Minęło kilka godzin od ostatniego snu młodej Valente. Reszta nocy minęła jej spokojnie. Cancun powoli wyłania się z mroku, a niedługo rozpocznie się wschód słońca. Mały zegar ustawiony na godzinę piątą rano zaczyna dzwonić.Brunetka powoli przeciera swe zaspane oczy i spogląda za okno, gdzie jest jeszcze ciemno. Jej ciemne włosy są lekko pofalowane, jak co ranka. Wstaję, zakłada kapcie i kieruję się do łazienki. Wchodzi i zamyka za sobą drzwi. Przygotowane wcześniej ubrania znajdują się na małej, niskiej półeczce.Dziewczyna odkręca wodę i wchodzi pod prysznic.Pod wpływem ciepłej wody jej ciało się rozluźnia i relaksuje. Po pięciu minutach spędzonych na kąpieli ubiera się i myję zęby. Wraca na chwilę do pokoju i bierze jeszcze kurtkę po czym zamyka drzwi i wychodzi. Schodzi po schodach do kuchni i uśmiecha się pod nosem, przypominając sobie jakie śniadania robiła jej mama. Zawsze naleśniki z masłem orzechowym i świeżo wyciskany sok. Ten rodzinny stół już nie jest taki sam. W tym domu zawsze pachniało potrawami jakie robiła Monica. Uwielbiała gotować, to była jej pasja. Dziewczyna smuci się lekko, ponieważ nie wie, kiedy znów porozmawiają. Już od ponad trzech tygodni nie dzwoniła, a Luna widziała się z nią dwa miesiące temu. Pamięta jak przyjechała na weekend i na święta, ale sama bez nowej rodziny wiadomo, że Miguel nadal kocha ją i byłoby mu przykro, jakby przyjechała tu z Davidem, lecz napewno kiedyś to nastąpi.
Wrotki stoją w korytarzu i czekają na ich właścicielkę.Valente sprząta szybko po posiłku i piszę kartkę tacie, który będzie zastanawiał się gdzie ona jest zostawia ją na blacie i idzie w stronę wyjścia już z wrotkami na nogach.Na plażę będzie jechać ok. piętnastu minut. Nikt nie powinien zauważyć jej, bo jest za wcześnie by ktokolwiek spacerował o tej godzinie po plaży.
Księżyc powoli chowa się za horyzontem, chcę zostawić miejsce innej pięknej planecie. To wielka gwiazda, rozświetlająca cały dzień. Niebo staję się już lekko różowe, a więc za kilka minut rozpocznie się wschód słońca, na który to tak czekała dziewczyna.Wejście na plażę jest otwarte, co trochę dziwi brunetkę. Zazwyczaj to ona musiała je otwierać, biorąc kluczyk z drewnianej, małej skrzynki. Już stąd widziała te piękne wydmy, a za chwilę usiądzie na jednej z nich, obserwując samotnie wschód słońca. Właśnie tak czasem robi, by móc pomyśleć o czymś, co jest dla niej trudne, a w tym przypadku, teraz może się wydarzyć bardzo dużo. Mały, chodnik złożyny z białych desek prowadzi do jednej z wydm.Jest tu ich kilka, o różnych wysokościach
Kiedy jest wiatr, tracą bo kilka metrów wysokości, lecz ta plaża zawsze ma w sobie piękno, jakie jest nie do poznania za każdym razem.Dziewczyna zdejmuje plecak z ramiona i wyjmuje z niego koc, który wzięła ze swojej sypialni. Rozprostuje jego końce i po chwili siada wygodnie, patrząc się na blask słońca, które wschodzi spod horyzontu. Uśmiecha się i czuję bryzę, która jest odświeżająca.Jej telefon zaczyna wibrować a na wyświetlaczu pojawia się imię Simon. Brunetka bez zastanowienia odrazu odbiera. — Simon! — krzyczy podekscytowana i tylko słyszy śmiech szatyna.
-— Hej, Luna -— wita się.— Czy ja słyszę szum fal? — dodaje, zdziwiony.
Na tej plaży zawsze razem urządzali pikniki i przesiadywali takie wschody słońca, jak ten. W tym momencie w głowie obojga przyjaciół pojawiają się wspomnienia, te szczęśliwe jak i smutne.
Bo to właśnie tu, stworzyliśmy pierwsze swoje piosenki, to tutaj śmieli się razem i pocieszali. Mają własną historię, a jest ona oparta na przyjaźni. Na przyjaźni, która przeszła wiele prób. — Miałaś sama tam nie chodzić! — dodaje już poważnie.Wie, co tam się stało. Jak musiał na to patrzeć. Wie, jak ona tam płakała. Bolały ją zmiany, były dla niej trudne, ale dużo wniosły do życia przyjaciółki.
Po kilku minutach rozmowy, szatyn musiał kończyć ze względu na babcię, która czegoś potrzebowała, ale Luna jeszcze usłyszała jak ją pozdrawia. Ta starsza Pani była dla niej jak babcia, ponieważ zawsze doradzała i obie rozmawiały jak przyjaciółka z przyjaciółką. Kiedy poczuła się gorzej, brunetka martwiłam się i prosiła codziennie, żeby znów wszystko wróciło do normy. Kobieta kocha Valente jak własną wnuczkę,a boli ją, że mieszka tak daleko. Brunetka na chwilę przymknęła oczy i wyobraziła sobie, że znów jest w ramionach mamy. I te ramiona obejmują ją do snu, a ona rozmawia z córką, jak dawniej. Jak śmieją się i przeżywają najgorsze chwile.Wyobraża sobie jej uśmiech, teraz o poranku i to jaka była szczęśliwa w Cancun, jak uwielbiała takie dni jak ten. W każde urodziny córki, od rana spędzała z nią czas, a nieraz nawet bez słów, przytulały się. Jedna łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją otarła i zamiast płakać uśmiechnęła się, przecież wiedziała jak Monica szczęśliwa jest teraz, gdy zaczęła nowy rozdział w swoim życiu.
CZYTASZ
Alla Voy - Lutteo
Fanfiction"Pojawił się niespodziewanie, i równie niespodziewanie zniknął ,a ona o nim myślała , już nie tak samo jak wcześniej , kiedy obok był ..." On zjawił się i postawiłaś mu na drodze światło , dzięki czemu wiedział dokąd idzie.Po jakimś czasie dałaś mu...