Nim się wszyscy obejrzeli, całe liceum oraz pobliskie szkoły szły w ciszy i skupieniu za białą trumną, którą nieśli pracownicy domu pogrzebowego. Słońce świeciło wysoko na niebie, drzewa szumiały spokojnie a od czasu do czasu śpiew ptaku przyprawiał wszystkich o jeszcze większy smutek. Tego pięknego dnia musieli pochować kolegę z klasy, znajomego ze szkoły, syna, kuzyna i mieszkańca Busan. Rodzina szła na samym początku tuż za trumną, zaraz za nimi szedł Kim w towarzystwie kolegów z klasy, a dalej już reszta uczestników ceremonii. Płacz, szloch i westchnięcia towarzyszyły im aż do samego czarnego grobowca, w którym za kilka minut miał spocząć siedemnastolatek.
— Skarbie, cały drżysz — Głos Yoongiego był niski i ochrypły, a blada dłoń spoczęła na ramieniu jego kochania. Lecz zamiast odpowiedzi zobaczył zaczerwienione oczy pełne łez i smutku, nie bacząc na nic wtulił w siebie swojego chłopaka, starając się go jakoś wesprzeć. Jemu też było niemiłosiernie źle z tym faktem, że tak młody chłopak zrobił coś takiego, lecz co mógł zrobić? Czasu nie da się cofnąć. — Tae, proszę — szepnął ponownie, głaszcząc bruneta po plecach, gdy ten szlochał w kołnierz jego białej koszuli.
— Nie potrafię hyung. Nie mogę sobie poradzić
— Ach — sapnął i sam przymknął oczy, starając się być oparciem dla zrozpaczonego Kima, który nie bacząc na innych wokół siebie, sam zaczął głośno szlochać. Był bardzo uczuciowy, więc nikt się nie dziwił, że tak reagował.
Ceremonia trwała już dziesięć minut, wszyscy stali spokojnie ze spuszczonymi głowami, mając w dłoniach po jednym kwiatku. Lecz mimo wszystko Taehyungowi coś nie pasowało, odnosił wrażenie, że ktoś mu się bacznie przyglądał. Dlatego rozejrzał się dookoła widząc zebranych ludzi, którzy stali niemalże nieruchomo, patrząc na swoje buty lub mając przymknięte oczy. Jednak mimo wszystko wciąż coś podpowiadało mu, że był przez kogoś czujnie obserwowany niemal czuł na sobie palące spojrzenie. Odetchnął więc głęboko dwa razy i uniósł głowę pewny, że spotka wzrok kogokolwiek, lecz ku jego zaskoczeniu tak się nie stało. Jednak zauważył coś niepokojącego, a mianowicie rodziców, a dokładniej matkę Jeona. Stała spokojnie mając uniesioną głowę, jej ciemne tęczówki wpatrzone były w zaparkowany niedaleko samochód. Ona w porównaniu do reszty nie wyglądała na zrozpaczoną, ba, nie wyglądała nawet na delikatnie przejętą. A przecież ona powinna być jedną z tych, które wylewają słone łzy nad trumną, prawda?
— Coś tu nie gra — szepnął pod nosem i kolejno spoglądał na wszystkich. Rodzina Jeongguka wyglądała na najbardziej pogodzoną z tą wiadomością w porównaniu z resztą zebranych. Nawet nauczyciele z innego liceum mieli łzy w oczach. Brunet przetarł nerwowo kciukiem swoją dolną wargę, a jego serce niemal podeszło do gardła, gdy jego oczy spotkały się z tymi rodzicielki zmarłego licealisty. Jej duże, czarne oczy wyrażały zupełną pustkę, a mokre policzki ukazywały ślady po łzach. Kim momentalnie spuścił głowę dając sobie mentalnego liścia w policzek, jak mógł w ogóle myśleć o tych ludziach w taki sposób?
CZYTASZ
Answer °taekook°
Fiksi Penggemar"Nie możesz poznać moich słabości, więc zakładam maskę i wychodzę ci na spotkanie" The truth untold Jeon Jeongguk był ładnym siedemnastolatkiem kochającym taniec i piłkę nożną. Właśnie - był. Wiadomość o nagłej śmierci licealisty wstrząsnęła ca...