Rozdział 10: Anioł stróż

425 27 1
                                    

Masz czasami taką rozkminę, że myślisz i nagle zdajesz sobie sprawę, że cały świat zwariował? Pomyśl jeszcze raz i zastanów się czy to nie ty jesteś problemem.

Przez ostatnie miesiące nie zastanawiałam się jak postrzegało mnie otoczenie. Starałam się robić wszystko na co miałam ochotę. Pragnęłam żyć tak jak nigdy wcześniej. W końcu przez kilka miesięcy byłam gnębiona przez Nate'a Danversa i Nicole Kartot. Gdybym spotkała ich teraz razem prawdopodobnie skończyło by się to czymś innym niż tylko siniakami.

Ale Nate Danvers nie żyje, a Nicole Kartot zaczęła się kurwić wbijając się na ranking najbardziej puszczalskich szmat w Detroit. Skąd to wiem? Plotki w Detroit High School rozprzestrzeniały się prędkością światła powodując, że jej nagie zdjęcia znalazły się w telefonie każdego ucznia. Dziewczyna już kilka miesięcy temu zdała trzecią klasę. Nikt nie wie dlaczego nie wyjechała na studia. Postanowiła zostać w Detroit, żeby uprawiać seks z przypadkowymi facetami w monopolowym. Istnieje filmik na którym dziewczyna obciąga bezdomnemu.

Naprawdę chciałabym się dowiedzieć dlaczego Nicole Kartot upadła tak nisko. Pocieszał mnie fakt, że przynajmniej moje wpadki nie zostały nigdzie upublikowane.

Śmierć zmienia ludzi na zawsze. Mnie zmieniło coś innego. Chęć zmiany pojawiła się już dawno temu. Mój umysł nie mógł tego zaakceptować bojąc się opinii innych ludzi. Przez narkotyki przestał pracować jak należy, dlatego zdanie obcych miałam w głębokim poważaniu.

Od szpitala psychiatrycznego dzieliło nas tylko wyjście z samochodu i co najmniej dwadzieścia dużych kroków. Wpatrywałam się przez szybę w wielki biały budynek, który nosił nazwę "Szpital psychiatryczny im. Johana Malonga". Nie wiem dlaczego na mojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy przeczytałam w myślach jego nazwisko. Kojarzyło mi się z czymś dzikim, a może z cukierkami. Sama nie wiem.

Na wielkim dziedzińcu, w którym postawiono kilka ławek i posadzono jakieś brzydkie drzewa stał Ornan Kenyon w towarzystwie Asafa Lee, który właśnie próbował podrywać jakąś pacjentkę. Niezadowolona dziewczyna krzyknęła coś w odpowiedzi o mały włos nie odgryzając mu ucha. Uśmiechnęłam się widząc jak Asaf chowa się za plecami Ornana, który posłał pacjentce pełne zdegustowania spojrzenie.

— Niech zgadnę — zaczęłam odwracając się w stronę Tamary, która nie zdawała sobie sprawy jak wielki błąd popełniła. — Ornan z Asafem tu są jakbym nie chciała wejść tam dobrowolnie prawda? — Zapytałam głośniej niż zamierzałam. Wzdychałam ciężko nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od błękitnych oczu Tamary.

— Są tutaj, żeby cię wspierać — odchrząknęła starając się brzmieć pewnie, ale ja widziałam wszystkie emocje w jej twarzy. Bała się tak bardzo jak ja.

Kiedyś podziwiałam Tamarę za jej odwagę i cechę jaką było nieprzejmowanie się opinią ludzi. Teraz role zupełnie się odwróciły sprawiając, że to ja stałam się skamieliną. Tamara zajęła moje miejsce przejmując niewinność i strach.

— Serio myślisz, że pójdę się leczyć? Nic mi nie jest, to skutki odstawienia — warknęłam opierając się o wezgłowie. Przetarłam zmęczone oczy widząc, że Ornan głowę skierowaną ma w szybę samochodu.

— Ornan mówił, że to pojawiło się przed narkotykami — przełknęła ślinę próbując opanować drżenie rąk.

— To czyli co? — Uśmiechnęłam się, ponieważ jej stan tak bardzo mnie bawił. Nie umiała nawet wytłumaczyć dlaczego mnie tu przywiozła.

— Przerażasz mnie tak jak i innych. Nigdy taka nie byłaś — powiedziała, a po jej jasnoróżowych policzkach zaczęły lecieć łzy. Przewróciłam oczami, bo branie kogoś na litość było chwytem poniżej pasa.

Ornan (Tom2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz