10 | PAST TENSE

101 9 17
                                    


Ace... Czas wstawać.

Słysząc jej głos, momentalnie otworzyłem optyki. Nie podobało mi się to dziwne uczucie deja vu, ani tym bardziej fakt, że znajdowałem się w mojej starej sypialni z czasów dzieciństwa. Rozejrzałem się po pokoju, licząc na to, że to zwykły sen, ale to wszystko – te meble, słońce wschodzące za oknem – było zbyt realne. Czyżby wspomnienie? A może...

Nie. Nie zginąłem. Co prawda dobrze pamiętałem chwilę, kiedy płomienie ochraniające Primusa zaczynały stopniowo gasnąć, a ja, już nawet nie mogąc utrzymać się na własnych nogach, wpadłem w sidła wszechobecnej ciemności, ale za nic nie miałem zamiaru wierzyć w to, że połączyłem się z Wszechiskrą.

W końcu wciąż miałem swoje zadanie do wykonania.

A jednak, stała tam. Opierała się o framugę drzwi i wpatrywała we mnie z czułym, opiekuńczym uśmiechem na twarzy, jak to zwykle robiła dzień w dzień, kiedy przychodziła mnie obudzić. I tak, jak przed tymi wszystkimi eonami, podeszła bliżej kapsuły i wyciągnęła ku mnie otwartą dłoń, którą bez opamiętania chwyciłem.

Ona tam naprawdę była, ale... coś się nie zgadzało. Nie byłem dzieckiem. Wciąż czułem ból od rany zadanej przez Unicrona i to przytłaczające zmęczenie, które za wszelką cenę nie chciało pozwolić mi się podnieść, przez co już naprawdę zaczynałem podejrzewać, że tracę rozum.

-Musisz się podnieść, Ace – odezwała się ponownie, ale tym razem jej głos nie był już tak ciepły, jak go zapamiętałem. Co więcej, on w ogóle nie należał do niej. Zmarszczyłem brwi w konsternacji, na co femme położyła wolną rękę na moim policzku, jak gdyby chciała mnie zapewnić, że mnie nie skrzywdzi – Wciąż masz swoje zadanie do wykonania.

-...Solusa? – fembotka kiwnęła potwierdzająco głową, po czym zabrała dłoń z mojego policzka i nieco cofnęła się do tyłu, przy okazji ciągnąc mnie za sobą, dzięki czemu ostatecznie udało mi się podnieść.

-Wybacz, że przybrałam akurat tą formę, ale to był jedyny sposób, żeby cię obudzić – wyznała, rzucając mi przepraszające spojrzenie – Teraz, kiedy mi się to udało, mogę...

-Nie – przerwałem jej w pół zdania. Może i nie była Elitą, ale mimo wszystko wspaniale było znów zobaczyć mamę uśmiechniętą i... żywą. Nawet, jeśli to była zaledwie iluzja – Nie musisz – Solusa kiwnęła porozumiewawczo głową, po czym wypuściła moją dłoń i ruchem głowy zachęciła, bym za nią poszedł. Zrobiłem kilka niepewnych kroków, chwiejąc się przy tym niemiłosiernie, po czym wyszedłem z mojej sypialni, lecz o dziwo nie znalazłem się w holu, jak powinienem, a w jakimś dziwnym białym, owalnym pomieszczeniu pełnym identycznych drzwi dookoła. Spojrzałem na femme pytająco, bo teraz to już w ogóle nie wiedziałem, co się dzieje.

-Twoje ciało potrzebuje czasu, by dojść do siebie, dlatego uznałam, że możemy popracować trochę nad twoim umysłem.

-Jeśli to łagodniejszy sposób, by dać mi do zrozumienia, że jestem głupi, obrażę się – zażartowałem z udawaną urazą, na co Solusa parsknęła stłumionym śmiechem, szybko jednak odzyskując powagę i powolnym krokiem ruszyła w stronę jednych z drzwi.

-Mam na myśli twoje wspomnienia, Ace – wyjaśniła, znów wyciągając w moją stronę otwartą dłoń, przez co zrozumiałem, że mam do niej podejść – Nie wiesz o wielu rzeczach, o których wiedzieć powinieneś, a skoro jesteśmy w twoim umyśle, chyba nie zaszkodzi nam otwarcie kilku zamków, mam rację? – mówiąc to wskazała na skaner, znajdujący się tuż obok drzwi.

-Oczywiście – odparłem bez zawahania i podszedłem bliżej fembotki. Tak naprawdę bardzo pragnąłem poznać moją przeszłość z tej linii czasu, dowiedzieć się, jak wiele rzeczy uległo zmianie, co się wydarzyło, a co nie... W ten sposób mogłem też lepiej poznać samego siebie.

PREDACONS RISINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz