Wędrowali już około miesiąca, zaczęło brakować im już pieniędzy które i tak wydawali tylko na jedzenie bo spali w namiocie. Żeby się umyć zatrzymywali się przy rzekach i jeziorach, co jakiś czasami w gorących źródłach. Podczas podróży także trenowali techniki ze zwojów zabranych z domu. Tego dnia gdy szli przez wioskę spotkali dwóch czarnowłosych zbiegłych Shinobi z konohy oboje byli ubrani w czarne koszulki z długim kołnierzem i długie czarne spodnie ale starszy z nich miał założony uchwyt na tantō. Młodszy zauważył Naruto i podszedł do niego.
-Jesteś Naruto Uzumaki?- Zapytał spokojnie chcąc się upewnić czy to na pewno Naruto.
-Tak a kto pyta?
-Jestem Itachi Uchiha a to mój towarzysz Shisui jak możesz zauważyć jesteśmy zbiegami z konohy, więc nie musisz się martwić o to, że przyszliśmy cię zabrać z powrotem do konohy.
-Co zrobiliście, że musieliście zbiec z konohy?- spytał ciekawyItachi opowiedział mu historie o tym jak danzo próbował ich zmusić do wymordowania klanu uchiha a gdy mu się to nie udało to rzucił się na shisuia żeby zabrać mu jego oczy ale było ich dwóch i zdołali zabić danzo jednak z powodu tego, że był szefem korzenia anbu i ważnym urzędnikiem to zostali wyrzuceni z wioski bo hokage uznał to za zamach stanu.
-Może zaczniecie podróżować z nami?- zaproponował Naruto
-Nami?
-Tak, ja przyszedłem do wioski żeby kupić jedzenie i picie na dalszą podróż do ruin uzisho gakure a podróżuje z moją przyjaciółką Karin która też jest Uzumaki
-Będziemy podróżować z wami a jednocześnie proponuję trening jeśli chcecie- Odpowiedział Shisui
-Chcemy trening- Odpowiedział entuzjastycznie- Muszę mieć siłę żeby ją chronić- dodał pod nosem jednak Itachi to usłyszał i się delikatnie uśmiechnąłOszedli w stronę polany na której zatrzymali się Naruto i Karin jednak Karin nie było w obozie. Naruto się wystraszył, że ją porwano i kazał zaczekać Itachiemu i Shisuiemu w obozie a sam pobiegł szukać Karin. Aż w końcu wpadł do pobliskiej rzeki, była ona na tyle głęboka że można w niej się utopić jednak Naruto wypłynął na powierzchnie i skupił chakre w nogach dzięki czemu stanął na powierzchni, zaczął się rozglądać po okolicy i zauważył Karin kapiącą się. Szybko udał się w krzaki jednak zapomniał, że Karin jest doskonałym sensorem.
-Naruto-kun- powiedziała z złowrogim uśmiechem na twarzy- mógłbyś mi wyjaśnić dlaczego mnie podglądasz?
-Ja nie podglądałem- powiedział szybko jąkając się
-Mogłeś zaleźć lepszą wymówkę. NARUTO! BAKA!!- wykrzyknęła i uderzyła Naruto w brzuch z pieści do której dodała chakre tak mocno, że doleciał w okolice obozu gdzie Shisui i Itachi rozpalili ognisko i zaczęli robić kolacje.
-Nie musiała robić tego tak mocno- powiedział Naruto pod nosem po czym wstał i poszedł do obozu trzymając się za brzuch.Reszta dnia minęła spokojnie, Karin przyszła znad rzeki i Naruto wyjaśnił jej dlaczego był w tych krzakach i obiecał że nigdy nie będzie jej podglądać a Karin go przeprosiła. Itachi i Shisui przedstawili się Karin. Na koniec dnia wszyscy zjedli kolacje przygotowaną przez Uchihów i postanowili że zostaną w tym miejscu jeszcze parę dni oraz omówili trening. Wszyscy bardzo szybko poszli spać.
Naruto obudził się w nocy gdy Karin po raz kolejny płakała w nocy, śniła jej się śmierć jej matki. Miała tak co jakiś czas od czasu jej śmierci Naruto zawsze gdy tak miała to ją przytulał. Jednak dzisiaj płakała bardziej intensywnie, dostała drgawek i zalała się potem, Naruto nie wiedział co się dzieje ale ją przytulił nigdy tak nie miała, obudziła się i się wtuliła w Naruto.
-Nie odejdziesz odemnie?- zapytała łamiącym się głosem
-Nie- odpowiedział
-Naprawdę
-Naprawdę
Siedzieli tak wtuleni w siebie aż usnęli._______________________________________
Przepraszam za brak rozdziałów, teraz chciałbym pisać ich więcej dlatego teraz przez kilka dni będą się pojawiać codziennie. Przepraszam za błędy
CZYTASZ
UZUMAKI
FanfictionMieszkańcom w końcu (na nieszczęście naszego bohatera) udało się wypędzić Naruto z wioski. Nieprzytomnego znajduje go pewna kobieta z klanu Uzumaki, jak potoczą się dalej losy Naruto? Postaram się napisać to dobrze w moim FF (zdjęcie z okładki nie n...