłam obok Poli, słuchając muzyki. Leciała akurat piosenka mojego ukochanego zespołu, The Luminers. Umiałam zagrać prawie ich każdą piosenkę na gitarze. To była też jedna z pasji, którą zaraził mnie mój tata. Skłamałabym mówiąc, że nie byłam jego oczkiem w głowie. Mieliśmy tą wyjątkową więź, której nigdy nie będę miała z matką.

- Tu będziemy spać. - spojrzałam w tą samą stronę co czarnowłosa i ujrzałam piękny teren z kilkunastoma domkami wypoczynkowymi. Wszystko wyglądało na niesamowicie zadbane. Obok znajdowały się też inne budynki, o wiele większe niż domki, a jeszcze dalej dostrzegłam jezioro. Jeśli tak ma to wszystko wyglądać, to zaraz naprawdę nie będzie żadnych minusów związanych z przyjazdem tutaj.

- Wow. - to było jednyne co byłam wtedy w stanie z siebie wydusić.

- Dokładnie. Byłam tu w zeszłym roku i powiem ci, że było zajebiście. - spojrzałam na nią zaskoczona, bo nie wspominała wcześniej, że jest tu drugi raz. Ale przynajmniej zna ten teren lepiej ode mnie.

- Ale ona mnie wkurwia. - wskazałam głową na tą blondi laskę, która przysiadła się do mnie w autobusie.

- Ej. - Pola sztutchnęła mnie w ramię i spojrzała na jezioro. - Ona nie umie pływać. Jeśli się utopi, będziemy miały spokój. - nie powinnam się z tego śmiać, ale kurczę. To było zabawne.

- No dobra! - nasza kierowniczka zawołała nas wszystkich w jedno miejsce, a po chwili doszły jeszcze dwie grupy. - Jest na nas tu równo sześćdziesiąt osób. Podzielimy was na trzy drużyny i będziecie ze sobą rywalizować. Każda drużyna dostanie dwóch opiekunów, a spośród was, zostanie wybrany kapitan całej drużyny i jego zastępca. Teraz wyczytam listę do każdej z grup, a następnie przydzielę wam opiekunów. Reszty dowiecie się później! - kobieta zaczęła wyczytać osoby, które po kolei szły do odpowiedniej drużyny.
Każdy dostawał chustę i koszulkę z odpowiednim kolorem. Były trzy, czerwony, niebieski i żółty. Ja na szczęście trafiłam do niebieskich, gdzie była też Pola. Stety, albo niestety, znalazła się tam też cała ta świta, z którą jechałam. - Szybko poszło. Więc teraz najlepsza część! - pani Beata klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się w naszą stronę. - Do grupy czerwonej został przydzielony Jakub Błaszczykowski i Ewa Swoboda. Grupa niebieska, Tomasz Fornal i Paweł Fajdek, a do grupy żółtej idzie Marcin Lewandowski i Agnieszka Radwańska. - gdy tylko usłyszałam kto idzie do ostatniej drużyny zasmuciłam się, bo naprawdę chciałam poznać Lewandowskiego. Takie małe marzenie. Ale Fajdek też jest spoko, tego drugiego nawet nie znam. - Teraz idźcie do domków, a o osiemnastej zapraszam tutaj. Poznacie waszych opiekunów.

Wszyscy rzucili się w pogoń za domkami, żeby wybrać te najlepsze, a ja po prostu poszłam za nowopoznaną dziewczyną, która ciągnęła mnie w stronę jednego z nich. Większość pobiegła do tych najbliżej jeziora, a nasz znajdował się prawie przy samym lesie. Plus był taki, że był dwuosobowy, więc prawdopodobnie dziewczyna mieszkała w nim rok temu, skoro od razu skierowała się w jego stronę.

- Najpierw ty pójdziesz po swoją walizkę, a potem ja, żeby nikt nam chatki nie zajebał, okej? - zapytała, a ja kiwnęłam głową na tak i wyszłam na zewnątrz.

Cały czas rozglądałam się dookoła, bo wciąż nie byłam pewna tego miejsca. Nie odzywałam się dużo, ale myślę, że to się zmieni. Mam wrażenie, że z Polą nadajemy na tych samych falach. Dogadamy się ma sto procent.

- Uważaj jak chodzisz kretynie. - powiedziałam do jednego chłopaka, który mnie potrącił. Miał na sobie niebieską koszulkę, co znaczyło, że jesteśmy razem w drużynie. Świetny początek znajomości.
Szybko zgarnęłam walizkę i wróciłam do domku, w którym czekała na mnie współlokatorka.

- Wow! A tobie co? - zanim wyszła musiała zauważyć, że jestem zła.

- Jakiś idiota mnie potrącił i jestem wkurwiona, bo miał niebieską koszulkę. - nie chciałam mieć tu z nikim problemu. Miałam nadzieję, że uda mi się zachować kontrolę. Bójka to ostatnie, co teraz chodziło mi po głowie.

- Spokojnie. Pewnie już zapomniał. Lecę po walizkę.

No i jak ja miałam być tu spokojna? Przecież ja zaraz oszaleję. Nie ukrywam, że nie chcę tu być, ale to chyba lepsze niż wakacje z matką, która i tak ma mnie w dupie.
Szybko się rozpakowałam i przebrałam w t-shirt w kolorze mojej drużyny.

- Nie uwierzysz! Mamy opiekunów obok siebie. To jest minus, ale spokojnie, znalazłam też jeden plus, jakim jest możliwość imprezowania, bo oni będą zajęci ogarnianiem reszty. - tak. Impreza to chyba ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję. Zaraz po bójce. Nieważne.

- Okej. Idziemy? - dziewczyna szybko przebrała koszulkę i wyszła uśmiechnięta tuż za mną z domku.

Cała grupa już czekała na przyjście naszych opiekunów. Przyznam szczerze, że też jestem ciekawa tego wszystkiego.

- Kurwa. - to była moja reakcja, gdy ujrzałam kim oni są. A raczej jeden z nich.

- Co?

- To ten idiota. - kretyn, który mnie potrącił, okazał się być moim opiekunem. Zajebiście kurwa. Lepiej być nie mogło.

Wakacyjna Miłość · Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz