Min vs Jeon

145 13 30
                                    

   Leżał na mokrym śniegu mając dreszcze, które rozchodziły się po całym jego ciele

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Leżał na mokrym śniegu mając dreszcze, które rozchodziły się po całym jego ciele. Dookoła niego zaczął zapadać zmrok, nie mógł się ruszyć mimo że miał na to naprawdę ogromne chęci, coś go blokowało. 

   — Oj oj — zacmokał Jeongguk, kucając przy przerażonym koledze. — Myślałem, że ucieszysz się na mój widok, Taehyung — Położył swą ciepłą dłoń na mokrym od łez i śniegu policzku młodszego. Brunet nie wiedział, czy on już był tak wyziębiony, że ciało szatyna było cieplejsze, czy po prostu miał tak realistyczne omamy.

   — C-Czego chcesz?

   — Chciałem spędzić z tobą chociaż kilka godzin, czy to tak dużo? — Delikatny uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, co przyprawiło leżącego o mdłości. — Jesteś tak zimny, że muszę cię zabrać w jakieś cieplejsze miejsce — Uniósł swój wzrok, patrząc w głąb alejki, jakby oczekując nadejścia kogoś. Kilka sekund trwał w ciszy, by zaraz ponownie spojrzeć w tęczówki swojego chłopca. — Dobra, idziemy — Tuż po wypowiedzeniu tych słów, przerzucił Kima przez ramię, jakby ten był lekki niczym pióro. Mimo nieco wątłej budowy, Jeon był naprawdę silny, jak na siedemnastolatka. Gdy ruszył szybkim i pewnym krokiem wgłąb alejki, dłonie Taehyunga nieco otarły się o jego plecy, przez co mógł wyczuć jego mięśnie. 

   — Musiałem się uderzyć w głowę, przecież jesteś martwy — stęknął, patrząc na nagrobek przyjaciela, przy którym całkiem niedawno leżał. 

   — Nie.

   — Tak, bo to normalne, że niesie mnie duch zmarłego kolegi z klasy, prawda? — Parsknął, lecz zaraz poczuł mocne i nieco bolesne klepnięcie w lewy pośladek, przez co jęknął zszokowany. 

   — To ja tu rozdaje karty, więc siedź cicho i nie przedrzeźniaj, okej? — Na te słowa brunet tylko przytaknął zbyt przerażony całą sytuacją. 

   Guk ułożył spokojnie na wygodnej kanapie licealistę, okrył go kocem i przysiadł na krawędzi mebla, patrząc na jego bladą twarz. Mieszkanie, w którym byli było na wpół puste, tak jakby niedawno zakupione i jeszcze nie urządzone. Brązowa kanapa stała samotnie na środku szarego salonu, okno zasłonięte roletami nie przepuszczało świateł z ulicy, a podłoga nie była jeszcze w pełni wyłożona panelami. Dlatego też najmniejszy ruch był niesamowicie głośny w tym prawie pustym pomieszczeniu. 

   — Gdzie jesteśmy? 

   — Czy to takie ważne, hm? Grunt, że jesteśmy tu obydwaj bezpieczni — Nieco króliczy uśmiech oraz wesołe ogniki w oczach siedemnastolatka były by pięknym widokiem, gdyby nie sytuacja, w której obywaj byli. — Cóż, nie wiedziałem, że będę miał gości, dlatego nic ci nie przygotowałem. Jednak mam jakiś tandetny czajnik, więc mogę ci zrobić ciepłej herbaty, chcesz?

   — Chcę do domu, Guk — Kim usiadł na kanapie, patrząc w oczy towarzysza, który nie odrywał od niego swego wzroku. — Dlaczego mnie tu zabrałeś? I dlaczego się tu pojawiłeś? 

   — Tyle pytań i znikąd odpowiedzi — Szatyn wstał z kanapy, podchodząc wolnym krokiem do zasłoniętego okna. Zerknął przez ramię na swojego ukochanego, który trząsł się jeszcze przez chłód, w którym leżał. — Powiedz mi, dlaczego mnie odwiedzasz na cmentarzu? Jako jedyny robisz to co jakiś czas, mówisz do mnie, martwisz się mimo że jestem martwy. Co tobą kieruje? — Jeon odwrócił się przodem do kolegi, opierając się jednocześnie nonszalancko o ścianę plecami. 

   — Ach, winię się, że tamtego dnia pozwoliłem ci wyjść z meczu. Mogłem cię w jakiś sposób zatrzymać, lecz pozwoliłem ci opuścić halę — zaczął, nerwowo bawiąc się skrawkiem koca. — Naprawdę mi żal, że skończyłeś w taki sposób, że nie możesz być wśród nas i dzielić z nami wspomnień.

   — Tylko tyle? Czy może coś więcej tobą kieruje, huh?

   — Naprawdę mi przykro, że tak to się wszystko potoczyło, Gukie — westchnął brunet i nim odwrócił wzrok od bladej twarzy Koreańczyka, zobaczył w jego oczach prawdziwy smutek. Chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał.

   — Jak układa ci się związek z Minem? Z tego co widziałem, to nie jest u was najlepiej.

   — Są momenty, gdy się nie zgadzamy, ale między nami jest cudownie. Dlaczego cię tak to ciekawi? 

   — To już nie mogę zapytać, jak związek mojego przyjaciela? — Sztuczny uśmiech i złość w głosie, to nie wróżyło  nic dobrego. I mimo że Tae nie czuł się zagrożony, a nawet nie bał się tej całej sytuacji, w której w tamtej chwili był, to coś mu mówiło, że jeszcze kilka słów o Minie, a szatyn wybuchnie złością.

   — Cieszę się, że ktoś martwi się o mój związek. Yoongi jest cudowny — Wiedział doskonale, że chodził po cienkim lodzie, ale musiał wnerwić Jeongguka, by ten wreszcie wytłumaczył mu, po co była ta szopka. 

   — Kochasz kryminalistę i tępaka — warknął nagle, łapiąc gwałtownie dłoń Kima i mocno zaciskając na niej palce. — Okłamuje cię od początku, uważa cię za dzieciaka, dziwoląga. 

   — Skąd niby to wiesz?! Nie znasz go!

   — Uwierz mi, że teraz mam sporo czasu, by posprawdzać kilka spraw — sapnął, nachylając się nad siedemnastolatkiem tak, że ich usta dzieliło zaledwie parę centymetrów. — Mówił ci o poprawczaku? Używkach? O przelotnych romansach? 

   — C-Co ty pieprzysz?! Nie wiem, jaki masz ku temu powód, by obrzydzić mi mojego chłopaka, ale nie uda ci się to!

   — Taki piękny, a jednak taki głupiutki — Musnął delikatnie czoło, nos, a potem usta Koreańczyka przed nim z wyraźną satysfakcją. — Nie wiesz, czy udajesz tylko takiego głuptasa?

   — Wiem o twoich zdjęciach, które zmodyfikowałeś, o moich ubraniach w twojej szafie, ale to nic ci nie da! Nigdy nie będę twój, zwłaszcza teraz!

   — Oj, oj — zacmokał szatyn, uśmiechając się szeroko. — Skąd możesz być taki pewny? Och, Taesiu jesteś taki... Słodziutki — Szatyn chciał coś jeszcze dodać, lecz w tym samym momencie obydwaj usłyszeli mocne pukanie do drzwi oraz krzyk Mina.

   — Taehyung! Taeś! Kluseczko! 

   — Hyung!? — Siedemnastolatek odepchnął od siebie kolegę z klasy, by zaraz biegiem ruszyć do drzwi, chwycił za klamkę, lecz nim ją pociągnął, poczuł mocne szarpnięcie.

   — Zrobimy wszystko, by zniszczyć twój związek — Spokojny głos Jeona tuż przy uchu bruneta sprawił, że ten aż podskoczył w miejscu. Jednak nie ociągając się już więcej pociągnął za klamkę, a za drzwiami zamiast swojego chłopaka, zobaczył przeraźliwie jasne światło. 

   Ciepła kurta oraz silne ramiona, które delikatnie objęły go wokół bioder, sprawiły, że licealista otworzył nieco oczy. Od razu zobaczył bladą oraz pełną przerażenia twarz swojego chłopaka, który niósł go w stronę domu Kima.

   — H-hyung?

   — Cichutko kochanie, zaraz będzie ci cieplej, obiecuję — Ucałował jego zupełnie zimne czoło, by zaraz wtulić go w swoje ciało. Gdy chłopcy opuścili cmentarz, a na chodniku zrobiło się już zupełnie pusto, z tego samego miejsca, z którego wyszli, wyłoniło się dwie postacie. Obydwie zamaskowane, ubrane na czarno i z dłońmi utkwionymi w kieszeniach szli przed siebie jednocześnie nucąc pod nosami dobrze znaną im melodię.

~***~

Sprawy się troszkę skomplikowały, huh? 

Answer °taekook°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz