Następnego dnia Harry obudził się sam w łóżku. Po wypiciu eliksiru na kaca przygotowanego przez Severusa poszedł do kuchni, zjadł naleśniki usmażone przez skrzatkę, która patrzyła na niego podejrzliwie jak podziękował jej za wysiłek i wyruszył na poszukiwanie kochanka. Znalazł go w salonie przy biurku oceniającego eseje przysłane z Hogwartu. Podszedł do mężczyzny, położył z boku biurka kubek z parującą kawą i złożył słodki pocałunek na zmarszczonym czole profesora.
- dzień dobry kochanie - Severus po wpisaniu jakiemuś biednemu uczniowi czerwonym atramentem najniższej oceny z wykrzyknikiem odłożył pióro i odwróciwszy się w stronę młodego czarodzieja przytulił twarz do nagiego torsu. - Widzę, że od rana katujesz się niekompetencją i lenistwem czwartorocznych?
- Banda niekompetentnych imbecyli, dobrze jest nie musieć uczyć, ale samo sprawdzanie prac daje wrażenie obniżania poziomu inteligencji w pokoju. - pocałował chłopaka w pępek co wydobyło z ust młodego chichot i usiadł prosto. - Musze tu dokończyć i odesłać te prace, mamy spotkanie na pokątnej za dwie godziny, więc wykąp się i ubierz ładnie, pewnie znajdą się tam jakieś harpie z aparatami.
Dokładnie dwie godziny później po małym incydencie z dziennikarzami, na który byli gotowi, dotarli przed ladę starszego mistrza różdżek.
- Witam Panie Potter, profesorze Snape, wspaniale panów widzieć, choć muszę przyznać, że zaniepokoił mnie pan treścią wczorajszego listu. - Miły, siwy staruszek z zaniepokojoną miną otworzył ladę i przepuścił mężczyzn na zaplecze, które okazało się przytulnym salonikiem. Wskazał gościom kanapę, podał herbatę i usiadł naprzeciw - Harry, rozumiem, że twoja różdżka nie chce ci służyć?
-To nie tak proszę pana - Harry wyjął Swoją różdżkę i podał gospodarzowi - ona działa dobrze, tylko tak jakby nie radziła sobie z ilością magii, to tylko teoria, ale potrzebna nam ekspertyza.
Ollivander ostrożnie chwycił za różdżkę, przyłożył ucho do drewna i wykonał parę ruchów szepcząc coś do siebie po czym oddał ją właścicielowi.
- Ostrokrzew, 11 cali, pióro Feniksa. To ta sama różdżka, którą dałem Ci ponad 10 lat temu i wciąż należy do ciebie chłopcze, ale rzeczywiście coś jest nie tak. - Mężczyzna omiótł młodzieńca i różdżkę badawczym spojrzeniem po czym wbił swoje srebrne oczy w Harrego - Bywają bliźniacze różdżki, to bardzo rzadkie i twoja różdżka kiedy ostatnio ją widziałem nie była jedną z nich, teraz jednak zachowuje się jakby miała siostrę, albo konkurenta. - Starzec zmrużył oczy.
- Czy to w ogóle możliwe, żeby różdżka zmieniła się w taki sposób, albo żeby dwie różdżki ze sobą konkurowały o właściciela? - Severus wcześniej tylko przyglądający się z boku przysunął się bliżej kochanka nie spuszczając wzroku z gospodarza. - Wiemy, że Harry był właścicielem czarnej różdżki zanim ją połamał i wyrzucił, może być tak, że jego magia już zawsze będzie niestabilna?
- To ciekawa teoria, w rzeczy samej, nie mogę jednak być pewien. Tak naprawdę nikt wcześniej nie badał najpotężniejszej różdżki świata, to co mogę panom zaoferować to hipotezy i domniemania.
-ehem- Harry splótł dłonie ze sobą i zaczął wyginać palce, nie patrząc nawet na Severusa, który teraz zerkał na niego z ciekawością. Ze spuszczoną głową westchnął głośno - mogło się tak wydarzyć, całkiem przypadkowo, że czarna różdżka ma się dobrze i jest w Gringottcie. - Po chwili głuchej ciszy chłopak podniósł wzrok najpierw na zaskoczonego Garricka Ollivandera, a później bardzo powoli przeniósł wzrok na siedzącego prosto jak struna z zaciśniętymi palcami na swoich kolanach i zamkniętymi powiekami profesora eliksirów.
- Całkiem przypadkowo nie zniszczyłeś najpotężniejszego narzędzia zagłady na całym świecie Potter i całkiem przypadkowo nic nikomu nie powiedziałeś? - Spokojny, głęboki głos profesora odbił się echem po pomieszczeniu. To było gorsze niż krzyk, Harry wiedział, że to oznacza wściekłość jakiej ten sklep może nie wytrzymać jeśli tylko Snape nie zdoła nad sobą zapanować. Chłopak skulił się w sobie i przeprosił cicho. - Pozwoli pan, że udamy się teraz do banku i jeśli nie będzie to nadużycie gościnności wrócimy z przedmiotem wartym zbadania.
- Oczywiście profesorze, zapraszam. - Gospodarz wstał i zaprowadził parę do wyjścia. - Zamknę sklep jak wrócicie, będziemy mieli pełną prywatność, to zbyt cenny przedmiot, żeby wystawiać go na widok niepożądanych oczu.
Droga do Gringatta przebiegła w wyjątkowej ciszy, kilka razy mężczyźni musieli zatrzymywać się, żeby podpisać karty czarodziejów ze swoimi podobiznami, których dorobili się po wojnie i odpowiedzieć zbywająco na parę pytań bardziej zawziętych dziennikarzy, uważając żeby nie chlapnąć czegoś, co potem Malfoy będzie musiał prostować. Chłopak nie chciał bardziej rozjuszyć kochanka, więc postanowił z rozmową poczekać do wieczora, kiedy będą sami w domu.
Skrytka była niezmiennie pełna złota i rodowych pamiątek, lecz na końcu skarbca w zamykanej na inkantację, którą znał tylko Harry i Hermiona kufrze leżała czarna różdżka. Severus spojrzał na nią zawiedziony i omijając wzrokiem młodzieńca, który czuł się coraz gorzej wyszedł z pomieszczenia.
- Severusie, proszę, nie patrz tak - Chłopak schował różdżkę pod szatę i zbliżył się do kochanka. - Nie mogłem jej wyrzucić, nie zamierzałem jej też używać, chciałem poprosić cię o pomoc w znalezieniu sposobu, żeby ja uratować, żeby nie dostała się w niepowołane ręce, ale cholera, po wojnie nie chciałeś ze mną rozmawiać, a później o niej zapomniałem.- profesor odwrócił się do chłopaka i z chłodem w oczach wykrzywił twarz.
- Jak mogłeś zapomnieć o czymś takim Potter, ten kawałek badyla może zniszczyć cały świat - Harry czując się jak dziecko besztane przez rodzica spuścił głowę i zaczął szurać trampkiem po piasku.- Tysiące wspaniałych czarodziei zostało zamordowanych przez to, że jakiś szaleniec upatrzył ją sobie, a potem był praktycznie niepokonany, jak mogłeś o tym zapomnieć? - Harry zatrzymał się i spiął. Snape nie wiedział, mógł się domyślać jakie piętno ta wojna odcisnęła na chłopaku, ale nie wiedział o koszmarach, myślach samobójczych podczas zamknięcia na Grimmuald Place.
- Nie waż się tak mówić, nie masz pojęcia jak bardzo świadomy jestem śmierci, która krąży wokół mnie od kiedy się praktycznie urodziłem i myślę o nich Severusie, codziennie. - Chłopak spojrzał twardo na partnera, któremu zmiękł wzrok- Nie myślałem o tej pieprzonej różdżce, bo w końcu dzięki tobie przestało mnie to wszystko ścigać - ze sklepień nad głowami posypał się kurz i piasek, a kamyki zaczęły drżeć - Moja głowa przestała być zalewana codziennie, w każdej pieprzonej minucie krwią i martwymi ciałami moich przyjaciół - Grupa goblinów przybiegła i zaczęła zamykać skarbiec Potterów, a Severus całkowicie ich ignorując podbiegł do kochanka
- Harry, musisz się uspokoić kochanie - Chciał chwycić chłopaka, ale ten się cofnął.
- Nie! To moja wina i wiem jak dużo śmierci sprowadziłem, gdybym tylko był lepszy, szybszy - Cała jaskinia zaczęła drżeć, gdzieś w dali rozległ się alarm, a Snape widząc gdzie może to doprowadzić i znając procedury awaryjne banku podjął decyzję. Doskoczył do bruneta, zamknął go w uścisku i aportował się do lasu koło ich chatki. W tym momencie magia Harrego wybuchła, drzewa dookoła stanęły w płomieniach, niektóre zostały wyrwane z korzeniami i upadły, a w samym środku tej katastrofy Harry płakał tulony i uspokajany przez przerażonego profesora.
CZYTASZ
Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)
FanfictionHarry po pokonaniu Voldemorta zamyka się w swoim domu na Grimmauld Place i tym samym znika z czarodziejskiego świata. Nie wie, że jego zniknięcie doprowadziło wszystkich do wniosku, że nie żyje. Czy uda mu się naprawić sytuację, którą nieświadomie s...