🌺112🌺

2.6K 177 139
                                    

Cierpliwość Namjoona skończyła się na dobre właśnie w chwili, gdy w pobliże podjechała taksówka, a z niej dosłownie wybiegł Seokjin z wyraźną paniką w oczach.

Widok drugiego tak zszokował młodszego, że musiał kilka razy przetrzeć oczy, by upewnić się, że to nie sen. Zanim zdążył się w ogóle odezwać, ten wpadł mu w ramiona z taką siłą, że prawie go przewrócił. W tym momencie wszystkie jego grzechy zostały wybaczone, a Namjoon zapomniał, jak bardzo się martwił.

- Tak strasznie cię przepraszam! Zająłem się wybieraniem ubrań i kompletnie straciłem poczucie czasu! – puścił młodszego i zrobił mały krok w tył. – Skąd miałem wiedzieć, jak ubrać się na rowery? – żywo gestykulował, starając się uspokoić lekką zadyszkę. – Ale mam nadzieję, że mi się udało. Jak wyglądam? – zrobił obrót wokół własnej osi, prezentując swój strój, jak na modela przystało.

Namjoon zapomniał na chwilę kim jest i na jakim świecie żyje. Wpatrywał się w starszego Kima jak w święty obrazek. Podziwiał każdy centymetr jego zakrytego ciała. Nawet jeśli miał na sobie dresy i bluzę, i tak wyglądał jak bóg prosto z Olimpu.

- Wyglądasz idealnie, jak zwykle - uśmiechnął się, ukazując dołeczki, w których tak bardzo zakochany był Jin. - Mam coś dla ciebie...

- Och, serio? - zaciekawiony podniósł brwi i zaczął się rozglądać. - Co takiego?

Młodszy podał mu czarne, płaskie pudełko, obwiązane wstążką. Lekko się zawahał, ale w końcu prezent wyglądował w dłoniach Seokjina.

- Otwórz, jak już będziesz w domu - poprosił. Oprócz bransoletki, był tam jeszcze list, w którym zawarł wszystkie swoje uczucia. Wiedział, że nie będzie mógł wydobyć z siebie ani słowa, więc przelał je wszystkie na papier. Nie chciał jednak, żeby starszy Kim czytał to przy nim, był zbyt zażenowany.

- Jak sobie życzysz - uniósł lewy kącik ust i schował pudełeczko do plecaka. - Zanim pojedziemy, chcę poznać twoją decyzję... No, wiesz... - zdanie skończył szeptem.

Kim Seokjin, król pewności siebie, denerwował się jak dziecko w podstawówce. Decyzja młodszego naprawdę była dla niego ważna, a ten zdawał się trzymać go w niepewności, co przecież było karygodne.

- A jak myślisz? - skrzyżował ramiona na piersi i zrobił twarz rasowego pokerzysty, nie dając nic po sobie poznać.

- Nie? - zmarszczył czoło i patrzył mu prosto w oczy. - Tak? Nie? - niecierpliwie próbował znaleźć jakąkolwiek informację w oczach Namjoona, który dobrze radził sobie wyjątkowo dobrze. - Joonie, powiedz mi już!

- No, tak! - zaśmiał się, a model rzucił mu się na szyję w tej samej sekundzie, prawie go dusząc. Obaj byli tak szczęśliwi, że mogliby skakać do gwiazd.

- Natychmiast jedziesz obejrzeć mój dom! Musisz wszystko zobaczyć! - złapał go za rękę i zaczął prowadzić w kompletnie odwrotnym kierunku.

- Z tego co wiem, twój szef jeszcze się nie zgodził - zatrzymał go, a Jin automatycznie posmutniał i zawrócił. - Jeśli tylko się zgodzi, natychmiast tam jadę - uśmiechnął się na koniec, a starszy musiał naprawdę się wysilić, żeby nie włożyć palca w jeden z dołeczków.

{🌠}

Po godzinie dość wolnej jazdy, dojechali nad brzeg rzeki Han, który był głównym punktem programu, zaplanowanego przez Namjoona. Nie była to jakakolwiek plaża, a wprost przeciwnie. Był to specjalny punkt widokowy, który młodszy znalazł kilka lat temu. Nie wyobrażał sobie nie pokazać tego widoku tak ważnej osobie, jaką jest starszy Kim.

Na pierwszy rzut oka, nie było to nic niezwykłego. Rozległa polana, wokół las i woda, płynąca wartko pośród kamieni. Jej szum potrafił uspokoić nawet najbardziej zszargane nerwy Namjoona. Mimo wszystko, w tym miejscu było coś magicznego. Coś, przez co ciągle chciało się tam wracać.

- I jak podoba ci się ten środek transportu? - młodszy uśmiechnął się trochę zaczepnie, wiedząc, że drugi raczej za sportem nie przepada.

- Mógłbym się nawet przekonać, ale może być ciężko. Nie mam kondycji - z całej siły próbował ukryć ogromną zadyszkę. Musiał nieźle się namęczyć, żeby w ogóle nadążyć za młodszym, który miał o wiele większe doświadczenie. - Ale dla tego widoku warto - zamiast podziwiać dzieło natury, wpatrywał się w młodszego, który dla niego był o wiele większym cudem. Mógłby przysiąc, że uśmiechnięty Namjoon, to najlepsze, co go w życiu spotkało.

- Cieszę się, że ci się podoba - odetchnął z ulgą. Przez cały czas żył w niepewności, że drogiemu wcale ta randka się nie podoba i ma ochotę już wracać do domu.

- Podoba to za małe słowo. Tu jest tak pięknie, że mógłbym tu komuś wyznać miłość - chciał trochę podroczyć się z Joonem, ale nie oczekiwał aż tak gwałtownej reakcji.

Chłopak zaczął z emocji dosłownie dusić się własną śliną. Te słowa tak go zaskoczyły, że nie miał pojęcia, jak powinien zareagować.

- Może zjedzmy coś, za dwa kilometry jest mała knajpka - wyminął słowa Jina, usilnie próbując się uspokoić.

Przez całą drogę Namjoon był jak nieobecny. Cały czas myślał nad sensem tych słów. Próbował wymyślić, czy powiedział je od tak, czy może był w nich ukryty przekaz. Musiał przyznać, że nigdy nie był dobry w czytaniu między wierszami.

Tak bardzo się zamyślił, że kompletnie nie zauważył, że dojechali do przejazdu dla rowerów, gdzie musieli się zatrzymać. Przez to Joon wjechał prosto w Seokjina i obaj wylądowali na asfalcie.

wish you were gay • namjin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz