VII

235 12 3
                                    

Kendra szła powoli, bo pomimo iż wszystko widziała, dzięki temu,że była wróżkokrewna, nie chciała się wywrócić na jakimś kamieniu, który niespodziewanie, pojawiłby się na jej drodze. Gdy już praktycznie doszła do pieczary Posępnego Rycerza, usłyszała mocny głos.
-Wejdź opiekunko.
Mimo iż dziewczyna znała właściciela tego głosu, przeszył ją lekki dreszcz. Weszła do jaskini, gdzie na tronie siedział zabójca smoków. Wyglądał już znacznie lepiej niż podczas ich ostatniego spotkania, jednak gdzie nie gdzie na jego zbroi, było widać jeszcze ślady walki.
-Witaj,przyszłam prosić cię o radę-powiedziała.
-Ach! Wiedziałem mówiłem to od początku, gdy tylko dowiedziałem się, że opiekunami jednego z najniebezpieczniejszych rezerwatów na świecie, ma być dwójka niedoświadczonych śmiertelnych dzieci!
Kendra chciała coś powiedzieć, ale Posępny Ryzmcerz znów zaczął.
-Czy rezerwat już upada? Czy stanie się to w najbliższym czasie? Czy hordy smoków
opanowywują już świat? Ile to już rezerwatów upadło? A może nie pozostał już ani jeden?
Dziewczyna już dłużej nie wytrzymała. Czuła, że w tej chwili na prawdę ogromnie brakuje jej brata i jego stanowczości.
-Rezerwat nie upadł i nie upadnie, jednak, aby tak stało potrzebujemy twojej pomocy.
Tym razem Posępny Rycerz się nie odezwał, tylko zamruczał pod nosem:
-Och dziecko, wszystkie rezerwaty w końcu i tak upadną, czy to teraz czy za tysiące lat. I tak upadną. A wszystkie stworzenia je zamieszkujące wydostaną się na wolność.
Ale dziewczyna, udając, że tego nie dosłyszała kontynuowała.
-Po tym jak oficjalnie pozbawiłeś Celebranta statusu opiekuna, to ja i Seth zostaliśmy jedynymi opiekunami. Ale.. -ciągnęła Kendra-podczas ostatniej nocy kupały w zamku Burzowa Stanica, gdy próbowaliśmy nie dopuścić, aby Celebrant zdobył Czarkamień, Seth się poświęcił i stracił pamięć, abym ja mogła ochronić Gadzią Opokę. I udało mi się to. Odesłałam kamień daleko stąd, za pomocą laski wygnania. Lecz, gdy sądziłam, że to już koniec, a krasnal który zorganizował ten cały konkurs, odesłał mnie i mojego brata do twierdzy, nagle Mendigo porwał Setha i razem przenieśli się przez beczkę. Nie mam pojęcia, gdzie jest teraz mój brat, ale jestem prawie w stu procentach pewna, że opuścił azyl. Czy na podstawie tego wszystkiego można go pozbawić tytułu opiekuna? - spytała z nadzieją w głosie.
-Nie jest to całkiem wykluczone, ale powiedz dlaczego tak właściwie chcesz go pobawić statusu opiekuna?
-A czy to nie oczywiste?-spytała z lekkim rozdrażnieniem w głosie, nie rozumiała jaki sens miało zadanie jej takiego pytania.
-Po prosto chce od ciebie usłyszeć, dlaczego chcesz go pobawić statusu opiekuna?
Kendra miała już tego serdecznie dość, ale wciąż starała się panować nad sobą.
-Chcę to zrobić, ponieważ Seth nie wie co się teraz dzieje, o niczym nie pamięta, a przez to każdy może łatwo przeciągnąć go na swoją stronę, oszukać, czy zmanipulować.-Odpowiedziała jednym tchem . Już wyraźnie zirytowana,że musi tyle razy tłumaczyć tak prostą rzecz.
-Jeśli rzeczywiście opuścił Gadzią Opokę, to mógłbym, odebrać mu stanowisko opiekuna nawet z tąd.
-Mógłbyś, czyli to zrobisz? - spytała Kendra, która trochę zagubiła się w jego wypowiedzi.
-A czy na pewno rozumiesz o co prosisz? Dwoje dzieci na tym stanowisku to żart, a co dopiero jedno. Czy zdajesz sobie sprawę, że całe zarządzanie azylem spadnie na ciebie? I to, że będziesz odpowiedzialna za wszystko, co się w nim i z nim stanie?
Dziewczyna bez zastanowienia, chociaż to raczej nie leży w jej naturze odparła prędko:
-Tak!
-Tak więc, ja jako Zabójca Smoków Gadziej Opoki, strażnik traktatu odbieram Sethowi Sorensonowi, statut opiekuna Gadziej Opoki, że względu na niedyspozycję do pełnienia powierzonych mu obowiązków.
Po tych słowach przyłożył koniec swojego miecza do ziemi, powodując lekkie trzęsienie ziemi. Wtedy Kendra przypomniała sobie jak w podobny sposób odebrał status opiekuna Celebrantowi.
-Udało się prawda? -Spytała nieco jeszcze nie dowierzając.
-Tak, dokonało się. Sprawiłem, że jedynym opiekunem Gadziej Opoki stało się niedoświadczone i śmiertelne dziecko. Teraz już tylko wyglądać kiedy azyl upadnie.
-Nie upadnie! -zaprotestowała.
-No cóż nawet jeśli nie przez to że smoki przedrą się jakoś przez granice, ale przez to że same się wypuszczą.
-Jak to? - zdziwiła się.
-Nie rozumiesz, że gdy rozniesie się wieść, iż teraz zostałaś jedyną opiekunką, każdy smok będzie na ciebie polował i będzie twoim wrogiem? Wystarczy że cię porwą, a twoją jedyna szansą na przeżycie będzie wówczas przekazanie Celebrantowi roli wyłącznego opiekuna azylu. Jesteś teraz ostatnią przeszkodą jaka stoi im na drodze do wolności, do opanowania świata!
-Więc, nie mogę dać się złapać- skwitowała Kendra.
-Och, chciałbym w to wierzyć, lecz jesteś praktycznie skazana na porażkę.
-I tak spróbuję!-zaoponowała- Powinnam już iść.
-Dobrze idź, ale pamiętaj im mniej osób wie, tym jesteś bazpieczniejsza. Przynajmniej na razie.
Potem dziewczyna jak najszybciej pożegnała Posępnego Rycerza i ruszyła w stronę drzwi.
Gdy tylko wyszła Gerreth zaskoczył ją mnóstwem pytań.
-Co się stało? Jesteś cała? Poczułem jakby trzęsienie ziemi, chociaż tutaj praktycznie one nie występują!
-Wszystko ok, załatwiłam to co miałam do zrobienia, ale nie powinnam nic o tym mówić. Choćmy, po Tess, powinniśmy wrócić do twierdzy Czarnidół, przed zmrokiem.
Oboje więc pospiesznie opuścili katakumby, a Gerreth zaprowadził Kendrę do pokoju jego młodszej siostry, gdzie spotkali Tess i Ewę. Na ich widok podniosły się z krzeseł, a Tess nie mogła powstrzymać euforii, gdy zobaczyła kuzynkę całą i zdrową. Podbiegła do niej i ją uścisnęła.
-Tak się cieszę, że cię widzę!
-Ja też się cieszę. Witaj Ewo.
-Część-odpowiedziała, ale jej twarz natychmiast stała się mniej radosna, gdy zdała sobie sprawę, że Kendrze nie towarzyszy jej brat.
-Czyli Seth naprawdę zaginął- spytała ze łzami w oczach -Niestety tak, ale robimy wszystko co możemy, aby go odnaleźć.
Następnie zwróciła die do kuzynki.
-A gdzie Novel i Doren? Powinniśmy już wyruszać, żeby zdarzyć przed zmrokiem.
-Wyszli przed chwilą, gdy dowiedzieli się, że przyjechałaś.
-No dobrze, a więc chodźmy jeszcze podziękować Lordowi Dalgorelowi za gościnę i ruszajmy.
Tess i Ewa porzegnały się, widać było że mocno się że sobą zżyly. Gerrath został z siostrą w pokoju, a Kendra i Tess ruszyły do sali tronowej, po podziękowaniu za gościnę, Kendra zwróciła się do kuzynki.
-Sprawdź czy Novel i Doren już są gotowi do drogi, ja za chwilę dojdę.
Następnie zwróciła się do władcy.
-Chciałam porozmawiać jeszcze o jednej sprawie-zaczęła
On szybko zrozumiał o co jej chodzi i razem udali się do ustronnego pokoju, w którym rozmawiali już wcześniej.
-Posępnego Rycerz, odebrał Sethowi stanowisko opiekuna i teraz to ja jestem jedyną opiekunką, ale nie chce tego na razie rozpowiadać. On był tego samego zdania, mówił, że im mniej osób wie tym lepiej.
-Hmm.. Ja też uważam, że miał rację i nie powinnaś się tym chełpić, przynajmniej póki wieści na dobre się nie rozniosą.
Kendra zastała Tess, Henrica i Novela i Dorena rozmawiających z Wanessą. Odciągnęła Tess na chwilę na bok i zaczęła pospiesznie mówić.
-Posłuchaj mnie uważnie, mam pomysł jak dowiedzieć się czegoś o Sethie i o tym gdzie obecnie się znajduje. Ale plan jest ryzykowny i zapewne oni-powiedziała wskazując towarzyszy podróży-nie chcieliby mnie puścić, ale tylko ja mogę to zrobić.
-Rozumiem. -odpowiedziała poważnie kuzynka-Co mam zrobić?-zapytała.
-Gdy dam ci znak musisz odwrócić ich uwagę, a ja wtedy szybko się wymknę, rozumiesz?
Tak-odpowiedziała ze swoją najpoważniejsza miną Tess.
-Możemy ruszać? - zawołał Henrick-W końcu mamy wrócić przed zmrokiem.
-Tak, jesteśmy gotowe-odparła Kendra
-Tess, najlepiej będzie chyba, jeśli pojedziesz z Wanessą.
Tess tylko skinęła głową. Kobieta pomogła jej wsiąść na konia, i już po chwili wszyscy opuszczali Terabelle.
Kendra cały czas obserwowała okolice wypatrując miejsca z którego droga będzie najkrótsza do kapliczki Królowej Wróżek. Po uplynieciu około połowy godziny, mrugnęła do Tess, dając jej tym sygnał. W tym momencie młodsza kuzynka krzyknęła. Wszyscy się zatrzymali, a ona wskazując palcem pod słońce, powiedziała.
-Tam coś leci, czy to nie smok? Wszyscy zaczęli wpatrywać się w słońce. W tym momencie Kendra zaczęła się po cichu wycofywać.
-Tam chyba rzeczywiście coś jest- zaczął alcetaur.
-Tak ja też widzę-odezwała się Wanessa-to chyba rzeczywiście jest smok.
W tym momencie Kendra puściła się galopem między drzewa, a za sobą słyszała jeszcze okrzyki
-Kendra nie! Wracaj! Henrick biegł za nią, lecz zanim zdążył ją dogonić, ona dzięki skrzydłom Glorii poderwała się do góry. Niestety wtedy dostrzegł ją smok. Niebo przeszył jego wrzask, a on momentalnie popędził za Kendrą.

Smocza Straż 3, moja opowieść |Wolno Pisane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz