Rozdział 2. Bójka

1K 44 28
                                    

Minęły już kolejne tygodnie nauki w Hogwarcie. Harry miał już swój mały "fanklub Pottera" ,ale nie zawracał sobie tym głowy. Został kapitanem drużyny quidditcha i był właśnie w drodze na trening, gdy natknął się na Ginny i Deana całujących się w kącie. Postanowił nie zwracać na to uwagi, lecz nie mógł zapomnieć tego widoku. Tej nocy dużo rozmyślał o tym co zobaczył i o tym co poczuł. Nie wiedział dlaczego był zazdrosny, nie chciał nawet wpuścić myśli, że zakochał się w Ginny do głowy. Przecież ona jest siostrą Rona! Nie może z nią chodzić to nie w porządku. Kłócił się sam ze sobą do późna, aż w koń popadł w głęboki sen.

Następnego ranka przyszedł na śniadanie i jak zwykle Ron i Hermiona zaczęli się kłócić o jakieś drobnostki. On myślami był jednak gdzie indziej. Przed oczami miał Ginny i Deana namiętnie całujących się na korytarzu. Czuł, że nie powinien nikomu o tym mówić. Tak było by najlepiej i dla Ginny, i dla niego. Z rozmyśleń wyrwała go jednak Hermiona, wskazując na dziewczynę wchodzącą właśnie do wielkiej sali. Oczy miała zapuchnięte i czerwone od łez. Była to Ginny. Harry wstał i razem z przyjaciółmi podbiegł do niej.

- Co się stało Ginny? - zapytała zmartwiona Hermiona. Ginny nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła płakać. Po wielu próbach wyduszenia z niej powodu jej smutku, w końcu powiedziała o co chodzi.

- To Dean, on.. on zerwał ze mną wczoraj. Mówił, że jest ktoś inny... - Mówiąc to znowu zaczęła szlochać. Harry czuł, że gotuje się w nim gniew. Wstał i odszukał w tłumie Deana Thomasa. Bez wahania walnął go pięścią w twarz. Dean jęknął, ale natychmiast wstał i wdał się w bójkę z Potterem.  Rozdzielili ich dopiero nauczyciele stawiając miedzy nimi magiczną barierę. Harry tłumaczył im, że działał pod wpływem emocji, jednak nie uniknął szlabanu u Snape'a. Hermiona jak zawsze na niego krzyczała, a Ron gratulował mu celnych ciosów. Musiał zostać na noc w skrzydle szpitalnym, bo Dean chyba złamał mu nos, ale nie przejmował się tym. Wiedział, że Pani Pomfrey umie czynić cuda i nic mu nie grozi. Wieczorem do jego łóżka szpitalnego podeszła Ginny. 

- Dzięki, że tak mu dokopałeś - Powiedziała a na jej buzi ukazał się uśmiech.

- Należało mu się, to dupek - Odpowiedział jej Harry. 

- Już dwudziesta musze wracać do domitorium, bo też dostane szlaban. - Powiedziała, i przytuliła go na pożegnanie. Harry odwzajemnił ten uścisk i zarumieniony usnął.

Harry Potter - HinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz