🌺140🌺

2.5K 215 86
                                    

Ponownie tej nocy, Seokjina coś obudziło. Tym razem był to krzyk jakiegoś mężczyzny, który zaczął się awanturować.

– Co ty tu, kurwa, robisz?! Miałeś być rano, nie wcześniej niż przed ósmą! A jest czwarta!

– Nie mogłem już dłużej tam być. Nie krzycz, bo go obudzisz - przerwał mu drugi głos, dużo bardziej cichy i spokojny.

– Będę robić, co mi się podoba!

– Yoongi, proszę. Ty też już musisz odpocząć. Chodź, zawiozę cię do domu - dołączył do nich trzeci, jeszcze inny głos. 

Kim rozpoznał w nich kolejno: Yoongiego, Namjoona i Hoseoka. Namjoon musiał przyjść za wcześnie, co rozwścieczyło najstarszego i przez to zaczął się wydzierać, a Jung go uspokoił.

Więc, Kim Namjoon, jego prawie że książę z bajki, był tutaj. Przyjechał do niego, mimo że miał nakaz odpoczynku. Zrobił to dla niego.

Od razu przypominał mu się cały list, który przeczytał, zanim podano mu leki nasenne, żeby odpoczął. Jeszcze nikt nigdy nie był z nim tak szczery, nie powiedział otwarcie, co czuje, nawet jeśli mogłoby to być niewygodne i dziwne. Jeszcze nikt nigdy nie kochał go tak mocno, by wyznać mu prawdę i nie wstydzić się jej. Jin stwierdził, że ktoś taki jak młodszy Kim, trafił mu się jak ślepej kurze ziarno. Ludzie o złotym sercu są rzadkością na tym świecie przepełnionym chłodem i okrucieństwem. A za to ten uroczy blondyn jest kimś, kto jest tego kompletnym przeciwieństwem. Troszczy się o niego i martwi bardziej, niż ktokolwiek inny. Ma ciepłe serduszko i zawsze się uśmiecha, a na dodatek jego ramiona są otwarte dwadzieścia cztery godziny na dobę i zawsze może się do niego przytulić. Do tego wszystkiego, co wydawało się Seokjinowi najbardziej dziwne, nie był pewien, czy starszy odwzajemnia jego uczucia, a nawet pogodził się z tą świadomością.

Kim pomyślał sobie, że musiałby naprawdę być suką bez serca, gdyby nie zakochał się w kimś takim, jak blondyn, który nadal stał na zewnątrz. Przyszło to do niego tak automatycznie, że nadal nie ma pojęcia, kiedy to się stało. Pewnego dnia obudził się i był pewien, że kocha tego uroczego chłopaka nad życie. I nawet jeśli zwątpił w to przez chwilę, to po przeczytaniu listu, wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.

Jak na zawołanie, do pomieszczenia wszedł Namjoon. Jin zrozumiał teraz,o czym mówił Yoongi, kiedy wspomniał, że ten wygląda jak śmierć. Jego podkrążone oczy zajmowały spokojnie połowę twarzy i nie ma w tym ani trochę przesady. Wyglądał, jakby jego dusza już dawno opuściła ciało i udała się na wolną przechadzkę po świecie. 

– Jak się czujesz? - spytał, siadając na tym samym krześle, co wcześniej Min. 

– Teraz już lepiej - uśmiechnął się słodko w stronę młodszego, który zrobił lekko zaskoczoną minę.

– Proszę, przestań. Pytam serio - jego twarz wróciła do wcześniejszego, zmartwionego wyrazu.

– Bark mnie trochę boli, ale i tak jestem na lekach. Poza tym, czuję się świetnie - wzruszył ramionami, a właściwie tylko jednym, bo drugie jeszcze nie było gotowe na takie wyczyny. 

– Przepraszam - wyszeptał Joon i schylił głowę. Znowu czuł, jak pod powiekami zbierają mu się łzy, ale nie mógł ich pokazać starszemu.

– Za co? Przecież nic nie zrobiłeś - Seokjin zmarszczył czoło. Nie chciał, żeby drugi za cokolwiek musiał go przepraszać.

– No właśnie, nic nie zrobiłem. A powinienem był wcześniej zareagować. Może wtedy nic by się nie stało. A teraz… - czuł, jak łamie mu się głos, więc przerwał, żeby jak najszybciej się uspokoić. Cała sytuacja nie umknęła uwadze Seokjina, którego serce dosłownie łamało się z każdą sekundą. - A teraz ty tu leżysz i…

– I nic mi nie jest. Niedługo mnie stąd wypuszczą i szybko o wszystkim zapomnimy. Nie smuć się już, proszę - wyciągnął w jego stronę dłoń, którą tamten uścisnął z wahaniem. 

– Bałem się, że nie będziesz chciał ze mną gadać - pociągnął nosem.

– Żartujesz sobie? Jak mógłbym nie chcieć? Przecież to nie twoja wina, że ten pojebany psychopata mnie postrzelił. 

– Ale gdyby nie ja, to nigdy by się to nie stało. Nie miałbyś takich problemów - okropnie wychodziła mu kontrola nad łzami, ponieważ te zaczęły powoli spływać po jego policzkach.

– Przynajmniej się nie nudzę - starał się uśmiechnąć pokrzepiająco, ale nie mógł jednocześnie się szczerzyć i patrzeć na smutek drugiego.

– Chyba lepiej będzie, jeśli się wyprowadzę i wrócę do siebie. Na wypadek, gdyby jego ludzie jeszcze chcieli ci coś zrobić - jego głos był tak zachrypnięty, jakby pił mocną wódkę i palił papierosy codziennie, przynajmniej przez rok.

– Nawet nie opowiadaj takich głupot. Nie zamierzam nigdzie cię puścić, rozumiesz? Nie po tym, co dla mnie zrobiłeś. A już na pewno nie po tym liście - był bliski krzyku, bo nie lubił, kiedy ktoś gada od rzeczy.

– Och, czyli czytałeś… - dopiero teraz w oczach Namjoona pojawiła się panika w najczystszej postaci. Zupełnie zapomniał o tych swoich bazgrołach i teraz czeka go konfrontacja.

– Dopiero kilka godzin temu, jak się obudziłem.

– I co o tym myślisz? - bał się pytać, ale ciekawość dosłownie zżerała go od środka.

– Myślę, że… Że nic na świecie nie urzekło mnie bardziej niż to, co mi napisałeś. To najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu dostałem. Poczułem się tak kochany i tak ważny dla kogoś, jak nigdy dotąd i nawet nie sądziłem, że można się tak czuć. A już na pewno nie sądziłem, że ktoś może mnie pokochać tak bardzo, jak ty, myślałem, że na to nie zasługuję - nawet nie zauważył, kiedy dołączył do płaczącego Kima, a jego policzki były pokryte ścieżkami łez. - I proszę, nie martw się, że nie darzę cię tym samym uczuciem. Nie będziesz musiał wcale czekać, aż tak się stanie, bo… - przysunął się do niego tak blisko, jak tylko mógł, cicho sycząc z bólu i objął dłonią połowę jego twarzy. - Bo ja już cię kocham.

Starszy Kim przycisnął swoje usta do tych należących do Namjoona. Czuł smak miętowej pasty do zębów, przeplatany ze słonym posmakiem łez. Ale nie to się teraz liczyło. Liczyło się to, że już teraz żaden z nich nie wycofa się później, tłumacząc, że z jakiegoś powodu nie pamięta, co się stało. 

Obaj czekali na tę chwilę, kiedy nareszcie będą mogli być razem. Byli pewni, że już teraz poradzą sobie ze wszystkim, cokolwiek by się stało. Nic już nie miało znaczenia, poza momentem, w którym nareszcie wyznali sobie uczucia i nie musieli niczego ukrywać. Teraz pozostało im tylko zmierzyć się z okrutnym światem mediów, który nie bywa łaskawy dla nikogo. Tylko tyle pozostało im do pełni szczęścia.

wish you were gay • namjin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz