Ace... Czas wstawać.
Słysząc jej głos, momentalnie otworzyłem optyki. Nie podobało mi się to dziwne uczucie deja vu, ani tym bardziej fakt, że znajdowałem się w mojej starej sypialni z czasów dzieciństwa. Rozejrzałem się po pokoju, licząc na to, że to zwykły sen, ale to wszystko – te meble, słońce wschodzące za oknem – było zbyt realne. Czyżby wspomnienie? A może...
Nie. Nie zginąłem. Co prawda dobrze pamiętałem chwilę, kiedy płomienie ochraniające Primusa zaczynały stopniowo gasnąć, a ja, już nawet nie mogąc utrzymać się na własnych nogach, wpadłem w sidła wszechobecnej ciemności, ale za nic nie miałem zamiaru wierzyć w to, że połączyłem się z Wszechiskrą.
W końcu wciąż miałem swoje zadanie do wykonania.
A jednak, stała tam. Opierała się o framugę drzwi i wpatrywała we mnie z czułym, opiekuńczym uśmiechem na twarzy, jak to zwykle robiła dzień w dzień, kiedy przychodziła mnie obudzić. I tak, jak przed tymi wszystkimi eonami, podeszła bliżej kapsuły i wyciągnęła ku mnie otwartą dłoń, którą bez opamiętania chwyciłem.
Ona tam naprawdę była, ale... coś się nie zgadzało. Nie byłem dzieckiem. Wciąż czułem ból od rany zadanej przez Unicrona i to przytłaczające zmęczenie, które za wszelką cenę nie chciało pozwolić mi się podnieść, przez co już naprawdę zaczynałem podejrzewać, że tracę rozum.
-Musisz się podnieść, Ace – odezwała się ponownie, ale tym razem jej głos nie był już tak ciepły, jak go zapamiętałem. Co więcej, on w ogóle nie należał do niej. Zmarszczyłem brwi w konsternacji, na co femme położyła wolną rękę na moim policzku, jak gdyby chciała mnie zapewnić, że mnie nie skrzywdzi – Wciąż masz swoje zadanie do wykonania.
-...Solusa? – fembotka kiwnęła potwierdzająco głową, po czym zabrała dłoń z mojego policzka i nieco cofnęła się do tyłu, przy okazji ciągnąc mnie za sobą, dzięki czemu ostatecznie udało mi się podnieść.
-Wybacz, że przybrałam akurat tą formę, ale to był jedyny sposób, żeby cię obudzić – wyznała, rzucając mi przepraszające spojrzenie – Teraz, kiedy mi się to udało, mogę...
-Nie – przerwałem jej w pół zdania. Może i nie była Elitą, ale mimo wszystko wspaniale było znów zobaczyć mamę uśmiechniętą i... żywą. Nawet, jeśli to była zaledwie iluzja – Nie musisz – Solusa kiwnęła porozumiewawczo głową, po czym wypuściła moją dłoń i ruchem głowy zachęciła, bym za nią poszedł. Zrobiłem kilka niepewnych kroków, chwiejąc się przy tym niemiłosiernie, po czym wyszedłem z mojej sypialni, lecz o dziwo nie znalazłem się w holu, jak powinienem, a w jakimś dziwnym białym, owalnym pomieszczeniu pełnym identycznych drzwi dookoła. Spojrzałem na femme pytająco, bo teraz to już w ogóle nie wiedziałem, co się dzieje.
-Twoje ciało potrzebuje czasu, by dojść do siebie, dlatego uznałam, że możemy popracować trochę nad twoim umysłem.
-Jeśli to łagodniejszy sposób, by dać mi do zrozumienia, że jestem głupi, obrażę się – zażartowałem z udawaną urazą, na co Solusa parsknęła stłumionym śmiechem, szybko jednak odzyskując powagę i powolnym krokiem ruszyła w stronę jednych z drzwi.
-Mam na myśli twoje wspomnienia, Ace – wyjaśniła, znów wyciągając w moją stronę otwartą dłoń, przez co zrozumiałem, że mam do niej podejść – Nie wiesz o wielu rzeczach, o których wiedzieć powinieneś, a skoro jesteśmy w twoim umyśle, chyba nie zaszkodzi nam otwarcie kilku zamków, mam rację? – mówiąc to wskazała na skaner, znajdujący się tuż obok drzwi.
-Oczywiście – odparłem bez zawahania i podszedłem bliżej fembotki. Tak naprawdę bardzo pragnąłem poznać moją przeszłość z tej linii czasu, dowiedzieć się, jak wiele rzeczy uległo zmianie, co się wydarzyło, a co nie... W ten sposób mogłem też lepiej poznać samego siebie.
CZYTASZ
PREDACONS RISING
Fanfiction"Znam cię, Ace. Wiem, że zawsze robisz wszystko, by nikomu nic się nie stało, by wszyscy byli bezpieczni, ale... nie możesz ochronić wszystkich. Ale muszę spróbować" 🐲🐲🐲 Cybertron został ożywiony, al...