Dzień 11 - Jej warunki [FrNyo!UK]

288 21 11
                                    

Dzień dobry, dziś musiałam stawić czoła nieznanym mi wodom jakimi są opowiadania o piractwie.

Więc tradycyjnie kapitanie Nekolama mam nadzieję, że tekst się spodoba i zapraszam do czytania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Więc tradycyjnie kapitanie Nekolama mam nadzieję, że tekst się spodoba i zapraszam do czytania.

A i z góry zaznaczam poglądy narratora nie są moimi poglądami. Więc cóż jest tu trochę u seksizmu.

.

Francis Bonnefoy wybierając się jednym z pożyczonych od Antonia okrętów, nigdy by nie przypuszczał, że zdarzy mu się taki traf. Mniej więcej w okolicach Zatoki Biskajskiej natrafi na okręt samej Alice Kirland.

Durny motyw bukszprytu z trytonem był niemalże przypieczętowaniem domysłów. Trafili idealnie w porę, bo jak widać okręt, właśnie stoczył bitwę, a część załogi była osłabiona, przez co ich szanse na zwycięstwo były większe.

Abordaż, w którego pierwszej fali Bonnefoy z szacunku i troski o własne zdrowie nie brał udziału, okazał się sukcesem. Batalia na pokładzie nie trwała długo, a zdecydowanie zakończyłaby się wcześniej, gdyby nie paskudna nieustępliwość Alice.

- Ruszać wy szczury! Chcecie kurwa utonąć!?

Była wulgarna i okrutna jak zwykle przy tym zwykle. Walczyła jak mężczyzna, co było tym bardziej irytujące. A Francis jednego był pewien, widząc jej niechlujny, a jednak w jakiś sposób skuteczny styl walki, nigdy w życiu nie chciałby skrzyżować z nią szabli. Był arystokratą i nie miał zamiaru zniżać się do poziomu walki z tą nieznającą swojego miejsca kurwą, a może raczej nie chciał z nią przegrać, a to było wysoko prawdopodobne.

Potrzeba było aż trzech mężczyzn, by wybić szablę z rąk tej wściekłej kobiety. I gdyby nie osłabienie załogi Bonnefoy był pewien, że ten pochopny atak jego załoga przepłaciłaby życiem.

Wszedł na obcy okręt w chwili, gdy walka się skończyła, a piraci z okrętu Alice zostali zabici. Ona sama zaś stała z ostrzem przy gardle i wydawała się jeszcze głośniejsza niż zwykle.

- Wy cholerne tchórzliwe psy! Jeśli macie jaja walczcie ze mną w pojedynkę, wy szumowiny!

Bonnefoy przez chwilę wpatrywał się w jej rozwiane jasne niedbałe włosy. W te szalone zielone oczy i rozpiętą jasną koszulę, spod której widać było materiał, którym mocno obowiązywała klatkę piersiową dla ukrycia piersi.

Choć właściwie jej płeć stała się znakiem rozpoznawczym po tym, jak uwodząc jednego z młodych admirałów, uciekła od szubienicy, ukradła statek i przekupiła załogę. Mężczyzna cóż... Jakoś nigdy więcej nie pojawił się w żadnej z powstałych o Alice legend, więc można zgadywać, że skończył w morzu. Zaś jego majątek był inną, o wiele bardziej legendarną kwestią.

- Witaj, pani kapitan - rzucił Bonnefoy, patrząc jej prosto w oczy.

Ona zaś jedynie splunęła, marszcząc brwi.

Wyzwanie pisarskie - 50 dni z HetaliąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz