Naprawdę zwariowała.
I kilka razy w ciągu tych dwóch tygodni prawie dostała zawału.
Kiedy obudziła się następnego dnia, po nieznajomym chłopaku nie było śladu. Była pewna, że wczoraj przewidział jej się ze zmęczenia. Kończył się rok szkolny i nauczyciele nie szczędzili im prac domowych i sprawdzianów, więc często uczyła się do późna. Była przemęczona, samotna i smutna — to wszystko musiało być powodem swego rodzaju halucynacji.
Ale gdy dwa dni później otworzyła oczy, zobaczyła nachylającego się nad nią blondyna. Krzyknęła, zasłoniła twarz rękoma, po czym z hukiem spadła na podłogę, zaplątana w pościel.
Jej serce waliło jak oszalałe. Powieki miała mocno zaciśnięte, minęło kilka długich minut, zanim ponownie je otworzyła. Znowu zniknął.
Przestań, on nie istnieje. To wytwór twojej wyobraźni.
Próbowała powtarzać sobie te słowa za każdym razem, gdy zauważała go kątem oka. Kręciła głową, śmiała się ze swojej głupoty. Przecież on nie mógł istnieć. Nie mógł. To było nierealne, niemożliwe, głupie i szalone. Chyba powinna pójść do specjalisty, zanim do reszty zwariuje.
Przez pierwsze pięć dni pojawiał się i znikał. Zawsze widziała go tylko przez ułamek sekundy. Jeśli spojrzała na niego, rozpływał się w powietrzu, zaraz po tym, jak krzyknęła. Gdy widziała go kątem oka, znikał, zanim zdążyła się odwrócić w tamtą stronę. Bawił się z nią w kotka i myszkę. Miała dość.
Miała dość, bo to wszystko wydawało się być tak bardzo nierealne, że coraz częściej chciało jej się płakać. Bała się, że naprawdę zwariowała. Nie chciała zwariować. I bez tego miała trudne życie.
Szóstego dnia znowu się nie pojawił. Była jednak tak przejęta i rozemocjonowana, że nie mogła zasnąć tamtej nocy. Miała wrażenie, że coś (lub raczej: ktoś) ją obserwuje. Bała się chociażby przekręcić na drugi bok. Wydawało jej się, że widzi parę czarnych oczu w ciemnościach, jakkolwiek dziwnie to brzmiało.
Zasnęła dopiero nad ranem, gdy pierwsze promienie słońca przedarły się przez zasłony. Kołdra, która wcześniej leżała skopana w nogach łóżka, po obudzeniu się Elizy okrywała ją szczelnie. Nie chciała nawet myśleć o tym, jak to się stało.
Minął równo tydzień. Po powrocie ze szkoły miała nadzieję, że znowu go nie zobaczy, miała nadzieję, że wróciła do zdrowych zmysłów.
Myliła się.
— Hej, wszystko w porządku? — zapytał ni stąd, ni zowąd, kiedy siedziała przy biurku i była bliska płaczu po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich dni. — Elizabeth?
Załkała głośno, ukrywając twarz w dłoniach. Miała dość.
— Zniknij, p-proszę... — wydusiła między kolejnymi falami szlochu. — Błagam, zostaw mnie samą...
Nagle poczuła chłodny dotyk na ramieniu. Wzdrygnęła się, przez co na chwilę odsłoniła twarz.
Zobaczyła jego poważną twarz. Nie była w stanie wyczytać z niej nic, za to jego oczy wpatrywały się w nią z czymś w rodzaju ciekawości. Czuła się w tamtym momencie tak bardzo źle, że jedynie chciała, by rozpłynął się w powietrzu, dokładnie tak, jak jeszcze kilka dni temu. Miała dość widywania go, miała dość patrzenia na iluzję, która nigdy nie stanie się prawdziwa, nieważne, jak bardzo by tego chciała. Nieważne, jak bardzo chciała, by po prostu ją przytulił. By przytulił ją ktokolwiek.
— Nie wydaje mi się, że tego chcesz — szepnął, dalej trzymając dłoń na jej ramieniu. — Połóż się, zostanę, dopóki nie zaśniesz.
Nie wiedziała, dlaczego go posłuchała.
CZYTASZ
Angel with a shotgun ⋄ Lee Minho ✓
FanfictionPosiadanie bratniej duszy było normalnym zjawiskiem. Problem jednak pojawiał się, gdy twoja bratnia dusza okazała się być chłopakiem zmarłym prawie wiek temu, który w ten sposób skazał cię na wieczną samotność bez jakiejkolwiek nadziei na szczęśliwe...