Rozdział 14: Niewarta grzechu

416 24 4
                                    

Katerina Reno to piętnastolatka, która już nigdy nie poczuje słonecznego ciepła na twarzy. Rodzice, którzy ją tu wysłali nigdy nie dowiedzą się, że popełniła samobójstwo. Pragnęli tego od początku buntu Kateriny, która przejawiała coraz to bardziej sadystyczne zdolności. Dziewczyna następnego dnia po okrutnym akcie gwałtu dokonanym przez Eidena Moona postanowiła powiesić się na prześcieradle. Wieść szybko rozniosła się po szpitalu psychiatrycznym, a niektórzy pacjenci zwariowali uderzając rękoma w drzwi jakby sami obawiali się o swoją śmierć. Każdy wie, że personel to kupa zgorzkniałych ludzi cieszących się z nieszczęść pacjentów.

— Ona nie żyje — powtarzał do siebie Ornan Kenyon siedząc w bawialni. Odkąd dowiedział się o śmierci piętnastolatki pogrążył się w jeszcze większej depresji. Nie chciał płakać, ponieważ to nie wypadało młodemu mężczyźnie, ale nie ukrywał swojego przygnębienia.

— Sama postanowiła się zabić. Nie myśl o tym — przewrócił oczami Eiden siadając na podłodze obok przyjaciela.

Opiekun obserwował ich z naprzeciwka wiedząc, że nastolatkowie zamieszani są w sprawę Kateriny Reno.

— Zgwałciłeś ją. Widziałem jej przerażone oczy — potrząsnął Ornan głową próbując odgonić okrutne myśli. Czuł się winny, ponieważ to jego zadaniem było przytrzymanie piętnastolatki. Westchnął cicho odwracając głowę, żeby Eiden nie mógł zobaczyć jego szklanych, błękitnych oczu.

— Okazała się słaba. Nie była nas warta — wzruszył ramionami Eiden w zamyśleniu przyglądając się jednej z pacjentek. Zmarszczył brwi na jej dziwne zachowanie. Nie żeby on był normalny.

Ornan patrzył na Eidena z wyrzutem i nienawiścią. Od początku przeczuwał, że to się źle skończy, a właściwie to zorientował się po podejrzanym uśmiechu przyjaciela. Widział w jego oczach dziwny błysk podniecenia pomieszany z czymś jeszcze.

— Co teraz będzie? Opiekun cały czas na nas patrzy, wszystkiego się domyśla — stwierdził Ornan podnosząc wzrok na strażnika siedzącego na przeciwko nich. On jak na cywilizowanego człowieka przystało usiadł na krześle, a nie na podłodze.

— Załatwię to — powiedział spokojnie Eiden rozwiewając wątpliwości niespokojnego nastolatka.

Od tego momentu ich przyjaźń jeszcze bardziej się zacieśniła. Cierpiał na tym Ornan, który jak najbardziej chciał zaimponować starszemu przyjacielowi dopuszczając się okrutnych zbrodni.

Ornan Kenyon spędził w szpitalu psychiatrycznym trzy miesiące i ani jednego dnia dłużej. Przez pierwsze tygodnie założyli z Eidenem chory klub, który zajmował się upokorzeniem i gwałtem kobiet. Ornan nie uczestniczył w żadnej z tych sytuacji, a mimo to był tak okrutny jak sam Eiden Moon. Tyle, że tego nie pokazywał.

— Wiecie, że na jednym z oddziałów jest gej? — Zapytał Dean Misha, który należał do ich paczki od początku.

Dopiero w etapie późniejszym doszli Teodor, Jamie i Jackson.

— Słyszałem — odpowiedział Eiden intensywnie nad czymś myśląc. Ornan od razu podejrzewał coś złego kiedy na twarzy przyjaciela pojawił się chytry uśmiech. — Możemy go czymś wyruchać — wstał z krzesła, a z nim opiekun, który siedział po drugiej stronie sali. Znajdowali się w bawialni, więc musieli być bardzo ostrożni chociaż i tak większość osób domyślało się kto stoi za atakami.

— Szczotka od kibla — wyszczerzył się Dean.

Ornan nienawidził grupowych spotkań z chłopakami. Wolał przebywać sam na sam z Eidenem, który z dnia na dzień zachowywał się coraz dziwniej.

— To jest zły pomysł — wzruszył ramionami Ornan przyjmując uwagę kilku par oczu. Przełknął ślinę kiedy Eiden wpatrywał się w niego intensywnie z nieodgadnionym spojrzeniem.

Ornan (Tom2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz