Dziewięć "Kim jest Mike?"

144 6 2
                                    

Nie chciałam wstawać, spało mi się naprawdę wygodnie. Czułam się tak, jakby łóżko trzymało mnie w swoich objęciach i tuliło do snu. Przeciągnęłam się kilkakrotnie i zaczęłam mrużyć oczy. Białe ściany i czarne meble wyglądały jak z jakiegoś katalogu. Zaraz, zaraz przecież mój pokój wyglądał zupełnie inaczej. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i wydałam z siebie pisk. Drzwi sypialni otworzyły się z wielkim hukiem i stanął w nich Harry, ubrany tylko w szare dresy. Chłopak miał przestraszoną minę i zdziwienie wymalowane na twarzy.

-Coś się stało, coś nie tak?- zaczął krzyczeć równie głośno jak ja, ale nie ruszył się z miejsca w którym aktualnie stał.

-Gdzie ja jestem? Co ty tu robisz?- byłam zdezorientowana i wściekła, ale zaczynałam kojarzyć fakty.- Co ja robię w Twoim łóżku?

-Jak widać smacznie śpisz, bo wchodziłem tutaj już cztery razy i nawet się nie poruszyłaś.- stwierdził jak gdyby to była najprostsza odpowiedź świata.

Chwyciłam w swoje ręce białą poduszkę, która akurat leżała koło mnie i z największą mocą jaką potrafiłam, rzuciłam nią w bruneta. Chłopak zaczął się śmiać i odrzucił poduszkę w moją stronę. Powiedział, że za piętnaście minut na stole będzie śniadanie, a jeśli chciałabym skorzystać z łazienki to znajduję się ona za pierwszymi drzwiami na lewo od mojego pokoju. I wyszedł. Z wielkim trudem i znikomą niechęcią wygramoliłam się z miękkiego łóżka i udałam w stronę szafy. Podniosłam swoje zielone oczy na postać dziewczyny, którą zobaczyłam i zaklęłam, kiedy zorientowałam się, że mam na sobie męskie ubrania. Czerwono-zielona koszula w kratę była na mnie zdecydowanie za duża, czułam się w niej jak w worku na ziemniaki, jednak jej zapach zwalał mnie z nóg. Fakt, że byłam przebrana mógł oznaczać tylko to, że Harry musiał w nocy rozebrać mnie z mojej pięknej sukienki. Postanowiłam poprawić swoje włosy, związując je w wysoką kitkę. Chociaż byłam zła na Harry'ego, kulturalnie pościeliłam łóżko, w którym spędziłam całą noc. Nie miałam ze sobą żadnych ubrań na przebranie, a sukienka była naprawdę niewygodna. Nie pozostało mi nic innego jak zostać w koszuli bruneta, która była na tyle długa, że zakrywała moje pośladki. Moje drugie je, właśnie sobie gratulowało i mówiło coś w stylu „trzeci dzień znajomości, już śpisz w jego łóżku" a moje pierwsze ja, chowało się ze wstydu w zakamarkach mojego rozumu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mam na nogach śmieszne, czarne skarpety, które były na mnie przyduże, ale pamiętam, jak moja mama wyglądała kiedyś całkiem podobnie w ubraniach ojca. Zdałam sobie sprawę, że będę musiała zadzwonić do rodziców w ciągu kilku najbliższych dni. Opuściłam pokój Harry'ego i udałam się w stronę łazienki. Przeważały w niej dwa kolory, biały i szary. Utrzymana była raczej w stylu klasycznym. Podeszłam do umywalki i lekko przemyłam swoją twarz, walcząc z wczorajszym makijażem. Chwyciłam ręcznik, który miałam pod ręką. Jego zapach pomieszany był z zapachem perfum Harry'ego i jego wody kolońskiej. Zastanawiam się czy Harry ma może szczotkę do włosów, ale doszłam do wniosku, że to raczej pewne. Zaczęłam dokładnie przeszukiwać każdą szafkę, ale bezskutecznie. Nadszedł czas na szuflady, lecz kiedy otworzyłam pierwszą z nich zobaczyłam spory zapas prezerwatyw, kiedy otwierałam każdą następną, miała ona podobną zawartość. Zrezygnowałam ze swoich poszukiwań i postanowiłam zejść na śniadanie. Już na schodach do moich kubków smakowych dochodził zapach naleśników i sosu klonowego. Jednak przed wejściem do kuchni zmieniłam swoje nastawienie do Harry'ego o sto osiemdziesiąt stopni, chciałam, żeby wiedział, że jestem na niego zła. Kuchnia, jak większość domu Harry'ego również była w klasycznym stylu, czarne, nowoczesne meble w połączeniu z szarymi ścianami wyglądały jak kuchnia prosto z Ikei. Moje obrażanie wychodziło mi całkiem dobrze, ponieważ Harry rzucił w moim kierunku „dzień dobry", a ja nie odpowiadając mu podeszłam do dzbanka z herbatą i napełniłam kubek, który stał na szafce. Postanowiłam, że nie będę mu przeszkadzać i zajęłam miejsce na blacie. Chłopak dwoił się i troił, gotując coraz to różniejsze potrawy. Stół wyglądał jakby miało tu zjeść minimum siedem osób. Byłam bacznym obserwatorem tego, co działo się w jego kuchni, machałam tylko swoimi nogami. Stwierdziłam, że i tak jestem niekulturalnym gościem i zeskakując ze stołu skierowałam swój wzrok na Harry'ego.

-Ehm, może Ci pomóc?- w pierwszej chwili chłopak mnie nie usłyszał, jednak później odwrócił się w moją stronę.

-Mówiłaś coś?- zapytał zdziwiony, a ja tylko przytaknęłam.- Ahh, tak możesz mi pomóc, w szafce za Tobą są talerze, wyjmij ich siedem i rozłóż przy krzesłach.

-Siedem? Dlaczego, aż siedem. Jest nas tylko dwoje.- zrobiłam jak kazał, wyjęłam z szafki talerze, a kiedy się odwracałam wpadłam na jego tors.

-Co środę, któryś z nas przyrządza u siebie śniadanie. Dzisiaj jest moja kolej.- stwierdził, patrząc w moje oczy.- I jeszcze jedno, żałuję, że ta koszula jest taka długa, myślałem, że jak będziesz sięgała talerze, odsłoni chociaż kawałek Twoich majtek.

Postanowiłam tego nie komentować i jak najszybciej wyminąć chłopaka, nie chciałam, aby zobaczył, że na jego słowa cała się zaczerwieniłam. Harry w tym czasie włączył radio, a ja zaczęłam dekorować stół. Z racji tego, że jestem studentką ASP, wygląd stołu nie mógł być nudny i musiałam wprowadzić w niego kilka zmian. Kiedy już skończyliśmy, byliśmy z siebie bardzo dumni. Harry poszedł do swojego pokoju się przebrać ,a ja usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Nie minęło nawet pięć minut, a Harry był już na dole, jednak nadal wyglądał tak samo jak kiedy wychodził z kuchni.

-Kim jest Mike?- spytał z powagą w głosie, tego się nie spodziewałam.

-Słucham?- spytałam zdezorientowana i odwróciłam się w jego stronę, trzymał w ręku mój telefon.

-Słyszałaś Megan, ale dobrze powtórzę to jeszcze raz. Kim jest kurwa Mike?- kiedy to mówił, jego szczęka była zaciśnięta, a oczy nabrały ciemniejszej barwy.

-Dlaczego grzebałeś w moim telefonie, oddaj go.- wstałam i wyrwałam chłopakowi telefon.

Najpierw przywozi mnie do swojego domu, później przebiera jak jakąś lalkę Barbie, a teraz grzebie w moim telefonie, tego już za dużo. Nagle mocne szarpnięcie za ramię, przywarło mnie zimnej, marmurowej ściany.

-Megan, czy kiedy przedwczoraj mówiłem, że nikt nie będzie dla Ciebie tak dobry jak ja, byłaś głucha czy na tyle zmęczona, żeby nie wziąć tego do siebie?- jego klatka piersiowa, napierała na moją, a ciemnozielone oczy intensywnie szukały odpowiedzi w moich.

Jeśli moje pierwsze ja teraz się bało, to co miało powiedzieć drugie. Nie dawałam po sobie poznać, że się go boję. Bo naprawdę się go bałam. Jego prawa dłoń ulokowana była z prawej strony mojej głowy, a lewa lekko ściskała mój nadgarstek.

-Harry, pozwól mi jechać do domu.- brawo Nelson, ale ty jesteś odważna, powiedziało, jak mniemam, moje trzecie ja.

-Nawet nie wiesz pod jakim adresem jesteś, nie masz pieniędzy na taksówkę, poza tym nie możesz zamówić taksówki pod dom Harry'ego Stylesa. Jesteś tutaj uwięziona.- kiedy to mówił, był tak naprawdę drugim Harrym, Harrym, którego poznałam w samochodzie, nie Harrym, który wczoraj zabrał mnie na wystawę. - A teraz cię puszczę, będziemy udawać, że nic się nie stało, a ty napiszesz temu całemu Mike'owi, że już masz z kim iść na wykłady.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ monolog Harry'ego został przerwany dzwonkiem do drzwi, kiedy chłopak mnie puścił, rzuciłam się na schody i wbiegłam do łazienki ze łzami w oczach. Nie wiem czemu płakałam, może dlatego, że pierwszy raz nie umiem się postawić? Może dlatego, że jestem traktowana jak lalka. Usłyszałam z dołu cztery męskie głosy, w tym głos mojego przyjaciela. Nie chciałam schodzić do nich w takim stanie, dlatego stwierdziłam, że to może dobra pora na szybki prysznic. Po wyjściu z kąpieli, nie miałam co na siebie włożyć, jedyną rzeczą jaką miałam pod ręką była moja sukienka lub koszula Harry'ego. Wróciłam do sypialni chłopaka i otworzyłam jego ogromną szafę w poszukiwaniu jakichś spodni. Znalazłam karton z napisem Gemma. Zaryzykowałam i wyjęłam z niego damskie rurki i szary podkoszulek. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Moim planem było zejść na dół i poprosić Nialla, żeby zawiózł mnie do mojego mieszkania w celu zabrania, kilku ważnych rzeczy na wykłady. Chłopcy siedzieli w kuchni i zajadali się smakołykami, które ugotował Harry. W momencie, w którym weszłam do jadalni, pięć głów skierowało się na mnie z dezorientacją wypisaną na twarzy, a blondyn dławiąc się jedzeniem, rzucił w moją stronę.

-Megan? Co ty tu do cholery robisz?

You are my oxygenWhere stories live. Discover now