Wróciłam tamtego dnia do baraku dużo bardziej zmęczona psychicznie niż po nieprzerwanej pracy. Może i troszkę zjadłam, nie dużo, ale robiło różnicę. Może i odpoczęłam na moment od pracy, ale to wszystko tworzyło w moim życiu dość duże zawirowania. Starałam się nie myśleć o tym, ale nikt mi nie pozwolił.
- No lisku, słyszałam o spełnieniu się moich słów?- Marysia usiadła na boku mojej pryczy i posmutniała. Nie za bardzo wiedziałam czy mogę mówić prawdę. W końcu Willi, jeśli mogę go tak nazywać ukrywał przed swoimi kolegami to co robił to czy ja powinnam każdemu mówić? Szczególnie, że jestem w o wiele mniej stabilnej sytuacji, a cała wina zostanie na mnie zrzucona. Zaś z drugiej strony czy aby ktoś na pewno potraktował zeznania więźniarek poważnie?
Skoro traktowali nas jak pchły, wyniszczali podobnie jak właśnie je to czy ktokolwiek zwróciłby uwagę na to co mówimy?- Maryś- szepnęłam do niej żeby inne nie nie zwróciły na nas uwagi- on mi nic nie zrobił. Nawet mam dla ciebie to- sięgnęłam do kieszeni i po cichu wyjełam jedno kruche ciastko. Wręczyłam je jej do ręki. Przyglądała się mu chwilę jakby chciała sprawdzić czy to nie zasadzka. Kiedy odpowiedziałam jej przyjaznym wyrazem twarzy szybko włożyła całe do buzi.
Uśmiechnęła się delikatnie czując słodki smak prawdziwych ciastek. Oblizała wargi bardzo dokładnie żeby nie zmarnował się żaden okruszek.- Co to znaczy, że nic ci nie zrobił?
- Tak po prostu. Rozmawiał ze mną. Pytał się o moje życie w mieście, jak mam na imię... Ale zachowywał się jakby nie chciał, żeby reszta wiedziała.
- To wygląda dziwnie, na twoim miejscu uważałabym czy nie chce cię jakoś wykorzystać zyskując twoje zaufanie.
- Ale do czego?- poprawiłam się na pryczy tak, że siedziałam na niej głębiej. Wzięłam głęboki oddech i westchnęłam.- Co oni mogą nam jeszcze zrobić? Mam w ogóle cokolwiek do stracenia?
Wzruszyła ramionami i pozostawiła mnie bez odpowiedzi. Nie mogłam nic zrobić.
Trzeba było żyć tak dalej.Następnego dnia sytuacja się powtórzyła, ale tym razem nie przyszli po mnie ci dwaj zwyrodnialcy co ostatnio. W progu stanął on, osobiście. Jak zawsze z założonymi rękami na tyle, bez konkretnego wyrazu twarzy przeszedł przez całe pomieszczenie uważnie przyglądając się pracy każdej z dziewcząt. Stanął przed Kapo i westchnął dmuchając powietrzem wprost na nią.
- Guten Tag Herr Streiner.
- Hm- mruknął tylko pod nosem.
Nie umiałam stwierdzić czy się go bała. W końcu nie miał opinii kata, raczej rzetelnego w swojej pracy esesmana, który co prawda posiada swoje wybuchy agresji, ale nie robi tego nałogowo.
Dokładnie jak myślałam zbliżył się do mnie i pociągnął mnie za fraki tak, że spadłam z krzesła na zimną podłogę.- Pospiesz się, praca na ciebie poczeka.
Ciągnął mnie mały kawałek aż puścił i znowu łabędzim krokiem poszedł spokojnie do wyjścia, musialam szybko wstać i przytrzymując otarcia na dłoniach iść za nim.
Szedł bez słowa przez budynek, a potem ścieżki. Było coraz cieplej dlatego wyjście na zewnątrz skutkowało dusznością, zakasłałam.- Stul już pysk- wydusił z siebie nie patrząc w moją stronę kiedy mijał nas jeden z esesmanów.
Patrzył jak posłusznie, choć ze skruchą idę tuż za oprawcą.
Doszliśmy do tego samego pokoju co ostatnio. Po drodze przywitał się z tym samym Niemcem, który ostatnio z nim rozmawiał. Oboje zaśmiali się na swój widok i podali sobie dłonie. Nawet na mnie nie spojrzeli. Rozmawiali przez moment jak gdyby nigdy nic.
Wyobraziłam sobie jak spotykają się na brukowej ulicy gdzieś w Warszawie, jak normalni przyjaciele. Podają sobie ręce roześmiani, może nawet padają sobie w ramiona, opowiadają co ich ostatmio spotkało, gdzie zmierzają. Widziałam oczami wyobraźni jak nie mają na sobie mundurów i swastyk, bez czapek, oficerek czy pistoletów za pasem. W zwykłych lnianych koszulach, przecież wyglądaliby dokładnie jak jedni z nas. Jaka była różnica między nimi, a nami? Co więc zdecydowało, że ja jestem tu gdzie jestem, a moje życie zależy właśnie od nich?
CZYTASZ
Perle
Historical Fiction"Ty przeżyjesz Meine Perle." Miłość jest bardzo ciężka. Wojna sprawia, że jest jeszcze cięższa. Ale to dopiero w obozie zagłady można zrozumieć co to prawdziwe poświęcenie i strach. Wanda Niedeńska dostaje się do Auschwitz przypadkiem. Nie zawiniła...