Pierwsze promienie słońca zawitały na czarnej ziemi. Wpełzły do każdych zakamarków i rozświetliły czerwoną cegłę. Szron pod wpływem słońca zaczął topnieć i wsiąkać w trawę. Ptaki śpiewały, a kwiaty na idealnie przyciętym trawniku otwierały się do światła. Piękny dzień by umrzeć.
Ale czy taka śmierć cokolwiek by znaczyła? Właściwie każdy kto kiedykowiek wszedł na ten teren zadawał sobie to pytanie. Czy moje życie coś znaczy? Zawsze stawało na tym, że nie. Co kogo obchodzi życie jednej istoty na sto tysięcy innych. Na miliony innych. Co w ogóle kogo interesuje czy ktoś przeżyje, czy odejdzie, to tylko jeden numer w dół, tym nikt się już nie przejmował.
Piękny dzień by umrzeć.Czując te delikatne promienie słońca na skórze myślałam, czy gdybym nie podjęła takiej decyzji znalazłabym się gdzieś indziej. Dobra wola ratowania innego człowieka najpewniej przćmiła mi umysł.
Chociaż czy żałowałam? Ciężko jest żałować odrobiny dobroci w sercu, nawet jeśli prowadzi do zguby.
Ostatecznie stwierdziłam, że taki właśnie był pisany mi los i absolutnie nic nie mogło go zmienić. Równie dobrze przecież mogłam umrzeć przy wielu innych sytuacjach, może nawet wtedy istniejąca jeszcze ludzka skrucha sprawiłaby, że ktoś moją śmiercią by się przejął. Nie tym razem, pokręciłam przecąco głową,ale tylko w myślach. Nie tym razem.
Więc jak to będzie tym razem, jak zginę? Albo może powinnam spytać za co? Na drugie pytanie zapewne nikt mi nigdy nie odpowie. Nie było powodu, który w jakiejkolwiek sytuacji miał być uznany za przyczynę wyroku.Gdybym mogła teraz o coś prosić byłoby to życie. Życie, albo kawałek chleba, właściwie jedno i drugie miało tu podobną wartość. Może jeszcze odkupienie, myślę, że ono też jest dość istotne, szczególnie jeśli ma się umrzeć.
Czułam to w kościach, rozchodziło się po mnie to nieznane uczucie, dziwne i obce, a jednak jakbym od razu wiedziała czego jest oznaką. Mimo wszystko uważam, że to co mnie spotkało nie powinno odejść w zapomnienie. Nawet jeśli dla kogoś innego jest tylko nic nie wartym epizodem, dla mnie było jak biała perła wśród deszczu czarnych. Taka rzecz, która jest strasznie paradoksalna, tak bardzo, że nie wiem co o niej myśleć, ale gdzieś tam w swoim jestestwie, chcąc czy nie, jest gestem szczerej pomocy. Wyciągnięciem ręki.
Oznaką, że pośród tego całego zgliszcza jest jeszcze człowiek. Nie zwierzę. Istota ludzka.Ale żyję w miejscu, z którego nie ma innego wyjścia. Kwestia jak długo.
Naprawdę piękny dzień by umrzeć.
***
- Wandziu, wyjdź już...- stłumiony jęk mojego brata wydobył się zza drzwi prowadzące na korytarz. Jego ziryrowanie jeszcze bardziej upewniło mnie w przekonaniu, że mogę przedłużyć moje poranne czesanie włosów w łazience jeszcze kolejne dziesięć minut.
- Jak Niemcy przyjdą też im nie otworzysz?
- Januś- mama uciszyła go zimnym tonem głosu. Nie lubiła kiedy ktoś w domu wspominał o sytuacji poza domem. Nie mówiliśmy zbyt dużo o wojnie, o tym co działo się praktycznie pod naszymi oknami.
Zostaliśmy sami kiedy ojciec został powołany do kampanii wrześniowej. Ostatni list dostaliśmy spod Poznania w październiku i słuch o nim zaginął. Mama od tamtego czasu dzielnie radziła sobie w prowadzeniu domu. Janek był ode mnie o dwa lata starszy. Pracował u mechanika, co pozwoliło mu posiadać solidne dokumenty. Oczywiście na tyle solidne jaki był kaprys Niemców. Wszystko tu mogło ulec zmianie i to natychmiast. Nic nie zapewniało bezpieczeństwa.Mama, Jagna bardzo wierzyła w to, że nasz ojciec jeszcze żyje. Szanse były na to naprawdę znikome, ale ona nigdy nie utraciła nadziei. Choć świat by się skończył ona dalej czekałaby na dzień, w którym znowu go spotka. Marzyłam o takiej miłości. Bezgranicznej, łamiącej wszystkie bariery. Taka, żebym czuła sens swojego istnienia. O tym marzyła chyba każda dziewczyna w moim wieku.
Kiedy zaczeła się ta wojna miałam szesnaście lat. Cztery lata to nie jest dużo, a jednak miałam wrażenie, że ten czas pomógł mi bardzo dojrzeć.
Nauczyło mnie to jednego. Nie trać nadziei.
CZYTASZ
Perle
Historical Fiction"Ty przeżyjesz Meine Perle." Miłość jest bardzo ciężka. Wojna sprawia, że jest jeszcze cięższa. Ale to dopiero w obozie zagłady można zrozumieć co to prawdziwe poświęcenie i strach. Wanda Niedeńska dostaje się do Auschwitz przypadkiem. Nie zawiniła...