04 | HELPING HAND

130 9 51
                                    


-Kto by pomyślał, że wielka Zjawa da się pokonać głupiemu gruzowi... - doskonale znając ten głos, spojrzałam na mojego wybawiciela z wielką ulgą wymalowaną na twarzy. Drift schował katanę do pochwy i z lekkim trudem uwolnił mnie spod kawałka metalu, który przygniatał moje nogi, a następnie pomógł mi wstać – Wyszłaś z formy – skomentował, uśmiechając się wrednie, na co aż wywróciłam optykami. Ten jak czasem coś powie...

-Jakbym wcześniej nie oberwała piorunem, cała ta akcja z gruzem nawet nie miałaby miejsca – wytłumaczyłam się, chcąc jeszcze dodać coś w żarcie, ale kiedy znów zakręciło mi się w głowie i o mało nie zaliczyłam kolejnego spotkania z ziemią, jakoś straciłam wszelką ochotę na przegadywanie się.

-Hej, trzymaj się – Drift pozwolił mi zawiesić sobie na nim rękę, a potem objął mnie w pasie i pomógł przejść na bardziej zabudowany teren. Dotarliśmy do centrum, gdzie mech na moment wypuścił mnie, by samemu wykopać drzwi, chyba prowadzące do bloku mieszkalnego, a następnie oboje weszliśmy do środka, żeby tam skryć się przed burzą i odzyskać siły – Przeczekamy tu tą okropną zamieć; teraz jest stanowczo zbyt niebezpiecznie, by gdziekolwiek iść. Co rodzi moje pytanie, co w zasadzie tutaj robisz?

-Mogłabym cię zapytać o to samo – mówiąc to przyciągnęłam do siebie nogę i sprawdziłam, czy wszystko z nią w porządku – Ale podejrzewam, że statek, który tak niebezpiecznie wylądował dziś rano na Cybertronie, należał do ciebie; mam rację?

-A i owszem – potwierdził moje przypuszczenia – Burza musiała namieszać w systemach sterowania, dlatego się rozbiłem.

-To ciekawe... - udałam zastanowienie, następnie uśmiechając się do niego wrednie – Bo na skanerach widziałam, że wszedłeś w atmosferę stanowczo zbyt szybko, więc podejrzewam, że burza niewiele miała tu swojego udziału – spojrzałam na niego podchwytliwie, ale Drift już i tak zdradził się tym zawstydzonym spojrzeniem, tym samym dając mi kolejne potwierdzenie moich przypuszczeń – Spokojnie, nie każdy rodzi się pilotem doskonałym.

-Tak, masz rację, nie każdy jest tobą.

-A i owszem – spapugowałam go, na co mech parsknął śmiechem, po chwili jednak sycząc z bólu. Dopiero wtedy dostrzegłam, że jakiś niewielki kawałek blachy wbił mu się w bok, co nie tylko wyglądało nieprzyjemnie, ale i stanowiło spore zagrożenie dla życia mecha. Energon wciąż wypływał z rany, a to świadczyło o tym, że jest świeża – Dlaczego nie mówiłeś, że jesteś ranny?! – naskoczyłam na niego, może trochę za ostro, zważywszy na to, że dopiero co uratował mi blachę, ale o takich rzeczach się mówi, no! Drift machnął wymijająco ręką, jakby w ogóle nie zważał na fakt, że jego życie jest zagrożone, przez co miałam ochotę nawet bardziej na niego nakrzyczeć, ale wolałam skupić się na rozwiązaniu problemu, niżeli rozpoczynaniu kłótni. Uklękłam przy mechu i odpięłam od pasa apteczkę, po czym wyjęłam z niej szczypce.

-Star, to naprawdę nie potrzebne.

-Zamknij się i nie ruszaj, bo będzie bardziej bolało – ostrzegłam go, pochwytując fragment ciała obcego i przyszykowałam się do ostrożnego wyciągnięcia go. Mimo wszystko nie chciałam zadać staremu znajomemu zbyt wielkiego bólu.

-Szczerze wątpię, by taki mały kawałeczek metalu mógłby mi sprawić jakiekolwiek cierpienie... - powiedział z taką pewnością siebie, że już nawet się nie patyczkowałam tylko silnym szarpnięciem wyrwałam ciało obce z rany – Auć! – mech spojrzał na mnie z oburzeniem, więc tylko posłałam mu wredny uśmieszek i zajęłam się opatrywaniem rany. Całe szczęście metal nie uszkodził żadnych narządów wewnętrznych, więc tylko sprawdziłam, czy w ranie nie pozostały żadne metalowe odłamki, a potem od razu zajęłam się jej spawaniem – Przyznaj się, że zrobiłaś to specjalnie.

PREDACONS RISINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz