Rozdział dwudziesty

2.2K 130 7
                                    


Był piątkowy wieczór, Harry ubrany w białą koszulę, opinające, czarne jeansy i płaszcz stał przed obrazem Salazara. Wziął ostatni uspokajający oddech, przeczesał włosy i wszedł do komnaty. Pomieszczenie wyglądało jak zwykle z jedną różnicą. Mistrz eliksirów stał oparty o biurko z założonymi rękoma i uśmiechał się w swój złośliwy sposób do chłopca, którego oczy rozszerzyły się a buzia otworzyła rozkosznie. Nie sądził, że zrobi aż takie wrażenie, ale w tym momencie cieszył się, że dał się namówić Draco na skórzane spodnie i koszulę o kolorze ciemnego, głębokiego szmaragdu opinającą jego ramiona.

- Wytrzyj ślinę z brody Potter, wyglądasz jakbyś miał udar. - Zaśmiał się z chłopaka, który dalej taksując go wzrokiem bezmyślnie przetarł nadgarstkiem po ustach. Podszedł do młodego czarodzieja i pocałował go krótko, ale głęboko. Jęk frustracji przerwał ciszę, a Harry wbił palce w biodra profesora.

- Jesteś taki przystojny, mógłbym na Ciebie patrzeć godzinami -Harry uszczypnął zębami smukłą szyję i odsunął się delikatnie. Rumieniec na twarzy mistrza eliksirów kontrastował z szarawą skórą, ale to wywrócenie oczami i ewidentna walka, żeby się nie uśmiechnąć dała chłopakowi satysfakcję.

-Musisz przetrzeć okulary, bo nie działają, a teraz chodźmy kochanie, spóźnimy się na rezerwację - Snape założył swój długi płaszcz, złapali się za ręce i chwilę później przeszli przez kominek. Wyszli na pokątnej po czym Severus aportował ich do Londynu. Restauracja do której przyszli była szykowna. Przemiła pani w czarnej, prostej sukience i ciasno związanych włosach potwierdziła rezerwację i poprowadziła ich do stolika na uboczu. Harry nigdy nie był w takim miejscu, z karty wybrał stek i sałatkę a wino zostawił do wyboru profesorowi, bo kompletnie się na tym nie znał. Wnętrze było przyjemnie ciemne, oświetlone głównie dużym, wiszącym nisko żyrandolem w środkowej części sali i prostymi lampkami o ciepłej temperaturze barwowej, dzięki czemu atmosfera wydawała się prawie domowa.

- To restauracja do której kiedyś często przychodził Albus, pomyślałem, że możemy razem przekonać się dlaczego tu wracał - Severus spojrzał miękko na Harrego i otrzymał od chłopaka delikatny uśmiech i ciekawość w oczach. - Draco był u mnie dzisiaj, prosił, żeby ci przekazać, że minister Knot będzie sądzony w przyszłym tygodniu i dobrze byłoby żebyś się tam pojawił. - Chłopak skrzywił się i upił łyk białego, chłodnego wina.

- Mówiłem mu już, że nie chce budować swojego wizerunku na upadku Korneliusza, jeśli Hermiona będzie startować na ten stołek bardzo chętnie jej pomogę i po to właściwie dalej utrzymuję się na powierzchni tego cyrku, ale nie chce być małpką - Wrezygnowany spojrzał na kochanka, który marszczył brwi w konsternacji.

- To nie idź tam, ale odpowiedz na zaproszenie którejś z gazet i wypowiedz się na ten temat. Zostaniesz zauważony, ale nie będziesz musiał stać w świetle reflektorów. - Harry uśmiechnął się na wspaniały pomysł do kochanka i zaczął jeść.

- Uh, myślę, że zagadka Albusa została rozwiązana, to jedzenie jest nieziemskie- chłopak jęknął, a mistrz przytaknął w zgodzie nawijając swój makaron z krewetkami na widelec. - Zapomniałem ci powiedzieć i nie wiem czy zauważyłeś. Poznałem nowego trenera, to ten blondyn, który siedzi w wielkiej Sali koło profesor Sprout. Jest bardzo przyjacielski- Spojrzał na Snapa i przez moment dostrzegł złość przeszywającą czarne oczy.

- Tak, widziałem jak uprzejmie na ciebie patrzył i wiem który to, byłem szpiegiem przez dwadzieścia lat Harry, zdobywanie informacji takich jak kim jest facet wyglądający jak model, który uśmiecha się do mojego mężczyzny nie było trudnym zadaniem - Uniósł brew na rozbawione spojrzenie młodego czarodzieja. - Zanim coś powiesz, nie rób tego.

- Och Severusie - chłopak zatrzepotał rzęsami - Czy ty jesteś zazdrosny ?- Harry złapał smukłą dłoń profesora i złączył ich palce.

- Potter, przysięgam że jeszcze słowo i doleje ci eliksir wielosokowy z włosami pani norris do soku dyniowego na następnym obiedzie. - Chłopak zachichotał, ale odpuścił. Zaborczość i zazdrość Severusa była czymś nowym, ale Harremu spodobało się to bardziej niż chciałby przyznać.

Reszta wieczoru minęła na przyjemnych rozmowach i kiedy zegar wskazał 23:00, mężczyźni poszli do punktu aportacyjnego i zanim Harry przypomniał sobie o czymś co Snape chciał mu pokazać stali przed ogromną, żelazną bramą prowadzącą do trzy piętrowej, czarnej willi z drewnianymi okiennicami i żwirowym podjazdem.

- Witaj na Dworze Snapów - Chłopak po raz drugi tego dnia nieelegancko otworzył buzię, a Severus z ledwo słyszalnym westchnieniem dotknął swoją różdżką zamka, który ustąpił wpuszczając ich na teren posiadłości. 

Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz