Yoongi wkracza do akcji

160 12 65
                                    

   Rozdział w dużej mierze poświęcony Yoongiemu, który z chęcią pokaże Wam swoją prawdziwą twarz ;) 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Rozdział w dużej mierze poświęcony Yoongiemu, który z chęcią pokaże Wam swoją prawdziwą twarz ;) 

~***~

   Szarowłosy siedział na barierce na swoim balkonie, patrząc ze znudzeniem na oddalone o spory kawał drogi wieżowce. Z jego ust od czasu do czasu ulatywał dym, gdy ten palił papierosa na świeżym powietrzu, ponieważ nie chciał, by jego matka dowiedziała się iż jej starszy syn palił. Dlatego zmuszony siedzieć na lekkim mrozie, robił to, wolał marznąć niżeli słuchać kazania przez cały dzień jaki to on zły nie był i jaki okropny przykład dawał Hoseokowi.  W lewej dłoni miał komórkę, dlatego od czasu do czasu zerkał na wyświetlacz w nadziei, że zobaczył powiadomienie od swojego chłopaka. Niestety zegar wskazywał już drugą po południu, a on jeszcze nie dostał nawet wiadomości, dlatego podenerwowany i w pewnym sensie zawiedziony, starał się wytrzymać bez kontaktu z siedemnastolatkiem. Wczorajszego wieczoru stał jak debil pod domem Kima, czekając aż tamten zaświeci światło w pokoju, dając mu sygnał, że mógł wejść na jego malutki balkon. Niestety stał tam jak kołek prawie półtorej godziny, zmarznięty, głodny i zmęczony, dlatego nie mogąc już wytrzymać ruszył sam na dawniej wskazywane mu przez chłopaka miejsce. Będąc przy drzwiach balkonowych zastał tylko i wyłącznie ciemność w pokoju bruneta, pukał i wołał go w nadziei, że tamten po prostu leżał na łóżku ignorując go. Jednak im dłużej patrzył w kompletną ciemność tym bardziej zdawał sobie sprawę, że nastolatka nie było w domu. 

   — Kurwa, odbierz Tae — warknął do telefonu, dzwoniąc do Koreańczyka piąty raz z rzędu. Jednak co chwila było połączenie odrzucane przez drugiego chłopaka. — Wystarczyła śmierć Guka, byś przestał mnie kochać? — westchnął zrezygnowany, by zaraz zeskoczyć z balkonu i szybkim krokiem skierować się w stronę swojego domu. I tak minęło paręnaście godzin, a on wciąż nie mógł się dogadać z jego pięknym chłopcem. W dzień nie mógł do niego iść ze względu na rodziców młodszego, dlatego skazany na chwilową samotność, siedział jak głupek na balkonie popalając od czasu do czasu.

   Minęło półtorej godziny, nie mogąc już wytrzymać braku kontaktu z Taehyungiem, postanowił do niego zadzwonić.  Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.

   — Halo? — Kobiecy głos po drugiej stronie kompletnie nie pasował do głosu pani Kim, dlatego szarowłosy zmarszczył brwi, mrucząc.

   — Kim pani jest? Czy coś stało się Tae?

   — Z tej strony Jeon Jihyun, mama Jeongguka.

   — Dlaczego ma pani komórkę mojego chłopaka?! Czy on u pani jest?! — Yoongi aż zeskoczył z barierki prosto w zaspę śniegu, która utworzyła się tuż pod nim.

   — Był, lecz jakąś godzinkę temu wyszedł, zostawiając komórkę — Arogancja. Tylko to było słyszalne w głosie kobiety, dlatego Min aż poczerwieniał ze złości. 

   — Zaraz tam będę — I nie bacząc na jej głośne protesty, ruszył biegiem w stronę domu zmarłego siedemnastolatka. Całe szczęście dom szatyna był dziesięć minut drogi od tego szarowłosego, więc dziewiętnastolatek mógł spokojnie pokonać biegiem dystans pomiędzy domostwami.

Answer °taekook°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz