Rozdział 42

1.5K 88 2
                                    



Poranek w dniu balu świątecznego był jednym z najbardziej chaotycznych momentów w życiu Harrego. Chłopak zabił bazyliszka, hordę śmierciożerców i czarnoksiężnika stulecia, ale sama myśl o poznaniu przystojnego mistrza eliksirów, który dzielił kiedyś łóżko z narzeczonym bruneta, tak bardzo wybijała go z rytmu, że nie wiedział gdzie ma ręce włożyć. Od samego rana więc biegał po komnacie jak poparzony sprawdzając czy strój jest czysty i wyprasowany, układając włosy, robiąc w między czasie śniadanie dla Severusa, który gwałtownie obudzony przez hasały nie był w najlepszym nastroju i gubiąc po drodze wszystko co miał w rękach.

-Potter, w tej chwili stań w miejscu- Profesor stał na środku salonu z kubkiem świeżej kawy w ręce w samych spodniach od piżamy i patrzył z dezaprobatą na kochanka.-Co się takiego, wytłumacz mi proszę dzieje, że zmieniłeś się w niestabilnego psychicznie skrzata domowego w momencie otwarcia tych upierdliwie niesamowitych zielonych oczu?

Harry wyprostował się i zastygł z opuszczoną głową.

-Zrobiłem Ci śniadanie, jeśli chcesz moglibyśmy wziąć razem prysznic, już ułożyłem włosy, ale jest dużo czasu, mogę to zrobić jeszcze raz i...- Fuknięcie to najlepsze określenie dźwięku, który przerwał chłopakowi wypowiedź. 

-Nie wiem co się dzieje w twojej małej główce, ale jak nie przestaniesz się tak krzątać to w końcu sobie coś zrobisz, a ja dzisiaj naprawdę nie mam nastroju na ratowanie Cię z opresji.- Z tymi słowami Snape opuściwszy salon udał się w stronę łazienki.

Chłopak po kilku głębszych wdechach ruszył za kochankiem, stanął w progu i obserwował jak jego przyszły mąż rozplątuje włosy i ściąga piżamę.

-Widzisz coś co ci się podoba?-Złośliwy uśmieszek był gwoździem do trumny. Harry ruszył szybkim krokiem przed siebie i zderzył ich usta w wygłodniałym pocałunku. Parę sekund później sam był już całkiem nagi, gryzł, lizał, wbijał palce w plecy, robił wszystko żeby być jak najbliżej Severusa.

-Umarłbym gdybyś ode mnie odszedł, nie możesz mnie nigdy zostawić Snape- Starszy czarodziej przerwał i spojrzał w załzawione, zielone oczy.

-Skąd to się wzięło?- Harry spuścił głowę, oparł ją o klatkę piersiową kochanka i pozwolił łzom lecieć.-Harry, zapytałem skąd wzięły się takie słowa.

Mistrz eliksirów wsunął smukłe palce w, jak na jego gust, zbyt okiełznane, ciemnobrązowe kosmyki i odchylił głowę chłopaka do tyłu wpatrując się w lśniącą zieleń. Oczy Harrego były uparcie wlepione w ziemię co równie bardzo irytowało jak martwiło profesora. Wąskie usta spoczęły na zmarszczonym czole i po chwili Severus przyciskał kochanka do siebie nie bardzo wiedząc jak inaczej mógłby zapewnić chłopakowi wsparcie, nie mając nawet pojęcia z jakiego powodu znaleźli się w takiej sytuacji.

-Jestem głupi, przepraszam- Wymamrotał Harry po czym odsunął się nieznacznie i przetarł zaczerwienione oczy- całkiem zepsułem atmosferę. Chodźmy pod ten prysznic, mamy jeszcze trochę czasu, ale...

-Nie, najpierw powiesz mi o co chodziło- Severus nie cofnął ręki, w efekcie nie przestając bawić się już zdecydowanie mniej ulizanymi włosami.- Ostrzegam, że nie wypuszczę cię dopóki nie wyjaśnisz co się wydarzyło, a jeśli się uprzesz, żeby mi nie powiedzieć, albo wymyślisz jakieś zbywające kłamstwo to nie pojawimy się na balu.

Chłopak zaśmiał się ponuro i spojrzał w końcu w czarne, lśniące zmartwieniem oczy.

-Moglibyśmy nie iść?- Ciche pytanie zaskoczyło mistrza eliksirów. -Wiem, że miałem przestać się tym przejmować, ale mówiłeś, że będzie dzisiaj Twój... stary przyjaciel- chłopak ostrożnie zerknął na coraz bardziej skonsternowanego narzeczonego -Trochę panikuję, mówiłeś, ze nie było tam uczucia, ale teraz jesteś wolny od wojny i zmartwień. Dzielicie pasję i wiesz, Draco mówił, że Eric jest bardzo przystojny, a ja jestem niski i raczej głupi, zdecydowanie nie poplotkujesz ze mną na temat najnowszej formuły eliksiru Tojadowego, nie mówiąc o innych wadach, których jest tyle, że nawet nie zliczę.

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz