Następnego dnia Harry obudził się i pierwsze co zauważył to brak narzeczonego. Brunet wstał, wziął rzeczy i udał się na poranną toaletę nie będąc jeszcze pewnym czy to, że nie zastał Severusa to dobrze czy źle. Nie pamiętał, żeby rozmawiali o dzieciach, pewnie, chciałby bardzo, w odpowiednim czasie. Po wyjściu z łazienki udał się do kuchni, w której gotowe naleśniki leżały obok syropu klonowego i karteczki z odręcznie wykaligrafowanym imieniem kochanka.
"Harry, musiałem załatwić parę rzeczy w Hogwarcie i miasteczku. Jestem pewien, że chcesz porozmawiać, zrobimy to kiedy wrócę. PS. Dyrektor prosiła, żebyś w miarę możliwości pospiesznie udał się do jej gabinetu. Z miłością i oddaniem Severus"
-Cóż, mam nadzieje, że masz wystarczająco dużo tej miłości i oddania jeśli chcesz ją dzielić na kogoś jeszcze.
Harry po zjedzeniu śniadania udał się prosto do dyrektor, która z niemałym jak na nią entuzjazmem oficjalnie przyjęła go z powrotem do grona nauczycielskiego. Uznali, że zastępca poprowadzi lekcje do końca semestru, tak, żeby wybawca miał czas na przygotowanie się i przyzwyczajenie do rytmu dnia towarzyszącemu nauczycielom.
Wracając do domu chłopak uznał, że Severusa pewnie jeszcze nie będzie na miejscu, a sam nie miał głowy, żeby już od dziś zająć się wertowaniem książek o obronie przed czarną magią. Aportował się więc do Hogsmade chcąc pokręcić się i może kupić ciuchy, których brakowało mu po tym, jak przez treningi i ostatnie wydarzenia prawie wszystkie jego rzeczy poszły do kosza.
Popołudnie minęło mu miło i nostalgicznie. Kupił sobie parę koszulek, eleganckich koszul głównie w kolorze głębokiej zieleni pamiętając jak bardzo podoba się to Severusowi, zajrzał do sklepu z produktami do pielęgnacji mioteł gdzie zostawił pięćdziesiąt ciężkich galeonów i kiedy już miał udać się do domu zerknął w prawo, gdzie koło kawiarni, która wieczorami zamieniała się w przyjemny pub, była witryna sklepu z oficjalnymi szatami, lecz to nie odświętny czarny płaszcz, typowy dla chcącego elegancko ubrać się w chłodny dzień czarodzieja, przykuł wzrok Harrego.
Czarny, długi frak ze srebrnymi wstawkami, a zaraz obok niego biały satynowy garnitur, zbliżony do mugolskich wyglądem, jednak ten miał wszyty delikatny, złoty wzór, który mienił się niezależnie od oświetlenia. Chłopak przez chwilę nie mógł oderwać wzroku, dotarło do niego jak bardzo nie mógł się doczekać ślubu, którego data jeszcze nie była wyznaczona. Pod wpływem chwili brunet wszedł do sklepu i chociaż właściciel już zamykał, zrobił wyjątek dla wybawcy przyczyniając się do tego, że Harry przekroczył próg Grimmuald Place lekko oszołomiony, ale szczęśliwy i przepełniony pewnością.
Odesłał zaklęciem zakupy do szafy w sypialni i ruszył pewnym krokiem do salonu. Ku jego zdziwieniu w pomieszczeniu był nie tylko mistrz eliksirów, ale także ewidentnie wściekły Malfoy.
-Severusie, Draco czy coś się stało?- Dwóch mężczyzn odwróciło się w jego stronę. Ich miny nie zwiastowały nic dobrego, Snape był zmartwiony nie na żarty, a blondyn blady jak ściana.
-Lucjusz miał zostać wypuszczony z Askabanu za pełną współpracę, ale ten przebiegły wąż zostawił sobie asy w rękawie. Nie byłoby w tym nic złego gdyby tych informacji nie zdobył jeden z pismakowych dziennikarzy popierających Knotta. Wszystko się posypało- Severus usiadł po wyjaśnieniach i schował twarz w dłonie.
-Typowy ojciec, duma ważniejsza niż życie- od niedawna przyjaciel Pottera, kompletnie załamany, po posłaniu obu towarzyszom smutnego spojrzenia przeszedł przez kominek.
Cisza była przytłaczająca, Harry podszedł do fotela i ukucnął przed kochankiem. Chwilę później został wciągnięty na szczupłe kolana profesora i przyciągnięty tak, że obejmował wtuloną w niego postać.
-Ciii, wszystko będzie dobrze. Użyjemy mojej karty wybawiciela, Hermiona nam pomoże i minister jest za nami. - Gładził długie, czarne włosy wtulając mężczyznę trochę głębiej. Harry nie lubił Lucjusza Malfoya, po cichu uważał, że ułaskawieniem na jakie zasługiwał po tym jak postawił czarnego pana ponad żoną, którą podobno kochał i jedynego syna, jest szybka i bezbolesna śmierć. Tutaj jednak nie chodziło o skazanego, Blond arystokrata od zawsze był kimś w rodzaju przyjaciela dla Severusa, a Harry nie zgadzał się na to, żeby Snape musiał cierpieć. Była też kwestia juniora, Draco od jakiegoś czasu był przyjacielem chłopaka, a wybawiciel nigdy nie zostawia przyjaciół na lodzie. Koniec końców zrobi wszystko, żeby Lucjusz został wypuszczony z Askabanu.
Chłopak podał narzeczonemu eliksir bezsennego snu, a sam udał się do ministerstwa gdzie dzięki rozpoznawalności uniknął urzędowych formalności i kolejki do Kingsleya.
-Panie Ministrze, przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale sprawa jest pilna.-Brunet dobrze znał ten gabinet, dlatego rzuciły mu się w oczy zmiany w wystroju. Wielkie dębowe regały, zdjęcia Shacklebolta z członkami zakonu i różnymi fuchami z całego świata- Widzę, że się tu pan wprowadził.
-Usiądź Harry- Czarnoskóry mężczyzna wskazał krzesło naprzeciw i sam zajął swoje miejsce.- Spodziewam się, że jesteś tu w sprawie pana Malfoya. Draco od paru dni bywa u mnie tak często, że zastanawiam się, czy nie kupić mu kubka do kawy na wyłączność. - Czarodziej uśmiechnął się delikatnie i zaraz z powrotem spoważniał.- Zanim powiesz, to co przyszedłeś powiedzieć, robię wszystko, żeby załatwić Lucjuszowi areszt domowy. Na nic lepszego nie możemy liczyć, nawet tutaj sytuacja się zaogniła. - Kingsley spojrzał poważnie prosto w zielone oczy chłopaka i zmarszczył brwi.- Nie ukrywam, że proszę o to niechętnie, ale przyda nam się twoja pomoc.
Brunet zamknął oczy i westchnął głęboko. Wiedział z czym to się wiąże, przez jakiś czas musi wrócić do bycia medialną małpką, żeby mieć siłę przebicia w elitach.
-Wierze, że nie wykorzysta pan mojego wizerunku dla swoich celów, tak jak robił to poprzedni minister, więc nie mam tu żadnego dylematu. Lucjusz Malfoy to ojciec mojego przyjaciela i przyjaciel mężczyzny, którego mam zamiar w najbliższym czasie poślubić, zrobię co będzie trzeba, żeby z całą godnością jaka mu pozostała stanął przy Severusie i był świadkiem przysięgi, którą będziemy sobie składać.
Po ustaleniach związanych z wizerunkowym rozgardiaszem i zsynchronizowaniu ważnych imprez w kalendarzach panowie podali sobie ręce, a Harry wrócił do domu i z determinacją przypominającą tą, która towarzyszyła mu podczas planowania strategii wojennej położył się obok kochanka i złożył kilka słodkich pocałunków na zgarbionych plecach zanim odpłynął w objęcia Morfeusza.
CZYTASZ
Chłopak, który jednak nie umarł (SNARRY)
FanfictionHarry po pokonaniu Voldemorta zamyka się w swoim domu na Grimmauld Place i tym samym znika z czarodziejskiego świata. Nie wie, że jego zniknięcie doprowadziło wszystkich do wniosku, że nie żyje. Czy uda mu się naprawić sytuację, którą nieświadomie s...