Prolog

565 7 0
                                    

Dwójka młodych ludzi, dwójka ludzi, która jeszcze przed sześcioma miesiącami była sobie obca. Wyglądali dobrze jak zwykli znajomi, którymi byli, cóż to pojęcie względne. On ubrany na czarno opierał się o ścianę pobliskiego studia nagraniowego, na głowie miał kaptur, a na oczach ciemne okulary. Chociaż była połowa grudnia i na dworze zmrok zapadał dość szybko dla niego okulary i kaptur były nieodłącznym dodatkiem w ciągu roku. Niesforne loki wychodziły spod jego kaptura, a duże ręce trzymał na swoim karku. Nic nie mówił, można by było pomyśleć, że cieszył się chwilą. Ona-na pierwszy rzut oka drobna brunetka, która po prostu stała naprzeciwko chłopaka. Jednak kiedy podeszlibyśmy bliżej, zobaczylibyśmy zgubiony wzrok dziewczyny, błagalnie wpatrzony w jego okulary, szukający jakiegoś słowa wyjaśnienia. Nikt nie wiedział co zaszło między tą dwójką, jednak atmosfera panująca w powietrzu krzyczała „nie podchodź bliżej". Kto by pomyślał, że ta sama dziewczyna, która pół roku temu była tryskającym wulkanem energii teraz będzie stała kompletnie bezsilna szukając ratunku w jego oczach. Ratunku, którego najprawdopodobniej nie dostanie. Obydwoje po prostu stali, chociaż On miał ciemne okulary, wyczuć można było, że nawet w nich uciekał od wzroku brunetki. Ona zaczęła szlochać. On chciał wytrzeć jej łzy z policzka. Ona strąciła jego rękę. Patrzyła tylko na niego czekając aż coś powie. Wzrok dziewczyny świdrował go od środka, chciał zapaść się pod ziemię, ale nie chciał przyznać, że wewnętrznie pęka na milion kawałków. Skoro dziewczyna poznała go jako chama to i skończy ich „znajomość" jako cham. Odepchnął się od ściany, zdjął okulary, podszedł bliżej nie dając dziewczynie nawet milimetra odstępu od jego torsu. Ich klatki piersiowe się stykały, a ona, choć nie chciała się przyznać,wariowała wewnętrznie, tęskniąc chociażby za jego spojrzeniem. "Najprawdopodobniej w ogóle nie powinnaś przyjeżdżać do Londynu, pomagać mi i się o mnie troszczyć, bo o mnie się kurwa Megs nie troszczy. Najwyraźniej jestem tym typem faceta, który chciał się tylko pobawić, sądzę też, że jestem typem faceta przed którym ostrzegała Cię babcia prowadząc za rączkę do przedszkola. Megan nigdy nie znaczyłaś dla mnie więcej niż zwykła przyjaciółka". Po tych słowach zostawił dziewczynę ze złamanym sercem w grudniowy, londyński wieczór. Chłopak gwałtowanie złapał drzwi wejściowe i pchnął je z wielkim impetem. Ona wiedziała, że razem z nim odchodzi jej historia. Patrzyła się w drzwi ilustrując każde wspomnienie z ostatnich dziesięciu minut, jak najszybciej chciała znaleźć się w ramionach swojego przyjaciela. Nie dokończyła tej myśli, bo silne ramiona blondyna objęły ją w pasie, a jego miękkie usta ucałowały czubek jej głowy. Nic nie mówił, czuł, że ona nie chce żeby mówił. Po prostu trzymał ją mocno, bo wiedział, że w każdej chwili może się rozpaść na milion kawałków i nikt oprócz Harry'ego nie będzie w stanie jej poskładać.

You are my oxygenWhere stories live. Discover now