22.

128 6 0
                                    


Para aportowała się do zamku,gdzie już rozpoczynały się małe starcia między poszczególnymi grupami czarodziejów . Draco zaciągnął dziewczynę za wielki filar szkoły . Rozejrzał się wokół i wrócił do niej wzrokiem .

-Muszę iść po Crabbe i Goyle'a . Potter zaraz będzie w pokoju życzeń po diadem Roweny.-blondynka wtuliła się do ciała chłopaka i myslala co może zrobić w tej sytuacji 

-Idę z tobą. -powiedziała pewna siebie 

-Nie zrobię wszystkiego sam. Musisz mi pomóc.-utwierdził ją w przekonaniu,że będą musieli się rozdzielić -Idź do pokoju życzeń i poszukaj horkruksa. Sądze,że ty będziesz wiedziała najlepiej ,w którym miejscu dokładnie się znajduje.-ujął i pogłaskał dłonią jej włosy -Pójdę po tych idiotów-odparł z lekkim zażenowaniem i aportował się w inną część Hogwartu. Blondynka zaniosła się biegiem . Im mniej osób jej widzi tym lepiej dla niej. Gdzie był ten cholerny pokój życzeń? Skarciła siebie w myślach za to,że chodząc tyle lat do tej szkoły nigdy nie pamietała .j

-Raven?-nagle usłyszała za sobą cichy ,spokojny głos. Odwróciła się powoli i zgromiła dziewczynę wzrokiem .

-A ponoć to ja niczego nie rozumiem i mam gdzieś uczucia innych.-odparła oschle i odwróciła się do niej plecami idąc w stronę schodów 

-Wiem,że powiedziałam za dużo . Przepraszam,nie byłam sobą.-blondynka zatrzymała się na słowa Krukonki i powoli się odwróciła -Wszystko wroci do normy tylko wróć na stronę Harry'ego . Nie wygracie tej wojny.-Riddle wciągnęła głośno powietrze i wyciągnęła różdżkę w stronę Lovegood- Mamy braterstwo krwi. 

-Robiłam wszystko,żeby cię uratować,ale zostawiłaś mnie w przekonaniu,że tak czy siak nie odbierzesz mojej strony,a tutaj mam rodzinę. Nie wyprę się jej mimo przekonań wszystkich ludzi na tym świecie.-Luna otworzyła usta ,lecz nie zdążyła nic powiedzieć,bo Ślizgonka machnęła różdżką niszcząc filar przed dziewczyną ,tym samym odgradzając ją od siebie. Odwróciła się z powrotem w drugą stronę i zaczęła biec .

——

-Gdzie on niby jest?-spytał zdezorientowany Goyle.Malfoy tylko przewrócił oczami i westchnął głęboko .

-Zamknij się . Już prawie jesteśmy. -skarcił go i nagle zatrzymał ręką Ślizgonów idących po jego obu stronach . Stali z bezpiecznej odległości mając na widoku tego Gryfona nienawidzianego od tylu lat,który otworzył powoli skrzyneczkę,w której znajdował się diadem. Zatem dziewczyna nie zdołała zabrać horkruksa. Nie myśląc długo odezwał się ,a Potter aż się wzdrygnął. Krótka wymiana zdań doprowadziła do tego,że Weasley zaczął za nimi biegać jak opętany,a Goyle całkowicie oszalał i rzucał zaklęciami niewybaczalnymi na prawo i lewo. Do pomieszczenia zdążyła w tym czasie wbiec blondynka. Schowała się za najbliższą stertą śmieci Hogwartu i szukała wzrokiem Malfoy'a . Gdy wypatrzyła platynowe włosy wśród rupieci ,ruszyła w ich stronę .

-A ty gdzie się wybierasz?-spytała podejrzliwie Granger na co ta odwróciła się w jej stronę 

-Nie twój zasrany interes szlamo.-warknęła,a szatynka odruchowo wyjęła różdżkę

-Właśnie,że moja,bo nie pozwolę aby coś się stało moim przyjaciołom .-jej oczy były pełne furii 

-Nie dbam o to. Lepiej zacznij myśleć o swoim dobrze,bo szybko to się może skończyć.

Chwilę później Draco zaciągnął Blaise w zupełnie inny kierunek. Goyle zwalił kilka stert i zaczął podpalać wszystko co popadnie . Zatrzymali się dopiero,gdy zobaczyli w oddali jak dwie czarownice się pojedynkują. Na zmianę powietrze przecinały czerwone i żółte światła ,które leciały z niezwykła prędkością w stronę przeciwniczki. Harry Potter,który trzymał diadem w ręce nagle upadł na kolana łapiąc się za głowę . Długo nie trzeba było czekać ,bo Riddle upadła tak samo. Nieznośny szum i głos Voldemorta nie dawał spokoju.

-Twój ojciec powinien gnić w piekle.-to było jedyne co usłyszała z ust Gryfonki. Chwiejnie wstała i czuła to znajome pieczenie w oczach. Długo nie trzeba było czekać . Wzniesiony pożar przez Ślizgona i Raven sprawił ,że doszło do jednego wielkiego wybuchu. Ślizgoni za pomocą Golden Trio cudem uratowali się . Każdy teraz leżał przed drzwiami do pokoju życzeń i zatkał uszy . Stabilne zamknięcie cudem uratowało przed rozwiezieniem pożaru dalej. 

—-

Dumnym siebie krokiem szła przed siebie mijając potyczki czarodziejów . Kobieta nałożyła bardziej kaptur na głowę i okryła ciało szczelniej czarną peleryną. Mimo krzyków innych ludzi w zamku ona słyszała jedynie stukot swoich obcasów. Jej szare oczy oczy zdały się zidentyfikować miejsce,w którym obecnie się znalazła . Udało jej się . Jest gotowa na tę wojnę. Wokół niej unosiła się ciemna mgła. Czuła,że była w stanie powstrzymać ukochanego przed zawładnięciem światem. To ona miała stanowić wzór potęgi. No bo... jak można tak wykiwać samą Śmierć? Nie musiała długo czekać na atak Śmierviożerców,którzy przebili się przez bariery ochronne zamku. Nagły atak w plecy Cruciatusem nie zrobił na niej wrażenia. Odwróciła się powoli i uśmiechnęła się z pogardą patrząc w oczy nijakiej Bellatrix Lestrange. Uganiającej się za jej facetem całe swoje marne życie .

-Jak śmiesz celować przeciwnikowi w plecy tchórzu?-warknęła,a brunetka uśmiechnęła się szeroko. Czuła niemałą satysfakcję ze spotkania z tak silną psychicznie postacią.

-PO CO TU WRACASZ HM? ON JEST NIEŚMIERTELNY.-syknęła. Melanie nie dłużąc się zacisnęła swoje wychudzone palce z długimi szponami na szyi Lestrange,której uśmiech nie miał zamiaru zejść 

-Giniesz za kogoś kto nie kiwnął by palcem w celu ratowania ciebie. Co ci to da?-spytała z lekkim zawodem 

-Widzisz taka jest różnica między nami... Ja go kocham przez całe życie takim jakim jest.-wydusiła z siebie i skonała. Brunetka cofnęła rękę patrząc jak bezwładne ciało kobiety osuwa się pod jej nogi. Odwróciła się na pięcie i ruszyła ponownie we wcześniej obranym kierunku. Gdy dotarła do schodów na wieże Ravenclawu skrzywiła się zerkając na swoje obcasy i bez namysłu przybrała postać czarnego dymu przenosząc się na sam ich szczyt. Przeszła pusty korytarz i przystanęła,gdy poczuła chłód na swojej skórze .

-Heleno... wiem,że tutaj jesteś.-burknęła,a duch wezwany ujawnił się tuż przed nią . Blada Krukonka wydawała się nie być zadowolona z wizyty kobiety. -Miałyśmy umowę.

-Harry Potter zabrał diadem mojej Matki.-ujęła krótko i spojrzała w duże okno Hogwartu,gdzie na przemian migały czerwone linie światła wylatujące z różdżek lub nosił się ogień .

-On też musi umrzeć,aby zamknąć krąg 

-Niebawem się tego dowie. Dyrektor nie zostawi go bez wiedzy.-powiedziała i się lekko zmieszała 

-Nie jest mu tam źle,spotkał się z najbliższymi .-Dodała wiedząc,że Ravenclaw chodziło to pytanie po głowie . Odwróciła się i była gotowa zamienić się w dym,gdy dotarł do niej głos jej towarzyszki.

-A moja matka? Taka była umowa.-odparła oschle 

-Martwi się o ciebie.

—-

Wszystko szło tak jak w starannie dobranym sceanariuszu . Melanie oczekiwała jedynie aż młody Potter pójdzie do lasu na spotkanie z Voldemortem. Była pewna,że nareszcie dwie osoby,które są powodami tego zamieszania zginą z jej ręki . Nie myliła się . Olbrzym pracujący dla Hogwartu niósł w oddali słynnego nastolatka,przed nim sam Czarny Pan,a za nimi tłumy Śmierciożerców. Przyglądała się wszystkiemu zza rogu . Zbiegowisko uczniów i nauczycieli przed szkołą próbowało dostrzec kogo niesie gajowy. Rozpoczęły się pomruki wśród kusi. Każdy dawał swój domysł. Każdy oprócz Malfoy'a ,który w pelerynie pełnej sadzy i lekko poparzonej lewej stronie twarzy,niósł drobną dziewczynę na swoich rękach . Jej blond włosy bezwładnie opadały ,a oczy były zamknięte . Zabini podszedł do przyjaciela i probowal zidentyfikować co się stało. Jednak łzy Ślizgona sprawiły,że już nawet nie chciał wiedzieć co się stało .

Avada Kedavra   /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now