"Nie możesz poznać moich słabości, więc zakładam maskę i wychodzę ci na spotkanie" The truth untold
Jeon Jeongguk był ładnym siedemnastolatkiem kochającym taniec i piłkę nożną. Właśnie - był.
Wiadomość o nagłej śmierci licealisty wstrząsnęła ca...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Święta trwały w najlepsze, kolędy, śnieg, prześliczne dekoracje, choinka, a gdzieś pomiędzy tym Taehyung, który nie potrafił się cieszyć z tego rodzinnego czasu. Pakowanie prezentów dla rodziców nie było już dla niego takie, jak jeszcze rok temu. Myśl, że nieco specyficzna rodzina Jeon nie będzie miała podobnej atmosfery w swoim domu była dla niego na tyle przytłaczająca, że sam nie chciał również świętować. Fakt, że jego kolega nie będzie rozpakowywał prezentów, widział się ze swoją rodziną, że nie będzie już szczęśliwy... Kim był jak ciepłe kluchy, zawsze chciał dobrze dla innych i dość szybko wybaczał krzywdy, pod warunkiem, że nie były one zbyt krzywdzące.
— Gdzie się wybierasz na taki śnieg i mróz? — Niewysoka szatynka wyjrzała zza kuchni na syna, który ubierał wysokie kozaki w korytarzu. — Taehyung? Słyszysz mnie?
— Huh? — Niewyraźny pomruk, zaszklone oczy i nerwowy uśmiech to wcale nie wyglądało na normalne zachowanie. — Idę coś załatwić mamo, będę za dwie godzinki, dobrze?
— Co chowasz w kieszeni? — Pokazała drewnianą łyżką na sporą kieszeń w płaszczu, która była niesamowicie wypchana czymś od środka. — Palisz?!
— Co?! Nie, oczywiście, że nie.
— Widzę, że dzieje się coś złego. Dlaczego przede mną ukrywasz tak wiele rzeczy? Dlaczego chcesz bym się zamartwiała o ciebie w ten świąteczny czas?
— Będę za dwie godzinki, muszę po prostu coś załatwić, mamo. Nie panikuj, proszę — Uśmiechnął się do niej w swój specyficzny sposób, by zaraz szybkim krokiem opuścić dom. Od razu uderzył w niego spory chłód oraz płatki śniegu, które gwałtownie opadały z zachmurzonego nieba. Ruszył żwawym krokiem w dobrze znanym mu kierunku po drodze jednocześnie ubierając słuchawki, z których niemalże po kilku sekundach leciała jego ulubiona piosenka. Mimo jeszcze w miarę wczesnej pory, ulice Busan były kompletnie puste, cóż pogoda oraz śliski chodnik nie zachęcały do podróży, więc być może to był główny tego powód. Jednak nawet te dwa czynniki nie zmusiły Kima do pozostania w cieplutkim domu. Dlatego będąc na miejscu otworzył metalowe drzwi, które zaskrzypiały specyficznie, wolnym korkiem przemierzał zaśnieżoną alejkę, kierując się w dobrze znanym mu kierunku. Dawno nie odwiedzał Jeona, dlatego postanowił zrobić to właśnie w tamtym dniu.
— Hej Gukie — Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, wyjmując z kieszeni małe pudełko, w którym schował kilka drobnostek. — Pomyślałem sobie, że skoro wszyscy wymieniamy się dziś prezentami to i ja coś dla ciebie przyniosę — Ułożył mały prezent przy płycie z imieniem, by zaraz wyjąć również zapałki. — Czy tylko ja cię odwiedzam? Nie ma tu żadnych innych zniczy, czy kwiatów prócz moich — westchnął, odpalając zapałkę. Jednak ogień nie trafił w pierwotne miejsce, ponieważ wzrok Tae przykuła ciemna postać nieopodal niego, która wychylała się zza drzewa, ukazując coś w rodzaju twarzy. Oczy bruneta rozszerzyły się nieznacznie, a serce przyśpieszyło swe bicie w niezdrowym tempie. Patrzyli na siebie w kompletnej, przerażającej ciszy, lecz ból, który poczuł siedemnastolatek na swoich palcach sprawił, że odwrócił wzrok, patrząc na swoje palce. Momentalnie upuścił zapałkę, która zgasła na mokrym podłożu, a czerwone ślady na dwóch palcach piekły go niemiłosiernie. Odruchowo włożył dłoń do śniegu, unosząc przy tym swój wzrok, by ponownie zerknąć na drzewo, lecz tym razem aż pisnął ze strachu. Dosłownie trzy kroki przed nim stała postać, która wcześniej kryła się za sporym klonem. Klęczał przed nią niczym przed jakimś królem, co z kolei mocno zadowalało nieznajomego przed nim. Ubrany zupełnie na czarno, stał na wprost niego mając dłonie wepchnięte w spore kieszenie bluzy, ciemna maska zasłaniała większość jego twarzy, lecz mimo to doskonale mógł zobaczyć wręcz czarne tęczówki nieznajomego. I pewnie patrzyliby na siebie w ciszy, gdyby nie nagle dzwoniąca komórka licealisty, który wciąż na klęczkach, patrzył w oczy chłopaka przed nim. Jednak nawet wydzwaniające urządzenie nie zmusiło Kima do oderwania wzroku, niczym zahipnotyzowany patrzył w ciemne oczy swojego prześladowcy. Dopiero chłodny powiew wiatru oraz postać na początku alejki, krocząca w ich kierunku zmusiła obydwóch chłopaków do ruchu. Taehyung wstał niepewnie na drżące nogi, lecz postać obróciła się tyłem do niego i gwiżdżąc melodię identyczną do piosenki Answer odeszła w głąb cmentarza. Brunet patrzył za oddalającym się nieznajomym, lecz wciąż był zbyt przerażony, by za nim ruszyć i rozgryźć ten wcale niemały sekrecik.
— Więc ty też odwiedzasz grób Jeongguka? — szepnął pod nosem, gdy nagle poczuł delikatne pacnięcie w ramię. Zerknął na osobę, która to zrobiła i widząc dosłownie twarz Jeona tuż przed swoją jednocześnie wykrzywioną w nienaturalnym uśmiechu, zemdlał. Zbyt dużo wrażeń na raz wywołały istny chaos w jego głowie, dlatego nie mogąc przyjąć więcej po prostu opadł bezwładnie na śnieg tuż przy nagrobku swojego kolegi z klasy.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Oj w Answer będzie się działo. Myślę, że zakończenie Was... Zszokuje ;)