🌺128🌺

2.6K 180 204
                                    

– Jeonggukie! - wrzasnął Jimin, kiedy tylko zobaczył wchodzącego do salonu fotografa. 

– Googie! - powtórzył za nim jak echo Tae i obaj pobiegli w stronę młodszego, żeby go wyściskać. Nie widzieli się prawie trzy miesiące, więc zareagowali na swój widok dosyć żywiołowo.

– Taeminy-skurwysyny! - to przezwisko spotkało się ze zdziwieniem ze strony reszty towarzystwa. Tylko sami zainteresowani nie wyglądali na specjalnie zaskoczonych.

– To wy się znacie? - odezwał się Namjoon, który siedział na kanapie, ściśnięty między Byulyi, a Hoseokiem. Nie miał pojęcia, dlaczego tak usiedli.

– Tak, hyung. Nie wspominaliśmy ci? - Park zmarszczył czoło, uwalniając młodszych ze swoich ramion. Odpowiedziało mu ciche "nie", które zostawił bez reakcji. Nie mogli przecież zdradzić swojego informatora.

– To teraz czekamy tylko na Yoongsa i Seonghwę - westchnął cierpiętniczo Seokjin, który nienawidził, jak ktoś się spóźnia. – Yoongi mówił mi, że przyjdzie z tobą, Kook - usiadł w fotelu i wziął z miski paprykowego chipsa. 

– Nic mi nie wiadomo, hyung - najmłodszy przez chwilę intensywnie myślał, czy może przypadkiem nie zapomniał, że miał jechać po Mina.

– Czyli nie przyjdzie…? - spytał cicho Hoseok, starając się nie brzmieć, jakby mu jakoś wyjątkowo zależało.

– Musi przyjść, bo inaczej osobiście go tu przywlokę - najstarszy był już nieźle wkurzony. Wiedział, że jego przyjaciel jest do tego zdolny i nienawidzi poznawać nowych ludzi. Co do Seonghwy, również nie mógł być pewien, czy w ogóle przyjdzie. Nie lubił zbytnio dzielić się swoim życiem prywatnym.

Nagle wszyscy usłyszeli szczekanie psa, dochodzące z zewnątrz. Nie było zbyt wyraźne, ale nadal bardzo dobrze słyszalne.

- Jin, czy ty masz psa? - Joon zaczął panicznie rozglądać się po salonie, jakby zwierzę miało wyskoczyć nagle zza szafy. 

- Ja nie, ale wiem kto ma - mruknął Kim i od razu wstał ze swojego fotela, udając się wprost do drzwi. Zdążył je otworzyć, zanim gość dotknął palcem dzwonka. - Witam serdecznie księżniczkę, widzę, że przyprowadziła pani swojego rumaka - żachnął się, widząc Yoongiego w progu drzwi z Holly na smyczy. 

- Sądząc po twoim przywitaniu, to zaczęliście się bawić beze mnie i to od razu grubo - mruknął niezadowolony i wyminął przyjaciela, by zdjąć buty i wypuścić psa.

Pies od razu wbiegł do salonu i merdając ogonem, przywitał się z każdym gościem, mimo że większość z nich widział pierwszy raz w swoim psim życiu. Zanim właściciel zdążył wejść do pomieszczenia, Holly rozsiadł się wygodnie na kolanach Junga, ignorując tym samym wszystkie wolne miejsca. Przez to tancerz zaczął panikować, że zachowanie zwierzęcia zdradzi jego relację z Yoongim, o czym i tak mówią jego przyjaciele. 

- Zupełnie jakby cię znał - wtrącił Jin, wracając z Minem, który otworzył szerzej oczy, nie mając pojęcia jak zareagować. 

- Dziwne, prawda? - dodała Yongsun, upijając łyk wina, by ukryć szeroki uśmiech. Spojrzała kątem oka na Hobiego, który udawał, że nie wie, co się dzieje.

- Holly, chodź tu - poklepał się po udzie, siadając na wolnym miejscu na kanapie obok Jeongguka. Pies z wywieszonym językiem pobiegł do pana i położył się obok jego nogi. - To ile już wypiliście?

- Jesteśmy trzeźwi, hyung! - krzyknął fotograf, szczerze chcąc już położyć swoje rączki na butelce z soju. - W trzeźwości czekamy na pozostałego gościa.

- Lub gości. Powiedziałem Hwie, że może kogoś przyprowadzić, jeśli chce - Seokjin zaczynał powoli tracić nadzieję, że jego menedżer w ogóle przyjdzie. Bardzo chciał, żeby wszyscy osobiście go poznali i zobaczyli, jak cudownym jest człowiekiem, a i on chciał poznać najważniejszą dla Seonghwy osobę. 

- Na pewno jeszcze przyjdzie. Może są korki? - Joon nie mógł znieść widoku zmartwionego Kima, więc postanowił go pocieszyć, później stwierdzając, że było to raczej marne pocieszenie. 

- Może… - mruknął. Spodziewał się takiego obrotu spraw, ale mimo wszystko nic nie mógł poradzić na to, że czuł się wystawiony. Czuł, jak łzy zaczynają zbierać mu się pod powiekami i chciał jak najszybciej się ulotnić. - Chyba słyszałem piekarnik, idę po pizzę - w mgnieniu oka ulotnił się do pokoju obok, mając nadzieję, że uwierzą w jego kłamstwo. Reszta zdawała się wierzyć jego słowom, oprócz oczywiście Namjoona.

- Pójdę ci pomóc - szybko wstał i poszedł za Seokjinem, zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. 

Seokjin oparł dłonie o blat i wpatrywał się w okno, za którym panowała całkowita ciemność, stając tyłem do młodszego Kima. Łudził się, że jakimś cudem zobaczy w nim nadchodzącego menedżera, który przeprosi za spóźnienie i wreszcie będą mogli zacząć zabawę w pełnym składzie. 

- Nie martw się, na pewno jeszcze się pojawi - blondyn położył mu dłoń na ramieniu i zaczął je lekko pocierać, czując jak ciało starszego lekko drży. - Przecież obiecał, prawda?

Jin obrócił się twarzą do drugiego i od razu wtulił się w jego klatkę piersiową, opierając głowę o ramię. Ciepło młodszego działało jak balsam kojący na jego nerwy i świat stawał się trochę mniej okrutny. Lubił słuchać rytmu jego serca, nawet jeśli, tak jak teraz, biło nieco szybciej niż normalnie. 

- Napiszę do niego, może się czegoś dowiem - pociągnął nosem i wytarł policzek, na którym zgromadziło się kilka łez. Joon chciał je zetrzeć, ale mimo wszystko powstrzymał się. Nie chciał wyjść na przylepę, która nie szanuje przestrzeni osobistej drugiego człowieka.

Zanim starszy zdążył w ogóle wyciągnąć telefon z tylnej kieszeni, po domu rozniósł się dźwięk dzwonka, oznaczający przybycie ostatniego gościa. 

Seokjin pobiegł do drzwi, a po ich otwarciu z uśmiechem powitał Parka, który był nieco zakłopotany. 

- Przepraszam, że tak długo mi zeszło, ale były straszne korki na mieście. Chyba jakiś wypadek - przywitał się i wręczył Kimowi torbę z soju i jakimiś przekąskami. Zza jego pleców wyłonił się niższy chłopak z blond włosami, nieco dłuższymi z tyłu. - To jest Kim Hongjoong, mój przyjaciel. 

– Tak właśnie, przyjaciel - uśmiechnął się i uścisnął wyciągniętą w jego stronę dłoń Seokjina. 

Najstarszy od razu zaprosił ich do reszty towarzystwa, która żywo rozmawiała na bliżej nieokreślony temat. Nie mógł tylko zobaczyć, jak Hongjoong karci wzrokiem swojego "przyjaciela", który zataił fakt, że są razem od ponad trzech lat. 

– No, to teraz już oficjalnie możemy zaczynać! - klasnął w dłonie, w tym samym momencie orientując się, że Jeongguk z Taehyungiem i Jiminem rozpracowali już dwie butelki soju i zabierają się za trzecią, Hoseok z Yoongim gdzieś zniknęli, a jedyne kobiety w tym towarzystwie próbowały zapanować nad "szalejącą młodzieżą" i psem, który szczekał na głośniki. - Wybaczycie ich zachowanie, chyba pierwszy raz widzą alkohol na oczy. - zwrócił się do nowo przybyłych i zmierzył podpitą trójkę nienawistnym wzrokiem. 

Chwilę później z kuchni wyłonił się Namjoon, który zbyt długo zwlekał z wyłączeniem pizzy, przez co na talerzach miał nieco zwęglone kawałki. Ale kim byłby Joon, gdyby na dodatek nie wywrócił się z jedzeniem, które w całości wylądowało na podłodze?

– Witam w chaosie - uśmiechnął się z rozczuleniem.

W tle dało się słyszeć Byulyi, przeklinającą wszystko, na czym świat stoi oraz głośne śmiechy i narzekania Namjoona, który znów zmienił się w boga destrukcji.










jako że zbliżamy się powoli (piszę "powoli", dlatego że nigdy nie wiadomo, co zrobię, żeby to przedłużyć) do końca tego opowiadania, postanowiłam sobie, że będę wam wrzucać codziennie chociaż mały rozdzialik. w przypadku czwartków i niedziel byłoby ich więcej. zobaczymy oczywiście, jak to wyjdzie w praktyce. mam nadzieję, że chociaż raz uśmiechnęliście się, czytając ten (najdłuższy jak dotąd!) rozdział

wish you were gay • namjin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz