08 | HEAVY IS THE HEAD

118 8 24
                                    


Cześć wszystkim :) Dziś wyjątkowo parę słów wstępu... Jak przeglądałam ostatnio stare rozdziały zauważyłam, że określając czas, jaki upłynął od rozpoczęcia wojny, bardzo często używam słowa "eony", najlepsze jest to, że nawet nie wiem  dlaczego weszło mi to w nawyk. No więc sprawdziłam sobie, ile tak w ogóle trwa eon (mimo, że jestem na rozszerzonej geo i powinnam to wiedzieć) no i trwa tak trochę dłużej, niż zakładałam. No dobra, dużo dłużej, bo to co najmniej 500 mln lat... ups? Jak już po maturach będę mieć czas to obiecuję to poprawić, a na razie po prostu  udawajmy, że to słowo nawet się w całym tym ficzku nie pojawiło, hi hi :) Tak dla rozjaśnienia, wojna trwała 4 mln lat, więc koło eonu to nawet nie stało xD Obiecuję, że w następnych rozdziałach już się to słowo nie pojawi, no a w poprzednich - jak mówiłam - poprawię, kiedy będę mieć już więcej czasu ;)

No, to już więcej nie przedłużając, miłej lekturki ;)


***


Ace czasem mi mówi – oczywiście w przenośni – że moje spojrzenie potrafi zabić. Teraz osobiście żałuję, że faktycznie tak nie jest, bo Drift dosłownie prosi się o śmierć w męczarniach i przysięgam, że jeśli zaraz się nie uspokoi, naprawdę mu ją zafunduję.

Mimo, że to on pozwolił mojemu bratu na jego samozwańczą i wyjątkowo nieodpowiedzialną zabawę w berka z Galvatronem, to kiedy straciliśmy wszelki kontakt z Acem, mech dosłownie zaczął wariować. Łaził w kółko i obmyślał wszelkie możliwe scenariusze, z czego każdy kolejny był gorszy od poprzedniego, a zaraz potem po prostu siadał na środku mostka i zaczynał medytować, tylko po to, by za chwilę wrócić do poprzedniego zajęcia. Potem było tylko gorzej... Ostrzenie mieczy jeszcze byłam w stanie przeżyć, ale jak zaczął mówić mi, jaką to niby nieodpowiednią mam aurę, miałam wielką ochotę wybuchnąć i zabrać go do Krainy Wiecznej Iskry razem ze mną.

Jako, że nikt wciąż nie miał pojęcia, co powinniśmy zrobić, rozsiadłam się wygodnie w fotelu pilota i obserwowałam ciemne niebo pokryte gwiazdami, zastanawiając się, czy gdzieś tam w oddali jest mój ojciec. Nie mówiłam tego na głos, ale naprawdę go teraz potrzebowaliśmy. Bez niego, Magnusa i Ace'a brakowało nam kandydatów na tymczasowego przywódcę, który może odważyłby się podjąć jakieś konkretne kroki w sprawie Unicrona; zamiast tego siedzieliśmy na naszych metalowych tyłkach i rozmyślaliśmy, jak to się wszystko może potoczyć – jak na przykład ja albo wcześniej wspomniany Drift. Najgorsze było to, że każde z nas miało na koncie dość doświadczenia, by postanowić coś sensownego i wreszcie zacząć działać, ale jednocześnie też wszyscy byliśmy żołnierzami tego samego szczebla i widać było, że nikt nie chce wydawać rozkazów, skoro oficjalnie nie ma do tego prawa.

...znając życie, nawet gdyby Ace tu był, też nie wziąłby spraw w swoje ręce. Po tym wszystkim, co przeszedł, wykształcił w sobie pewną blokadę, jeśli chodzi o przewodzenie; innymi słowy nie chciał zmagać się już z tą odpowiedzialnością, jaka spada na każdego lidera. Moim skromnym zdaniem przesadzał – skoro miał doświadczenie i, co więcej, był godzien miana Prime'a, jego decyzje musiały być przemyślane i słuszne, nawet jeśli on sam ich za takie nie uważał. Jego największy problem stanowiło to, że przywódca musi liczyć się z ewentualnością straty żołnierzy – on tego nie potrafił.

Bo Ace Pax od zawsze chciał uratować świat i za wszelką cenę pragnął uczynić to bez żadnych ofiar. Sęk w tym, że to po prostu nie było możliwe...

-Znów gapisz się na moją aurę? – warknęłam, czując wwiercające się we mnie spojrzenie Drifta. Nawet nie zauważyłam, kiedy mech zajął miejsce pasażera, bo po prostu zrobił to tak cicho, ale nie było takiej opcji, żebym nie poczuła, że jestem obserwowana – Jeśli tak to radzę przestać, bo naprawdę prosisz się o guza.

PREDACONS RISINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz