🌺63🌺

3.1K 221 90
                                    

– Jesteśmy na miejscu - oznajmił z uśmiechem starszy, parkując samochód. A zatrzymali się blisko ogromnego parku, z którego biła cisza i spokój.

Namjoon mieszkał po zupełnie innej stronie Seulu, więc nie za bardzo kojarzył okolicę. Zresztą, najlepiej znał drogę z oceanarium, w którym pracował, do domu i ewentualnie do baru z najlepszym ramenem i tyle. 

Nawet się nie zorientował, że stał z na wpół otwartymi ustami, wpatrując się tęsknie w to piękne, zielone miejsce. Nogi prawie same go tam prowadziły. Wyobrażał sobie, jak cudo byłoby tam się położyć i poczytać jakąś książkę, albo po prostu iść spać. Zanotował sobie w pamięci, że musi tu jeszcze wrócić.

Seokjin za to ze śmiechem na ustach obserwował swojego towarzysza. Miał ogromną nadzieję, że okolica mu się spodoba, ale nie sądził, że aż tak. Nie spodziewałby się, że młodszy będzie stał jak zahipnotyzowany i zapomni, co się w ogóle dzieje.

– Później tam pójdziemy - zaśmiał się i złapał go za nadgarstek, żeby zmusić go do podążania za sobą. - Zjedzmy coś najpierw, dobrze?

Policzki młodszego Kima znów zapłonęły żywym ogniem, kiedy w końcu się opamiętał. Jakim cudem stał i gapił się na jakieś drzewka, jak ostatni idiota? Tym bardziej, że miał obok siebie prawdziwy cud natury, który dobrowolnie zgodził się z nim spotkać - to już powinno mu wystarczyć.

– Przepraszam, zagapiłem się - wydukał, patrząc na dłoń starszego Kima zaciśniętą na jego własnej. Był prawie pewien, że to tylko wytwór jego wyobraźni i nic z tego nie dzieje się naprawdę. - Skąd wiedziałeś, że lubię takie klimaty? 

– Nie wiedziałem - wzruszył ramionami i puścił drugiego, kiedy upewnił się, że nie ucieknie mu w przeciwną stronę. - Mam dobrą intuicję. 

– Na pewno? Czy twoja intuicja przypadkiem nie nosi imienia któregoś z moich znajomych? - zaśmiał się, a widząc jak na twarz drugiego wkrada się zakłopotanie, zaczął się śmiać jeszcze głośniej.

– To akurat była robota Jeongguka, który przestalkował cały twój profil i wypisał mi wnioski. Esej na trzy kartki po obu stronach - zdawał się mówić całkiem serio, przez co Namjoon poczuł się lekko zagrożony. 

– Serio? - spytał cicho, co ponownie doprowadziło jego towarzysza do śmiechu. Być może doprowadzenie go do takiego stanu, to od dziś jego ulubione zajęcie.

– Co ty, żartuję. Ale tak, było dużo wniosków - zamyślił się, a na jego czole pojawiła się ledwo widoczna, podłużna zmarszczka. - Na przykład taki, że lubisz rowery… Wybacz, ale zamiast dwóch kół wolę cztery - uśmiechnął się. 

Po kilku minutach dotarli do małej knajpki, którą wcześniej wybrał Jin. Pierwszym, co zobaczył młodszy były szklane ściany, które w całości zastąpiły te tradycyjne. Przez ten zabieg, w środku cały czas było słonecznie i jasno, a na dodatek przez cały czas można było obserwować piękny park. Namjoon dosłownie nie wiedział, czy powinien patrzeć na Seokjina czy na drzewa. Nigdy by nie pomyślał, że znajdzie się w tak idiotycznie brzmiącej sytuacji.

Starszy zamówił wybrane jedzenie i od razu zapłacił, mając gdzieś narzekania drugiego, że przecież sam może to zrobić.

Dosyć długo rozkoszowali się zamówionymi daniami, cały czas przy tym wymieniając się niezliczoną ilością uwag. Jedzenie było naprawdę pyszne, chociaż starszy Kim cały czas mówił, że on zrobiłby to dużo lepiej i, że z chęcią może to udowodnić.

Gdy skończyli jedzenie, poszli na spacer do parku, o którym młodszy Kim nie mógł przestać myśleć. Był świadom tego, jak bardzo dziwnie to brzmi, ale co mógł na to poradzić? Kochał naturę całym sercem, bardziej niż większość ludzi na tym świecie. No, może poza niektórymi wyjątkami…

Zupełnie stracili rachubę czasu i nawet nie zauważyli, kiedy zastał ich wieczór, a oni nadal rozmawiali o jakichś głupotach na jednej z ławek. Jakimś cudem tematów do rozmowy nie brakowało, czego obaj się obawiali. Zawsze znalazła się jakaś anegdota czy historia z życia, którą trzeba było opowiedzieć. Dzięki temu poznawali się coraz lepiej z każdym wypowiedzianym słowem.

Na koniec został im tylko bezpieczny powrót do domów. Zastały ich dosyć duże korki, z czego skrycie się cieszyli, ponieważ mieli dodatkowy czas na dalszą wymianę zdań. Później jeszcze zaczęli śpiewać piosenki z radia, nie przejmując się, że brzmią jak wilki wyjące do księżyca. 

Nawet ich pożegnanie obyło się bez wypadku, ponieważ Namjoon tym razem zachował równowagę i nie przewrócił się na Jina, jak na początku. Chociaż, nawet gdyby to zrobił i tak mogliby zaliczyć ten dzień do bardzo udanych. 

wish you were gay • namjin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz