-5-

918 85 6
                                    

Camila's POV

Gdy kierowca zatrzymał się pod domem Lauren, wysiadłyśmy z samochodu. Dziewczyna bez słowa podeszła do drzwi wejściowych i je odkluczyła. Przepuściła mnie w drzwiach. Gdy przekroczyłam próg jej domu moim oczom ukazał się korytarz. Ściany były zalane i gdzieniegdzie był grzyb, a na ziemi porozwalane butelki po alkoholu. Spojrzałam się smutno na Lauren. Jej wzrok był obojętny. Cicho przeszła przez korytarz na schody, gdy na nich była spojrzała na mnie i dała mi znak, abym zrobiła to samo co ona. Wykonałam jej nieme polecenie. Lauren weszła po schodach na górę i skręciła w prawo. Cały czas szłam za nią. Otworzyła pierwsze drzwi z prawej strony i przepuściła mnie w drzwiach. Zamknęła za mną drzwi.

- Przepraszam, że musiałaś to widzieć - powiedziała smutno. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Dziewczyna lekko się spięła. - Możemy zabrać moje rzeczy? - zapytała oschle. Odsunęłam się od niej i rozejrzałam się po jej pokoju. Na środku wisiał worek treningowy. Był w słabym stanie.

- Go raczej nie zabierzemy - odezwałam się, wskazując palcem na worek. Dziewczyna pokiwała głową, podeszła do szafy i wyjęła z niej torbę, zaczęła składać swoje ubrania. Usiadłam na jej łóżku i zaczęłam się jej przyglądać. W pewnym momencie upuściła na ziemię koszulkę. Schyliła się po nie. Mój wzrok znalazł się na jej pośladkach. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Szybko odwróciłam wzrok.

- Mam wszystko - powiedziała, zapinając torbę.

- To wszystko? - zapytałam zdziwiona.

- Tak. Nie mam dużo rzeczy - odpowiedziała i wyszła z pomieszczenia. Udałam się za nią. Gdy byłyśmy na dole dobiegł nas dźwięk szklanych butelek, które się o siebie obijały. Spojrzałam na Lauren. W jej oczach było widać przerażenie. Ustała przede mną, tak aby w razie czego mnie osłonić. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Widząc, że jest cała spięta złapałam jej dłoń. Lauren mocno ją uścisnęła. Po chwili w progu korytarzu pojawił się wysoki mężczyzna. Gdy nas zauważył kpiąco się uśmiechną.

- Myślisz, że od tak możesz się wyprowadzić? - prychnął śmiechem i podszedł bliżej. Szarpną Lauren za ramię. Jednak ta się nie ugięła i dalej stała w tej samej pozycji.

- Matka to zrobiła i zabrała Ci dzieci, a mi rodzeństwo - powiedziała przez zęby. Mężczyzna wziął zamach i uderzył ją z pięści w twarz. Lauren lekko się zachwiała. Spojrzała dla mężczyzny w twarz i splunęła na niego krwią, gdy brał drugi zamach Lauren zatrzymała jego rękę i uderzyła go z prawego prostego w nos, po czym kopnęła go w brzuch. Mężczyzna przwrocił się do tyłu. Lauren pociągnęła mnie za rękę i wybiegła z domu ciągnąć mnie za sobą. Wysiadłyśmy do limuzyny.

- Jedź do domu - powiedziałam szybko i spojrzałam się na Lauren. Policzek zaczął jej puchnąć. Położyłam na nim dłoń, brunetka cicho syknęła. - Przyłożymy Ci to lodem, gdy będziemy w domu - oznajmiłam.

- Nic mi nie jest - powiedziała, próbując grać twardą, jednak widziałam jak bardzo cierpi. Kierowca zaparkował pod domem, wysiadłam z Lauren z samochodu. Wpisałam kod do bramki. Weszłam na posesję, podeszłam do drzwi wejściowych, otwierając je. Weszłam do środka i od razu udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej zamrożony stek. Podeszłam do Lauren i przyłożyłam go do jej policzka. Zobaczyłam grymas ulgi na jej twarzy. - Dziękuję - powiedziała, lekko się uśmiechając.

- Kaki... - zaczęła moja siostra, wchodząc do kuchni. Gdy spojrzała na Lauren ustała i chwilę się nam przyglądała. - Co się stało Lauren? - zapytała smutnym głosem.

- Wpadła na drzwi, potworku. Nie przejmuj się - powiedziałam pokrzepiająco.

- Chciałam się pobawić z Lauren - powiedziała patrząc na swoje stopy.

- Tak właściwie możecie się pobawić w szpital. Będziesz się opiekowała Lauren. Co ty na to? - zapytałam mojej siostry, patrząc na Lauren. Zauważyłam na jej twarzy uśmiech.

-Taaaaak! - wykrzyczała i złapała Lauren za rękę próbując ciągnąć ją za sobą. Uśmiechnęłam się na ten widok. Lauren zaczęła iść za Sofi. Ja wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do kierowcy mojej mamy.

- Dzień dobry Panienko - przywitał się mężczyzna.

- Witaj. Mógłbyś kupić worek treningowy, rękawice do MMA i mi je dostarczyć? - zapytałam.

- Będę za godzinę - odpowiedział i się rozłączył. Z uśmiechem schowałam telefon do tylnej kieszeni. Wyszłam z kuchni i udałam się do pokoju Sofi. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam Lauren leżącą na jej łóżku i Sofi która przykładała jej rękę do czoła. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok.

- Jak się ma nasza pacjentka? - zapytałam, podchodząc do łóżka, na którym leży Lauren.

- Będzie żyła - odpowiedziała z uśmiechem Sofi.

- Bardzo boli? - zapytałam patrząc na dziewczynę.

- Tak jak mówiła twoja siostra - będę żyła - odpowiedziała, posyłając mi lekki uśmiech.

- Wymienię dla Lauren mięso - oznajmiła moja siostra zabierając stek od brunetki. Wyszła z pokoju. Dziewczyna przesunęła się robiąc mi miejsce na łóżku. Usiadłam na jego krańcu. Lauren złapała mnie za rękę i zaczęła robić na nim kółka kciukiem.

- Przepraszam, że musiałaś to widzieć - powiedziała, patrząc na nasze dłonie.

- Nie masz za co przepraszać Lo - uśmiechnęłam się do niej szczerze.

- Lo? Podoba mi się - oznajmiła. - W takim razie ty będziesz Camz - powiedziała z uśmiechem.

______________________________________
Hejka 🤗

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Rozdziały będą pojawiały się w środy.

Papatki~~~

Not for me // CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz