Rozdział 37

1.6K 84 0
                                    


-Panie Potter, takie niezapowiedziane nocne wizyty nie są w dobrym guście- Severus siedział na swoim ulubionym skórzanym fotelu i czytał jedną ze starych ksiąg o czarnej magii- ale co takie nieokrzesane dziecię mogłoby wiedzieć o jakichkolwiek zasadach savoir vivre.

Harry spiął się cały i zmarszczył brwi w buntowniczy sposób. Nie da się odstraszyć, wiedział, że mężczyzna jest zły i mówi cokolwiek, żeby go odepchnąć, a chłopak był tej nocy zbyt pewny czego chce i szczerze mówiąc zbyt podpity, żeby zrezygnować.

-Cóż Panie profesorze, może rzeczywiście jestem nieokrzesany, ale przynajmniej nie zachowuje się jak kompletny dupek wobec własnego narzeczonego. - Niekontrolowanie uśmiechnął się na podniesioną brew cholernie przystojnego mistrza eliksirów. Cóż, może nie wpisywał się w kanon piękna większości, ale dla Harrego nikt nie mógłby się równać z przenikliwym czarnym spojrzeniem, długimi palcami, które z taką pewnością sunęły jeszcze nie tak dawno po biodrze chłopaka, kiedy Severus przygotowywał go, żeby wbić się po sam trzon. Nikt nie ma tego pięknego, zakrzywionego nosa, który nadaje mężczyźnie surowości, cienkich, ale namiętnych warg, ciętego języka, który potrafi w jednej sekundzie ranić bardziej niż cruciatus, a w następnej przynosić rozkosz, której nawet magia nie potrafiłaby przebić.

Brunet nie zorientował się kiedy podszedł do patrzącego na niego nieufnie kochanka. Klęknął przed nim, powoli pochylił się do przodu i wtulił w szczupłe ciało gładząc nosem smukłą szyję.

-Severusie, proszę - Harry złożył krótki pocałunek na jabłku Adama mężczyzny, który westchnął, wciągnął młode ciało na swoje kolana i docisnął do klatki piersiowej z taką zaborczością, jakby już nigdy więcej miał go nie wypuścić z rąk.

-Przepraszam. Dalej jesteś okropnym bachorem i potrafisz zdenerwować mnie bardziej niż cokolwiek innego na świecie, ale to było najgorsze kilka dni w moim życiu. - Harry spojrzał z rozmarzeniem na profesora i przylgnął bardziej łącząc ich usta w słodkim pocałunku, który jednak dość szybko przerodził się w plątaninę dłoni odpinających guziki, wierceniem się chłopaka, żeby pod jak najlepszym kątem pocierać o siebie nabrzmiałe erekcje obu panów i kakofonią jęków i westchnień wyrywających się między pożądliwymi pocałunkami.

Następnego dnia Harry obudził się wyspany jak nigdy w ciepłych ramionach i był pewien, że jeśli byłoby można umrzeć ze szczęścia, to byłby to jego koniec.

Rozciągnął lekko mięśnie odsuwając się nieznacznie od narzeczonego za co został nagrodzony nagłym szarpnięciem z powrotem w ramiona i niezadowolonym sapnięciem.

-Spieszy się panu gdzieś panie Potter?- Zaspany głos profesora był jeszcze głębszy, na co członek bruneta zaczął podnosić się z zainteresowaniem. Chłopak przygryzł wargę i przycisnął tyłek do wpół twardej erekcji za nim i zaczął poruszać biodrami zachęcając mężczyznę. Dłonie mistrza wędrowały teraz, jedna w stronę sutków chłopaka, by zacząć go po chwili torturować paznokciami i szczypnięciami, a druga zjechała w dół i nieznośnie głaszcząc okolicę naprężonego już w pełni penisa.

-Proszę, Severusie- Chłopak chwycił dłoń mężczyzny jednocześnie mocniej dociskając pośladki do poruszającego się miarowo członka i poprowadził ją na swoją erekcję. Jękną głośno kiedy mistrz chwycił mocno główkę i zaczął pompować, skubiąc jednocześnie zębami odsłoniętą szyję wybrańca.

-Tak cholernie wspaniały- Po tych słowach starszy czarodziej wyszeptał zaklęcie nawilżające i rozciągające i jednym gwałtownym ruchem wbił się w kochanka. Harry zaszlochał w odpowiedzi na nagłe doznanie, ale po chwili nabijał się na twardego członka Severusa z taką pasją jakby od tego miało zależeć jego życie. Profesor czując, że nie wytrzyma długo nie przestawał pompować penisa chłopca i po chwili oboje zawyli dziko, Severus wypełniając wnętrze bruneta, a Harry dochodząc w smukłą dłoń mistrza eliksirów.

-O Merlinie, nie wiem...- chłopak odwrócił się kiedy mężczyzna delikatnie wyślizgnął się z jego ciała- ... jesteś niesamowity. - Czarne, łagodne spojrzenie omiotło zarumienioną twarz i po chwili mężczyzna przyciągnął narzeczonego do delikatnego pocałunku.

-Mi Ciebie też brakowało.

Mężczyźni byli oczekiwani u Malfoyów za godzinę. Kiedy wrócili do kwater na parterze, na Harrego czekał strój z notatką od młodego arystokraty.

-"W moich progach masz się prezentować, a że ubrać sam się nie potrafisz, to pomyślałem, że przyda Ci się pomoc"- Harry spojrzał nadąsany na narzeczonego, który parsknął.

-Cóż, właściwie ma rację

-Ale dlaczego Tobie nie zostawił ubrań?-Chłopak znów zmarszczył brwi i podniósł trzyczęściowy biało-czarny komplet.

-Bo ja panie Potter potrafię ubrać się bez niani- Tylko wesołe iskierki w oczach starszego czarodzieja powstrzymały Harrego przed rzuceniem klątwy. Obrócił się na pięcie i wszedł do sypialni zatrzaskując za sobą drzwi.

Pół godziny później wyszedł całkowicie ubrany. Biała koszula opinała mięśnie, czarna kamizelka była skrojona w raczej nowoczesny sposób, a spodnie garniturowe były wąskie i jeśli chłopak miał wątpliwości czy dobrze leżą to ogień który pojawił się w oczach także przebranego już profesora rozwiały je wszystkie.

-Severusie?-Chłopak przybrał niewinny wyraz twarzy i poruszając się tak zgrabnie i uwodząco jak potrafił podszedł do mężczyzny.

-Obróć się Harry- Mężczyzna nie poruszył się nawet, ale wyglądał jakby toczył walkę na śmierć i życie w swojej głowie. Brunet ukrywając uśmieszek bardzo powoli obrócił się tyłem do profesora i spojrzał na kanapę. "Ryzykowne, ale warto spróbować."

-Mam nadzieję, że się nie spóźnimy - Podszedł do oparcia kanapy za którą na stoliku stała ognista, którą mieli wziąć do Malfoyów i wypinając opięty w cienki materiał tyłek pochylił się żeby ją chwycić. Usłyszał przeciągły jęk i zaraz po tym został przygnieciony do kanapy i zaatakowany ustami i biodrami narzeczonego.

-Zachowuje się przy tobie jak pieprzony nastolatek- Zamruczał profesor dociskając rosnącą erekcję do chłopaka. Harry obrócił się powoli i uśmiechnął do narzeczonego szeroko.

-To jeden ze wspanialszych komplementów jaki kiedykolwiek dostałem Severusie, ale musimy iść- Starszy czarodziej jęknął, złożył na młodych, soczystych ustach jeszcze jeden przeciągły pocałunek i poprowadził chłopaka za rękę w stronę kominka.

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz