Dzień 7 - Plamy na marginesach [Romano]

346 25 28
                                    

Runcia postanowiłam podejść do tematu w trochę inny sposób

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Runcia postanowiłam podejść do tematu w trochę inny sposób. Mam nadzieję, że się podoba.

Naprawdę nie mam pojęcia, jaki charakter ma Portugalią w Hetali. I research nic mi nie dał. W teorii mogłam pogrzebać więcej, by coś znaleźć, ale potem uświadomiłam sobie, że właściwie w przypadku tego typu opowiadania nie jest to mi aż tak potrzebne.

Portulagia - João Fernádez Carriedo

.

Pierwsze zauroczenia są jak plamy atramentu. Jak imiona zapisane na marginesach.

Pojawiają się wtedy, gdy dłoń chwyci długopis i bez żadnego logicznego powodu zacznie stawiać kreski składające się w litery. A te tworzą na nieszczęścia autorów słowa.

Lovino, gdy tylko zauważył, że po raz kolejny zdradzieckie dłonie nabazgrały coś zbyt wyglądającego na napis „João” chwycił w dłoń czarny permanentny marker i dokładnie z obu stron kartki w miejscu swej hańby pozostawił obfite plamy.

Jego czerwone policzki jednak uwieczniały jego wstyd. Starał się dla swojej własnej dumy udawać, że to był przepadek. Jeden niewinny przypadek, który nigdy już się nie powtórzy.

- Vargas Lovino - rzuciła nauczyciela, której mina wyrażała, że nie chciało jej się tutaj przebywać równie mocno, jak jej uczniom.

Bo kto chciałby znosić kilka godzin dziennie w towarzystwie rozwrzeszczanych dziewięciolatków? Uchowaj Boże naiwnych przed takim losem.

Chłopiec nadal cały czerwony zareagował na swoje imię ze zdumieniem. Właśnie dla pewności robił drugą warstwę plamy z pomocną markera oraz z tak typową dla dzieci dziwną starannością mazał, niemalże drąc kartkę. A tu nagle został wezwany do tablicy.

Gdyby był starszy, zapewnie zaklął by szpetnie, ale był ledwo dzieckiem, wierzącym jeszcze przez chwilę w „złe słowa, których nie wolno wypowiadać”, więc zabuczał pod nosem, skrzywił się, zmarszczył zirytowany brwi i powoli licząc, że nagle zegarek na ścianie przyśpieszy, zatkał zakrętką marker. Bo mama zawsze powtarzała mu i temu głąbowi Feliciano, że inaczej definitywnie zabrudzą stolik, a za czyszczenie lub odkupienie go ona nie zapłaci.

- Może trochę szybciej, Lovino. I weź zeszyt, bo mam dziwne wrażenie, że nie uważałeś.

Nadął wściekle policzki i oburzył się, przecież uważał! Słyszał co najmniej co trzecie słowo. Antonio siedzący za nim na pewno wiedział jeszcze mniej. Ale ten wstrętny babsztyl uwiązł się na niego. Na pewno!

Chwycił więc w dłoń zeszyt z kolorową okładką w pomidorki i ruszył do tablicy.

Nauczycielka zetknęła na puste kartki. Temat był ładnie podkreślony na czerwono, jednak pod nim nie było absolutnie nic. Ale na coś innego chłopiec już miał czas. Na marginesie zarówno tej kartki, jak i niezliczonej ilości poprzednich był wysyp plam. Czarny marker dosłownie zakrywał prawie każdą przestrzeń marginesu.

Wyzwanie pisarskie - 50 dni z HetaliąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz