Czułam, że zdradzam cały swój naród kiedy leżałam na jego zdobionym krześle gdy on składał papiery w pokoju obok. Zapewne miała to być moja dodatkową robota, nie miał serca mi jej przydzielić. Miałam nawet wrażenie, że ze stresu i przeżyć zasnęłam na moment. Było to skrajnie nieodpowiadzialne, ale ufałam mu w tej kwestii.
Obudziłam się gdy skończył i zgasił ostatnie świece. Zrobiło się już niemal całkiem ciemno, poczułam ciepło budynku lecz szybko rozbudził mnie strach przed powrotem do mroźnej rzeczywistości.
Przeszedł mną dreszcz co zauważył i zbliżył się do mnie klękając przy fotelu na którym kuliłam pod siebie stopy.- Nie masz co na siebie założyć? Potrzebujesz nowego pasiaka, ten jest cały we krwi.
- Nie dostanę nowego.
- Załatwię ci coś z dostawy.
- Nie- podniosłam głos, ale szybko się opamiętałam i wróciłam do szeptu.- To będzie zbyt oczywiste. Oboje tego pożałujemy.
- Nie pozwolę przecież, żeby moje pracownice siedziały przy papierach całe we krwi. Musisz wytrzymać do jutra, a wtedy każę dać ci nowe ubranie.
- Zawsze siedzisz do późna?
- Jest zamknięcie miesiąca, muszę wszystko grupować bo potem za to odpowiadam. Nie żebym wam nie ufał, chociaż może niektórym...
Zlękłam się, ale on tylko spojrzał na mnie spod swojej zdobionej Schirmmütze i uśmiechnął się zaborczo. To wywołało nikły uśmiech nawet u mnie.
Dopiero gdy strach mnie względnie opuścił poczułam jak bardzo boli mnie lewe ramię. Podwinęłam skrawek materiału by ujrzeć ogromny siniec, nawet nie czułam, że tak mocno mnie wtedy trzymał, a może to wina mojej zmarnowanej skóry która odbarwia się przy najmniejszym uścisku.- Mein Gott, mówiłaś, że nic ci nie jest!
- Nie wiedziałam, ale to nic.
Zakryłam szybko ramię, ale złapał mnie szybko za nadgarstek uniemożliwiając dalszy ruch. Pisnęłam bardziej z zaskoczenia niż bólu, ale natychmiastowo puścił mnie i widocznie poczuł skruchę.
- Ja... ja przepraszam Wando, nie chciałem cię skrzywdzić. To będzie schodziło tygodniami. Rudolf Berg?
- Chyba tak, nie znam go.
- Bo jest nowy, przyjechał tu jakiś tydzień temu i wyładowuje się dosłownie na wszystkim. Czasem ciężko mi zrozumieć, że jest ode mnie tak naprawdę dwa lata starszy, zachowuje się jak podlotek z pukawką. Strach pomyśleć, że ma do dyspozycji prawdziwą broń.
- Chciał mnie zabić.
Przypomniałam sobie dopiero o uderzeniu i szybko zaczęłam wycierać policzek. Bolało, ale musiałam pozbyć się krwi. Dopiero gdy czerwony ślad nie chciał się zetrzeć zrozumiałam, że to pozostałość po brutalności mężczyzny.
- Was ist das?!
- Uderzył mnie bronią. I chyba chciał strzelić, nie widziałam.
Za oknem rozległ się dźwięk deszczu uderzającego o szyby okien.
- Co za skurwysyn z niego...
- Nein Willi, ma prawo to zrobić. Każdy ma.
- Każdemu, ale nie tobie!
Pierwszy raz widziałam go w takim amoku, wstał i jednym ruchem zrzucił z biurka cały stos papierów. Poszczególne kartki uniosły się do góry, w mroku pojedynczej, słabej świecy wyglądały jak wirujący śnieg. Zlękłam się i skuliłam mocniej na swoim fotelu. Wyglądał na nieobliczalnego, rozjuszonego.
Podszedł do mnie raz jeszcze i nie wiedząc jak przekonać mnie do siebie ujął mój policzek w dłoń drugą gładząc po jego wierzchu.
CZYTASZ
Perle
Historical Fiction"Ty przeżyjesz Meine Perle." Miłość jest bardzo ciężka. Wojna sprawia, że jest jeszcze cięższa. Ale to dopiero w obozie zagłady można zrozumieć co to prawdziwe poświęcenie i strach. Wanda Niedeńska dostaje się do Auschwitz przypadkiem. Nie zawiniła...